Forum Zwierzaki

Multimedia => Fanfiction => Wątek zaczęty przez: MoniŚ w 2006-10-31, 20:42



Tytuł: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-10-31, 20:42
*1 styczeń*

Godzina 15:24.
I oto zaczyna się nowy rok. Postanowiłam kupić najgrubszy zeszyt, jaki tylko się da, narysować na okładce szkaradę z zielonymi włosami i króliczymi, żółtymi zębami. Tylko po to, by mama nie zorientowała się, co to w ogóle jest. Pomyśli pewnie - "To chyba zeszyt z rysunkami albo coś" i nawet nie otworzy. Ale i tak ten dziennik nikt nie przeczyta, bo jest ukryty między moimi starymi zeszytami z poprzednich lat nauki.
Miał to być dziennik, a nie opis mojego zeszytu... No więc... zaczynamy.
Siedzę na parapecie w pięknej kuchni... Nie, to jest zbyt poetyckie.
Siedzę na parapecie tuż przy okne z którego widać całe boisko przy naszym bloku... Ech, przecież to oczywiste, że parapet jest przy oknie. Dobra, ostatnia próba. Do trzech razy sztuka.

Siedzę na parapecie, z którego widać całe boisko przy naszym bloku. Teraz zamiast boiska jest raczej kupa białego puchu. Na nieskazitelnej bieli są żółte smugi rozlanego piwa, niedopalone papierosy, kilka butelek. Łatwo domyśleć się dlaczego. O północy witaliśmy nowy rok. To znaczy, ja witałam w ciepłych kapciach, na fotelu. Na kolanach siedział mi kot, przedemną stał telewizor. Mama spała w drugim pokoju. Oto mój sposób na uczczenie nowego roku. Później poszłam do swojego pokoju i zasnęłąm na dobre. Obudził mnie telefon. To była Żanetka, koleżanka z klasy. "I jak sylwestra? Udane?" - usłyszałam tuż po odebraniu -"Jasne, było super. Nigdy tak się nie bawiłam" - odpowiedziałam, po czym odłożyłam słuchawkę. Po kilku minutach dotarło do mnie to, że ktoś do mnie dzwonił. "Cholera, kto to dzwonił?" - pomyślałam. Lista połączeń, super. Żanetka, godzina 10:36. Boże, Boże, Boże. Co mam jej powiedzieć, gdy mnie spyta o szczegóły? Wstałam. Mama w pokoju piła kawę. Zaczęło się od dialogu:
-Kochanie, o której poszłaś wczoraj spać?
-Można powiedzieć, że dzisiaj. Kilka minut po północy, nie wiem dokładnie.
-Aha.
Potem pyszne śniadanko, mama wyprawiła mnie do dziadków, abym ich zaprosiła do nas na obiad. Śnieg zaczął padać na dobre, a mi nie uśmiechało się wyjście i spacer przez pół miasta, by później wracać spowrotem na piechotę z dziadkami. Ale nie odmówiłam. Ubrałam się i wyszłam. Wiał straszny wiatr, wszędzie biało, jedynie kolorowe łopaty migotały podczas odśnieżania chodników. W końcu doszłam, drzwi otworzyła babcia. Szykowali się dobre pół godziny i ruszyliśmy spowrotem do nas. Kolejne pół godziny. Wróciłam przemoczona, zmarznięta i głodna.
Potem obiadek, życzenia, ach i och, plany noworoczne, podsumowanie poprzedniego roku itp, itd. Poszli po piętnastej, a raczej pojechali autobusem. Później zmywanie naczyń, wszedzie resztki sałatek, ciasta. A jutro szkoła i pytania "jak tam sylwestra? Żanetka mówiła że udane". I co ja mam im powiedzieć?

Godzina 21:13
Czytam tamten fragment i myślę, że był udany. Opisałam najważniejsze wydarzenia tego cudownego dnia. No i ciągle nie wiem czy skontaktować się z Żanetką. A dam sobie spokój. Dobranoc.

PS Wiem, beznadzieja.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kaczka w 2006-10-31, 21:40
Wcale nie beznadzieja ;) świetnie zaczęte, mnie się osobiście b. podoba :D
Pisz dalej :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Julias w 2006-11-01, 08:51
a nie "1 stycznia"?


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-11-01, 09:18
Mogłoby być 1 styczeń, bo to jest tylko data, nie wiążąca się z resztą tekstu (tak jak zapisuje się w kalendarzu) :P .

