Na studiach medycznych (tzn. i w przypadku ludzi i zwierząt) szybko ma się kontakt z prosektorium, żeby Ci co nie nadaja się do takich rzeczy mogli od razu spasować...
Ja też mam anatomię na początek, i tak pierwsze zajęcia kości, ok... więcaj kości... potem mięśnie... nózki, główki...
ale wszystko z formaliny, więc tak jakby stopniowane jest to wszystko... może oni tak tego nie zaplanowali, ale dla mnie tak właśnie jest, że się oswajam, bo zwierzaki z formaliny, to jeszcze nie... no wiecie...
W ogóle, to dziwne, bo ludzie mogą siekać mięso siekerą i ich ro nie ruszą, robią sobie kotlecik, a jak widzą operację, to mdleją...
Tak offując... Zaóważyłam, że teraz mięso, kiedy nie jest dla mnie pokarmem, w ogóle mi się nie kojarzy z jedzeniem, jak widzę kiełbaski to mi się robi niedobrze... (Autosugestia...)
P. S. Planu dziś nie widziałam, bo się śpieszyłam i używałam budynku wetrynarii jako trasę przelotową...
Mona, przecież możesz się skonsultować...
Na pewno nie jest tak, że rzucajaczłowieka na głęboką wodę, bo wiadomo, że dobro pacjęta jest najważniejsze...