Renia, ja wegetarianką nie jestem, choć ich bardzo szanuję. Rzadko, bo rzadko, ale jadam mięso. Zdecydowanie więcej ode mnie je go mój pies... Uważam, że musimy się pogodzić z tym, na co nie mamy wpływu. A nie od nas zależy konstrukcja tego świata, na którym jedno zwierzę zjada inne. Nigdy tego nie zmienimy, więc lepiej pogódźmy się z faktami. Tak było, jest i będzie, dopóki nasz świat istnieje. Choćby dla naszych mięsożernych zwierząt muszą istnieć rzeźnie, nie widzę więc wielkiego sensu w wyrzekaniu się mięsa przez ludzi. Od nas zależą warunki, w jakich przebiega życie zwierząt hodowlanych i w jakich odbywa się to, co i tak nieuniknione, śmierć... Pewnie było tak, jak napisała Iras i świnia we wrzątku, którą i ja widziałam, naprawdę nie żyła. Dopiero Iras mi uświadomiła, że przecież musiała ona być pozbawiona krwi. Czasem coś wygląda strasznie, wcale jednak aż tak straszne nie jest... Co nie zmienia faktu, że w rzeźniach dzieją się inne przerażające rzeczy, a wcześniej w transportach i podczas hodowli... I o zmianę tego należy walczyć, bo to da się zmienić.
Fajnie, że jesteś wrażliwa na krzywdę zwierząt, bardzo dobrze to o Tobie świadczy, ale nie poprawisz ich losu walcząc z wiatrakami... Sama śmierć nie jest czymś przerażającym, jest w końcu przeznaczeniem każdego żywego organizmu, więc nie walczmy ze śmiercią, tylko z niepotrzebnym, wynikającym z obojętności i braku empatii, okrucieństwem.
Nie wiem, czy masz jakiegoś zwierzaka, jeśli tak, kochaj go, opiekuj się nim, dawaj przykład innym i niech to będzie Twój wkład w poprawianie tego świata