Ale mogę to zmienić w CD, bo też myślałam czy tak zapisac, czy tak.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-11-02, 19:16
*2 styczeń*

Godzina 17:47
Nie wiem dlaczego ja robię z igły widły... Żanetka nawet nie pytała mnie o nic, ani inne dziewczyny. I dobrze. Dzisiaj śnieg pada jeszcze mocniej, zaspy prawie po pas. W domu czekał na mnie super obiadek. Babcia trafiła do szpitala. Jest mi tak smutno. Zaraz do niej jedziemy.
Godzina 19:14
No i wróciliśmy. Babcia jest w dobrym humorze, zjadła kolację, porozmawialiśmy. Jest strasznie słaba. Aha, dla ścisłości - to nie ta babcia, co była u nas wczoraj. To babcia Adelka, strasznie miła, pulchna staruszka. Jak przyjechaliśmy w domu jakoś tak cicho było... No nie wiem.
Godzina 22:23
Po 20 przyszedł do mnie o dwa lata starszy sąsiad - przyjaciel i pocieszyciel. Pogadaliśmy o babci i połaziliśmy po zaśnieżonym centrum. Opowiadał o jego babci, która zmarła trzy lata temu...
Taki smutny ten wpis. Na pocieszenie powiem, że 8 stycznia mam urodziny. I wcale nie chce mi się świętować, nawet nie mam kogo zaprosić.

*3 styczeń*
Godzina 11:00
Dzisiaj nie poszłam do szkoły, bo jestem strasznie przeziębiona. Mama powiedziała, że to po wczorajszym spacerze z szanownym panem M. i dodała, że jestem trochę lekkomyślna wychodząc w jesiennej kurtce w taką pogodę i tylko ma ze mną kłopot. Później przyjechała siostrzyczka moja kochana, wsiadły z mamą do samochodu i pojechały do babci. Idę spać.
Godzina 16:29
Jednak postanowiłam napisać. Z babcią jest coraz gorzej. Tak bardzo się martwię... Mi już trochę lepiej, więc wsiadam do autobusu i jadę do szpitala. Mama wyszła na zakupy i siedze sama w domu. Wrócę wcześniej niż ona i nic nie zobaczy.
Godzina 17:14
Byłam u babci, wróciłam jednak po mamie. Zdenerwowała się, zaczęła wrzeszczeć, wlała mi trochę i powiedziała, że jest pewna iż byłam u M. I że za karę mam nie wychodzić przez miesiąc z domu, poza szkołą...
Dosć, dość, dość.


Sorry za posta pod postem ;)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2006-11-03, 15:36
fajne czekam na cd
napisz jeszcze na BB!!!!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: taigan w 2006-11-03, 19:54
Początek zapowiadał się nawet ciekawie, wciągnął, ale potem... za bardzo się rozpędziłaś :P Takie "Tamten coś tam zrobił. Ja coś tam zrobiłam. Oni coś tam zrobili". Za szybko to wszystko się dzieje.
Ale pisz dalej :)
Pozdr.;]


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kaczka w 2006-11-03, 20:25
Mnie się CD podoba ;] Fajnie to wszystko opisujesz ;)
Czekam na cd :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-11-16, 20:14
*4 styczeń

Godzina 13:43
Dzisiaj czwartek, a co najczęściej robię w czwartek? Oczywiście chodzę do babuni na ciasteczka. Ale babcia dzisiaj nie będzie czekała na mnie z ciasteczkami. Matka zabrniła mi ją odwiedzić. Siedzę więc sobie z tym dzienniczkiem sącząc lurowatą herbatę. Jak zwykle spiesząca się mama i jej "Tylko nie wychodź z domu" pozwoliło mi porozmyślać w ciszy. Ten błogi stan około godziny dwunastej przerwał mi dzwonek do drzwi, zza których ukazał się pan M. z pudełkiem czekoladek. Opowiedziałam mu o wczorajszym dni, a on tylko się uśmiechnął. I tak oto wyszedł z uśmiechem od ucha do ucha, gdy podziękowałam mu za odwiedziny. Później zadzwonił telefon, oczywiście jakaś ciotka, nie wiem która bo według matki każda jej koleżanka jest dla mnie ciocią. Coś gadała, że ma fajne książki dla mnie i że przyniesie wieczorem, jak przyjdzie moja matka, a później w słuchawce rozległ się chichot, przesłodzone pożegnanie i trzaśniecie słuchawki.

Godzina 18:32
Mama wpadła z ową 'ciocią', która popatrzyła na mnie z daleka, jakby miała się zarazić, podała mi książki i wyszła bez słowa. Później śmiechy zza drzwi przeszywały moją głowę. Świat przez chwilę zakręcił się, a ja puściłam pawia na świeżo wypraną kołderkę. Zawołałam matkę, która z obrzydzeniem wyniosła pościel do łazienki przy okazji mówiąc "mogłaś chociaż na podłogę, nie wiedziałaś, że wczoraj prałam?!". Weszła ta ciociunia wspaniała, zobaczyła sytuację i wyprzedzając mamę w drzwiach wpadła do łazienki w celu kucnięcia przy klopie "bo dostała mdłości". Po minucie po cioteczce nie było śladu.

