I tak najgorsze, co Cię czeka, to okres po przeprowadzce. My przenosiliśmy się o 20 km. Bardzo stresujące dla kotów było nowe miejsce. Bambo przez kilka dni nie wychodził spod kołdry, Pyśka sunęła brzuchem po ziemi przez tydzień, jedynie Fela szybciutko przyzwyczaiła się do nowej sytuacji, zaczęła z radością wychodzić na dwór i tak jest do dziś. W sumie dostosowywanie się do nowych warunków życiowych zabrało moim futrzakom kilka miesięcy :? i nie było łatwo ani im ani nam. Załatwiały się w różnych ciekawych miejscach, na okrągło sprzątałam ich kupki i siuśki, nie chciały jeść, miały biegunkę, przestały z nami sypiać - na to wszystko musisz być psychicznie gotowa. Ja nie byłam i było mi naprawdę ciężko. Ja oczekiwałam, że przeprowadzką sprawię kociakom radość (większa przestrzeń życiowa + ogródek), a one ciągle żyły w stresie i nie dało się nic na to poradzić. Czas oczywiście leczy rany i z tygodnia na tydzień było lepiej (o jakiś "milimetr"), a dziś jest już prawie nieźle, choć w tak zwanym międzyczasie dołączył do naszego stada pies i kolejne (tubylcze) 4 koty, co znowu zestresowało moje małe zoo, więc z siuśkami na dywanie walczę do dziś. Trzymam kciuki, żeby Twoje koty zniosły przeprowadzkę bez większych strat moralnych
a o ewentualne leki na podróż radzę zapytać weta.