*5 styczeń*

Godzina 16:43
Dzisiaj zrobiło się ciepło. Śnieg z dachów zaczął się topić, a ulice z szaro-białych stały się czarne. Matka wróciła wcześniej z pracy.
-Jadłaś coś?
-Nie.
-Aha. [kwadrans ciszy] Wiesz, jutro przychodzi do nas nowy mieszkaniec... Będzie mieszkał w pokoju twojej siostry, która przecież mieszka w internacie, więc gdy przyjedzie, będzie miała rzeczy u ciebie. Przeniesiemy jej łóżko...
-Kto?!
-Student, dzisiaj go spotkałam, a z tydzień temu dałam ogłoszenie, bo nie mają gdzie zamieszkać, wszystko zajęte...
-Nawet mi nie powiedziałaś?!
-Uspokój się! To mój dom, więc ... Będziesz w swoim pokoju i nawet nie będziesz wiedziała, kiedy jest a kiedo go nie ma. Podobno jest uczciwy, spokojny...

To tylko fragment rozmowy, mi już jest lepiej. To do jutra, idę się pouczyć.

*6 styczeń*

Godzina 19:23
Rano wyszłam na kółko przy naszej szkole. Gdy wracałam, będąc przy drzwiach nerwowo szukałam kluczyka, który zawsze pakuje mi rano, bo ja sama zapominam (skleroza nie boli). Kląc w myślach uderzałam pięścią w drzwi. Osunęłam się na podłogę i usiadłam na progu. Ten dźwięk usłyszała gruba sąsiadka z naprzeciwka w różowiutkim szlafroczku i puchatych ciapkach
-Słoneczko, czy nie masz kluczyka? Chodź do mnie na rosołek!
Na sam dźwięk jej głosiku moje wnętrzności poruszyły się i myśląc o jej okropnym rosole z wielkimi okami na powierzchni zamdliło mnie. W tym samym czasie otworzyły się drzwi do mojego mieszkania i wpadłam do środka. Szybko wstałam przerażona. W drzwiach ukazał się chłopak w szlafroczku. Ich wzrok się spotkał. Sąsiadka powiedziała:
-Ooo... to może we dwoje przyjdziecie? Dzisiaj nagotowałam dużo, hihihi.
Pewnie była przecena makraronu, albo coś... - pomyślałam. Wpadłam do domu jak najszybciej i zatrzasnęłam drzwi.
-Przepraszam, brałem prysznic. To ty musisz być...?
-Tak.
Odłożyłam plecak i zajrzałam do lodówki. Na półce stała miasa z obiadem do odgrzania.
-Skąd ty masz kluczyk? - pytałam
-Twoja mama mi dała dzisiaj rano.
-No tak, mogłam się domyśleć.
Usiadłam i zjadłam zimne kawałki mięsa.
-Może napijesz się herbaty? - uśmiechnął się.
-To TY mnie się pytasz? W moim domu? - udawałam spokojną.
-No... yyy... Teraz to jest też mój dom... hmm... tymczasowy. Nie pomyśl o tym źle, ale myślę, że teraz mogę zaproponować ci herbatę.
Odłożyłam jedzenie. Kiwnęłam głową jak zahipnotyzowana, widząc przez korytarz wnętrze pokoju mojej siostry, gdzie miał zamieszkać. Wszystko lśniło taką czystością, że nie dałoby się znaleźć tam nawet okruszka.
-Hmm... Co tak obserwujesz?
-N... nic. Tak tylko patrzę - oderwałam wzrok od pomieszczenia - to ty sprzątałeś?
-Tak...
Wyszłam do swojego pokoju, na którym nie dało się znaleźć wolnego miejsca na dywanie. Wszedzie walały się ubrania, gazety.
-Słodzisz? - zobaczył, że jestem zamyślona i spytał, mimo, że wiedział, że już słodziłam...


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2006-11-17, 23:49
MoniŚ podoba mi sie ;)
czekam na CD :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Blackie w 2006-11-21, 13:10
Tamto mi się bardziej co prawda podobało, ale to jestn iczego sobie ;P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Princessa w 2006-11-23, 18:12
pisz dalej, dalej....


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-11-23, 19:10
*7 styczeń*

Godzina 18:59
Z tego wszystkiego zapomniałam o babci. Dobrze, że z nią coraz lepiej i powoli dochodzi do siebie. Może w przyszłym tygodniu wyjdzie już do domu. Gdy wróciłam z sobotniego kółka teatralnego nikogo nie było w domu. Naszczęście mam już nowy kluczyk i mogłam bez problemu dostać się do mieszkania. W pokoju mojej siostry (a raczej studenta, który u nas zamieszkał) było dziwnie czysto. Na biurku leżały książki do chemi. Gdy przeglądałam notatki, ktoś wszedł do domu. to był ten student.
-Cześć. Już wróciłaś?
-T... tak! - odwróciłam się szybko i próbowałam zamknąć książkę. Skończyło się na tym, ze upadła na podłogę. Spojrzał w kierunku zielonej okładki od jego książki.
-Hmm... widze, że przeglądałaś moją książkę.
Zapadła cisza. Nie wiedząc co powiedzieć, czułam jak staje się czerwona.
-Co się przejmujesz? - zaśmiał się.
Opuściłam szybko pokój by udawać, że jem obiad. Każdy kęs jednak sprawiał mi nie lada wysiłek.
-Przyniosłem super herbatę. Może chcesz?
-Nie, dzięki.
Grzebałam widelcem po zimnym makaronie. Zorbiło mi się jakoś smutno.  Może stracił zaufanie? Po co ja głupia pchałam się do jego rzeczy?
-Gdy byłem w domu, dzwoniła twoja mama i prosiła, abym ci przekazał, że jutro być może wyjedziecie na dwa dni na narty.
-Aha, ok. Ty jutro będziesz tutaj?
-Nie, wyjezdżam dzisiaj wieczorem. wracam w środę,
Milczałam. On jednak czekał na jakąś odpowiedź. Tą cisze przerwał dzwonek do drzwi. Podbiegłam, by je otworzyć. Pan M.
-Cześć. Przyniosłem ci lekcje.
-Przecież nie chodzimy razem do klasy.
-No tak, ale wziąłem zeszyty od jednak z twoich koleżanek.
-Ech, miło z twojej strony.
Popatrzyłam pytająco na naszego lokatora, który stał przy stole.

Godzina 21:00
Wyjechał. Matka wróciła i pożegnała go tekstem 'Wróć synu' i uśmiechnęła się od ucha do ucha. A ja sądze, że będe się nudziła. No, chyba że pojedziemy na te narty.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2006-11-24, 18:23
:) Mi się bardzo podoba. :) Czekam ze zniecierpliwieniem na Ciąg Dalszy, który mam nadzieję ukaże się niedługo. :)
Takie "Tamten coś tam zrobił. Ja coś tam zrobiłam. Oni coś tam zrobili". Za szybko to wszystko się dzieje.
Hmmm... Chyba takie są pamiętniki?


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: shihTzu1 w 2006-11-26, 09:26
CD!!  :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Princessa w 2006-11-26, 20:27
no CD!!!!! zajebiste to jest...
no wlasnie o to chodzi ze pamietniki tylko steszczaja pewne zdarzenia...i daltego ciagke cos sie dzieje i nie jest to dokladnie opisane.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-11-26, 20:59
Danke :cmok:

*8 styczneń*

Godzina 15:20
Idąc uliczką otoczona ze wszystkich stron kamienicami rozmyślałam o wczorajszym dniu. Jednak  wydarzenia przytłoczyły mnie. Zrobiłam z siebie idiotkę szperając w jego rzeczach. Gdy doszłam do domu mama powiedziała, że nie jedziemy. Mi to było obojętne. Wróciłam do domu i przywitana przez mamę poszlam do swojego pokoju. Siedząc przy oknie usłyszałam dzwoniący telefon. Odebrała mama
- Tak, tak. Dobrze. Do zobaczenia. - słychać było zza korytarza. Po chwili mama weszła do pokoju.
- Córciu, dzwonił nasz lokator. Przyjedzie jednak jutro, bo musi coś załatwić na uczelni.
- Aha.
Nic nie chciałam mówić, bo po co. Mama odeszła do kuchni i słychac było gwizd czajnika. Zaczął padać śnieg. Zawiał wiatr. Przykryłam się polarowym kocem. Mama oglądała głośno telewizor. Dziennikarz mówił o wypadkach, coś o polityce. Ach, co ja będe pisać.

Godzina 23:43
Dzisiaj znowu mam gorączkę. Raz mi zimno raz ciepło. Mama biega od pokoju do pokoju i łapie się za głowę
-Niech to szlag trafi. Ale mam z tobą problemy. Mam dzownić do lekarza? W niedzielę w nocy?
-Nie musisz. i nie obwiniaj siebie.
-Co ja poradze, że mam taką córkę! Że Bóg mnie tobą pokarał! Latać się zechciało, co?!
Milczałam. Czułam, ze robi mi się coraz zimniej a do oczu napływały mi wielkie łzy. Mama podeszła do okna i łdugo nad czymś myślała.
-Dobranoc - warknęła i wyszła.
Dobranoc.

*9 styczeń*

Godzina 11:11
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Pan lokator uśmiechnięty rzucił plecak w kąt i podbiegł do pokoju. Przywitał się z mamą, wziął coś z pokoju i wyszedł. Mama uśmiechnęła się tylko. A ja już nie mogłam zasnąć.

Godzina 17:43
A jednak zasnęłam. Zamiast śniegu była niesamowita wichura. Myślałam, że nikogo nie ma w domu. Cicho podeszłam do drzwi. Zza szpary widziałam mamę, uśmiechniętą niesamowicie i JEGO, czyli tego studenta, który gładził jej włosy. 'Mamo!' - krzyknęłam w myślach. Zaczęłam płakać. Mama jest po trzydziestce, to fakt. Ale z wyglądu dałabym jej 25. Jeszcze raz zajrzałam. Teraz dotykał jej policzka. Nie wytrzymałam. Weszłam do pokoju. Mama wstała, on udawał, ze nic się nie stało i uśmiechnął się.
-Jesteś ubrzydliwa. Nienawidze cię. Myślisz, że jeste ślepa? Że będziesz go dotykać, a ja tego nie zauważę?
Matka nie odpowiedziała. Otwarła usta i zakryła je dłonią.
Wybiegłam na klatkę schodową w moich żałosnych, różowych ciapach w misie. Zbiegłam na dół i uciekłam do piwnicy. Smród stęchlizny spowodował, że poczułam się jescze gorzej. Usiadłam przy drzwiach i zaczęłam płakać. Ciemna piwnica dała mi jedyne schronienie. usłyszałam ciężkie kroki na schodach. Matka.
- Wynoś się z mojego domu rozkapryszona panienko! Jesteś niby chora, to dam ci jeden dzień na spaowanie rzeczy. Nie będziesz mi użądzała przedstawień w moim domu! - wrzeszczała. Użyła kilka niecenzuralnych słów, złapała mnie za ręke i szarpnęła do mieszkania. Rzuciła mnie na łóżko i zamknęła drzwi na klucz.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2006-11-26, 21:22
jak zawsze boskie ale... czy ty zapomniałąś że 8 stycznia bohaterka miała urodziny?:P a y w notatce z 8 nawet o nich nie wspomniałaś xD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-11-26, 22:30
Pixuś a no zapomniałam... ale przeciez ona miala takie przygody, z emogla zapomnieć :P . Poprawie się! ;)

Dzięki za uwagę :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-12-09, 15:15
Ech, nawet niekt nie czyta... Aż takie to beznadziejne?
Bo chcę cd napisać...


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2006-12-09, 16:29
ja czytam ale czekam na cd xD dużo osób czyta ale poprostu nie zaśmieca tematu czekając na cd xD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2006-12-09, 16:38
ja tez czytam :P i na cd czekam xD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2006-12-09, 23:59
Ja też czytam. :) No i oczywiście czekam na Ciąg Dalszy. :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-12-11, 17:34
*10 styczeń*

Godzina 17:33
Dzisiaj wstałam o 7:55. A, że miałam na ósmą i na dodatek mam daleko do szkoły, pomyśłałam - już po mnie. Środa, środa. Wbiegłam  do kuchni, złapałam plecak, później łazienka. Mama piła kawę. Zapach czarnego napoju był w całym domu. Czy zacznie krzyczeć? Za wczoraj? Milczała. Nienawidzę się spóźniać. Biegłam przez uliczki patrząc co chwilę na zegarek. Ósma. Ósma trzy. Ósma dwanaście... Ósma dwadzieścia trzy byłam w szkole. Szatnia zamknięta. Szybko przez kraty wrzuciłam kurtkę, buty były za daleko by po nie sięgnąć. Szybko, szybko. Białe drzwi, pukanie. Zdenerwowany nauczyciel i cała klasa patrząca jak na kosmitę.
-Siadaj, siadaj.
Rozpakowując plecak wypadł mi piórnik i wszystko rozsypało się na ziemię.
-A pannica co taka nierozgarnięta? Może za drzwiami odzyskasz spokój?
Jeszcze tego brakowało. Przez resztę lekcji nie ruszłąam się, aby nie zrobić niczego złego. Zadzwonił dzwonek.
- Możesz zostać po lekcji?
Nie, nie mogę. Ale nie mam innego wyjścia.
- Mogę?
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Złapał mnie za rękę i odsłonił kilka czerwonych głębokich kresek na skórze.
- Dlaczego?
Co dlaczego, co dlaczego?! Co n może wiedzieć? Nic mu nie powiem. Nic.
- Wiem, że nic nie poradzę pewnie, ale wiesz, że możesz się do mnie zwrócić. Będe sprawdzał, czy są nowe...
- Ja się spieszę na lekcje.
Złapałam plecak i szybko wybiegłam. Czułam, że cała szkoła na mnie patrzy. Puki była przerwa poszłam do łazienki. Zamknęłam się i po chwili zadzwonił dzwonek. Drzwi się zacięły. Kopałam je, ale to nic nie dawało. W końcu udało się. Znowu spóźnienie. Co się ze mną dzieje? Po każdej lekcji szłam za osobami z mojej szkoły. Udało się już nie opuścić nawet minuty lekcji. Po ostatnim dzwonku wzięłam kurtkę i poszłam do domu. Mama siedziała przy oknie. Obiadu jeszcze nie było.
- Przepraszam za wczoraj. Poniosło mnie. Nie chcialam być tak niemiła. Wiedz, że nie myślę tak o tobie. On już tutaj nie przyjdzie. Obiecuję.
Calkiem zaskoczona patrzyłam na nią.
- Mamo... - podeszłam i objęłam ją. - Chcę o tym zapomnieć...

cedeen


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2006-12-11, 20:10
woow
coraz lepiej ;)
z niecierpliwością czekam na CD ;)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Princessa w 2006-12-14, 20:35
no super :) :) pisz dalej :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2006-12-15, 17:02
*11 styczeń*

Godzina 23:30
Dzisiaj zrobiłam jakąś tam pseudo imprezę urodzinową. A raczej jeden film nie do końca obejrzany i chipsy. Dostałam od koleżanek tandetną skarbonkę. Zmywałam  po nich naczynia zapominając o poprzednich dniach. Ktoś zapukał. Otworzyłam. Pan M!!! Z bukiecikiem róż i uśmiechem. Wstawiłam kwiaty do wazonu i kryjąc ogromną radość, która mnie rozpierała kończyłam myć naczunia. Miałam ochotę rzucić mu się w ramiona.
- Pójdziesz ze mną do sklepu?
- Pewnie, ale muszę skończyć myć te naczynia...
- Dobra, to ja idę po kasę.
Myjąc śpiewałam. Minuta i wszystko lśniało. Wszedł do mieszkania. Założyłam kurtkę. Na dworze było już ciemno, jedynie latarnie pokazywały na chodniku nasze cienie. Mimo, że miałam rękawiczki było mi chłodno w dłonie. Szliśmy bez słowa. Nagle poczułam, że coś dotyka moje palce. Zaskoczona udawałam, że nie czuję. Później już tylko czułam, jak splatają się nasze dłonie. Szliśmy tak, nadal milcząc. Dłoń zaczęła mi się pocić, a ja miałam ochotę skakać z radości. W sklepie uśmiechaliśmy się do siebie ale nadal milczeliśmy. Gdy wracaliśmy nadal szliśmy trzymając się za ręce. Tym razem dostrzegłam księżyc i gwiazdy. Nie żadna romantyczna pełnia. Smród pobliskich śmietników i zapach jego perfum łaczyły się razem. Było tak cicho, że słyszałam jedynie skrzypiący pod nogami śnieg i jego oddech.

Romantiko :lol:



Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Princessa w 2006-12-22, 21:05
troche dziwnie sie robi..ale nadal chce czytac :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2006-12-28, 12:20
kiedy CD?


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-01-17, 16:26
*12 styczeń

Godzina 23:25

Dzisiaj szybciej pozwolili nam iść do domu, bo nie było ostatniej lekcji... A i tak myslami byłam gdzieś daleko. Na dworze zaczęła się robić chlapa a słoneczko przyciągnęło na świeże powietrze większość osób. Gdy tylko usłyszałam ostatni dzwonek wybiegłam ze szkoły. Rzeczywiście było niesamowicie ciepło. Na boisku usłyszłam wołanie. Zobaczyłam za sobą moje dwie koleżanki.
- Idziesz dzisiaj z nami do parku? No wiesz, na coś 'na rozgrzwkę'. W piątek możemy się zabawić, nie?
Przez chwilę nie wiedziałam co odpowiedzieć. 'A co mi tam' - pomyślałam.
- Dobra... o której?
Kilka godzin później siedzieliśmy na ławce. Park był zupełnie pusty. Okazało się, że to coś 'na rozgrzewkę' to herbatka w termosie. Przesiedziałysmy tak kupę czasu. Gdy wróciłam do domu czekała na mnie kolacja. Mama milczała.
- Czy coś się stało? - spytałam.
- Nic. Poprostu głowa mnie boli.
Nie odpowiedziałam Wiedziałam, że ją poprostu coś gryzie. Pozmywałam naczynia i poszłam na górę. Spojrzałam przez okno na ruchliwą ulicę. Otworzyły się drzwi.
- Córciu wczoraj dzwonił do mnie twój nauczyciel. Chciałabym się dowiedzieć dlaczego TO zrobiłaś...
- Mamo, ty i tak dobrze wiesz o co chodzi...
- Rozumiem.
Wstała i wyszła. A jednak mieszkanie we dwie nie jest takie fajne, jak myślałam...


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-01-21, 19:47
jak zawsze super, tylko za krótkie xD czekam na cd


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2007-01-26, 23:22
Pixi masz racje jak zwykle super i jak zwykle za krotkie ;)
MoniŚ czekam na Cd


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2007-01-28, 15:42
fajne nawet :)
czekam na cd ;)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ReTrIvA w 2007-02-23, 14:59
odswieżam.... kiedy CD? =(


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-02-23, 18:55
^^

*13 styczeń*

Godzina 13:46

Piękna, słoneczna sobota. Postanowiłam odwiedzić ciotkę. Szłam przez ruchliwe uliczki. Piękna, słoneczna pogoda oraz wysoka jak na styczeń temperatura pozwoliła wyjść więkdzości osób na dwór. Masywne, czarne drzwi pozwoliły mi zapomnieć o wiosennej pogodzie. Zapukałam. Po chwili zobaczyłam ciotkę i jej długie, jasne warkocze.
- Wejdź, wejdź.
- Dzień dobry - Wśliznęłam się pod jej masywnym ramieniem do środka. Uderzył mnie zapach pieczonego ciasta. Nerwowo szłam za nią rozglądając się. Nie pamiętam już kiedy am ostatnio byłam.
- Szarlotka, lubisz? - Uśmiechnęła się.
- Pewnie.
W milczeniu powoli jadłam każdy kawałek ciastsa. Starałam się nie patrzeć na ciotkę.
- Dlaczego się nie odzywasz, kochanieńka? Ciasto nie smakuje?
- Nie, nie! Pyszna szarlotka, naprawdę.
- To co cię gryzie?
Nie chciałam odpowiedzieć. Milczenie też było nie na miejscu, więc wymamrotałam:
- Głowa mnie boli, to chyba przez tę zmianę pogody...
- Możliwe, możliwe.
Chciałam odkroić łyżeczką kolejna kawałek, jednak dopiero teraz zobaczyłam, że talerzyk jest pusty. Byłam najedzona, ale chciałam jeść, aby nie było potrzeby rozmowy.
- Ach, zapomniałabym - złapałam się za głowę i sięgnęłam po plecak - mama kazała cioci przekazać tę książkę, którą ostatnio pożyczyła.
Ciotka wzięła książkę, przejżała szybko jakby chcąc coś znaleźć. Westchnęła.
- To ja już muszę lecieć na basen, dziękuję za pyszne ciastko.
- Pozdrów mamę, trzymaj się.
Zatrzasnęła drzwi. Świerzy, chłodny powiew sprawił, że zapomniałam o wszystkich problemach. Zeszłam ze schodków koło domu ciotki i rozradowana szłam po chodniku. Mijałam sklepy, zatłoczne bary. -"Nie będę się spieszyła do domu, mama by pewnie sie nie ucieszyła na mój widok". Skręciłam w boczną uliczkę i usiadłam na murku. Naokoło leżały porozwalane pudła i skrzynki. Patrzyłam na nie, az usłyszałam że ktoś idzie. Nerwowo wstałam. Pan M.
- Cześć, co ty tu robisz? - powiedział - zwariowalaś, że w takim miejscu przebywasz?
- Eee... Rozmyślałam. Cześć - uśmiechnęłam się nerwowo i poprawiłam kosmyk włosów.
- Chodź ze mną na soczek lepiej - mrugnął.
Wyszliśmy na ruchliwe chodniki. Poczułam jego chłodnął dłoń na mojej dłoni. Przełknęłam ślinę i tak po chwili weszliśmy do jakiegoś baru. Siedząc przy stoliku i pijąc zimny sok który wolno spływał mi po gardle patrzyłam na jego oczy. Dosyć dlugie, czarne kosmyki włosów rozwiane na wszystkie strony sprawiły, że uśmiechnęłam się. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, po czym wróciliśmy do domów.
- Gdzie ty do cholery łaziłaś z tym chłopakiem?
- Mamo, o mój przyjaciel. Poszliśmy do baru.
- A ksiązka? Dużo wypiłaś?
- Oddana. O tak, jeden sok pomaranczowy - mrugnęłam, odwróciłam sie na pięcie i poszłam do swojego pokoju jakoś dziwnie zadowolona.

Komentujcie :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Loleczka w 2007-02-23, 19:02
super!! podoba mi się! czekam na CD!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ReTrIvA w 2007-02-27, 18:40
boskie :D chcemy więcej :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-06-29, 22:54
No i nie doczekałam sie CD xP


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-06-29, 23:51
Boże, jakie ja literówki pisałam :P . Zapomniałam calkiem o tym opowiadaniu...

*14 styczeń*

Godzina 17:36

- To tylko sen... - To były moje pierwsze słowa wypowiedziane dzisiejszego poranka. Jasne promienie zbudziły mnie razem z dźwiękiem dochodzącym z niższego piętra. Szybko zbiegłam po schodach do kuchni. Na krześle siedział mężczyzna w czarnej kurtce. Mama wyraźnie zadowolona z wielkim uczuciem mieszała herbatę.
- Dz... dzień... dzień dobry - wymamrotałam.
- Witam panienkę - odrzekł ów mężczyzna i powoli wstał i wyciągnął tlustą dłoń. Wyciągnęłam również niechętnie przed siebie górną kończynę a gdy poczułam jego chropowate usta na mojej dłoni automatycznie ją odsunęłam.
- Kochanie, to mój przyjaciel, pan Andrzej.
"Pan Andrzej..." - pomyślałam po czym ruszyłam w stronę łazienki w celu umycia dłoni po tym "powitaniu". W łazience zostałam dłuższą chwilę, a raczej do czasu aż szanowny gość raczył wyjśc z domu. Wtedy to przemknęłam się do pokoju, zebrałam się i bez słowa wyszłam z domu. Pogoda była podobna jak wczoraj, tyle że zimny wiatr muskał rozgrzane policzki. Ruszyłam wąskimi uliczkami w całkiem nieznanym mi kierunku. Przez chwillę w pamięci miałam wczorajszy dzień, jednak szybko się ocuciłam gdy zobaczyłam nieznany mi dotąd widok - rozpędzony samochód i przechodzącego ulicą psa. Przez chwilę widziałam tylko ciemną smugę przejeżdżającego auta i slyszałam pisk hamujących opon. Stałam jak wryta nie wiedząc co robić. Topniejący śnieg który spadl poprzedniej nocy był cały czerwony, a bezwładne, kudłate ciałko leżało wśród tej krwistej kałuży. W pewnej chwili chciałam uciec i zapomnieć o tym widoku, ale zdrowy rozsądek pozwolił mi się opanować i podejść do tego psa. Czarne jak węgielki oczy miały taki niesamowity wyraz, że w jednej chwili miałam ochotę się popłakać. Szybko jednak wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do dyżurujacej lecznicy. W tym samym czasie kierowca który w chwili zderzenia zatrzymał się, odjechał. Rzuciłam telefon i próbowalam biec.
- Niech pan się zatrzyma, albo zadzwonię na policję! - krzyczałam z łzami w oczach. Nie zatrzymał się.
Podniosłam telefon i dokończyłam rozmowę.
- Rozumiem, ze ty poniesiesz koszty leczenia, nawet jeżeli pies nie przezyje? - szorstko odrzekła weterynarka.
Przez chwilę się wahałam. Wiedzialam, ze mamy problemy finansowe, a leczenie potrąconego psa nie bedzie tanie. Jednak spojrzałam jeszcze raz na te oczy i zdecydowanie powiedziałam "tak".
***
Kwadrans później siedziałam w poczekalni czując się jak ojciec czekajaący na narodziny swojego dziecka. Patrzyłam nerwowo na zegarek. Otworzyły się drzwi od sali.
- Niestety, obrażenia były tak duże, że pies...
- Ile płacę? - wymamrotałam przez zęby - no ile?
***
Po tym wszystkim mój portfel zmniejszył objętość a moje myśli byly skupione na jednym. Nie miałam siły rozmawiac z mamą i po powrocie do domu bezwladnie rzuciłam się na poduszkę i glośno zapłakalam.

Piękny dzień!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-07-09, 19:34
Fajnie że ktoś czyta...

*15 styczeń*

Godzina 18:54

Nie spałam chyba do drugiej w nocy, bo myslałam jedynie o tym co się stało poprzeniego dnia. Rano (a raczej w południe, bo musiałam odespać noc) szybko założyłam ciapy i zeszłam do łazienki. Popatrzyłam w lustro, odkręciłam kran i patrzyłam na kapiącą wodę.
- Co się z tobą dzieje?! - usłyszałam za plecami glos mamy. Poczułam jak chłody pot spływa mi po czole - możesz mi wytłuamczyć co ty wyprawiasz?
Odwróciłam się i nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa - mama, zwykle z swoich starych ubraniach, tym razem w pięknej sukience, poobwieszana bizuterią i wymalowana...
- Eee... - wymamrotałam i zakręciłam wodę. Spojrzałam jeszcze raz na matkę - Gdzieś się wybierasz?
- Nie, poprostu będziemy miały gości. Za dziesięć minut.
Gdy tylko to usłyszałam, poczułam że serce obija mi się o żebra a w głowie mi wiruje. "Jakich znowu gości?" - pomyślałam. Szybko zaczęłam się przygotowywać czując coś niedobrego. Ściskało mnie w gardle a na dodatek słyszałam, że ktoś dzwoni do drzwi.
- Oho, chyba są wcześniej ... - szepnęła mama przez drzwi - Wyłaź i zachowuj się przyzwoicie.
Szybko wybiegłam z łazienki trzaskajac drzwiami. Drzwi zaskrzypiały i pojawił się najpierw ten sam facet, który wczoraj był. "Pan Andrzejek" - pomyślałam - "To dla niego tak się wystroiła". Żeby  tego było mało, tuż za nim wszedł jakiś chłopak ciut starszy odemnie i troszkę młodsza dziewczyna.
- A oto moja córka, Andrzeju, ty ją wczoraj poznałeś. No, przywitaj się z gośćmi - powiedziała mama przesłodzonym głosem.
Podaliśmy sobie dłonie i przedstawiliśmy się sobie. "Co to ma być?" - tylko taka myśl przemknęła mi przez głowę. Po zachowaniu stwierdziłam że ta dwujka to dzieci tego Andrzeja. Usiedliśmy przy stoliku. Mama z sztuczym, przyklejonym uśmiechem wlewała gosciom kawę. Czułam na sobie wzrok wszystkich i wlepiłam oczy w podłogę.
- Moze ciasteczko? - mrugnął pan Andrzej i wręczył mi talerzyk
- N... nie, dziękuję. - szepnęłam. "Co on sobie wyobraża, że w moim domu częstuje mnie MOIMI ciastkami?" - pomyślałam.
Mijały długie godziny a ja siedziałam milcząc. Podobnie robiła ta dwujka, tyle że oni chociaż uśmiechali się i łypali oczkami to na mamę to na Andrzeja. Ja wbiłam wzrok w podłogę i tak też pozostało do końca odwiedzin.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-07-09, 20:27
Śliczne ;d
Przeczytałam opowiadanie jeszcze raz (skleroza nie boli ;)) i zauważyłam, że w pierwszej części bohaterka mówi, że mieszka razem z matką i ojcem:
Ojciec chrapał na łóżku, mama spała w drugim pokoju.
A potem jest napisane, że mieszka z samą matką.
Może coś przeoczyłam? :mysli:


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-07-10, 11:52
Ooo, dzięki że wyłapałaś taki błąd, mogło mi umknąć ;) . Później poprawię :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-07-10, 12:10
Nie ma za co. ;) Kiedy kolejna część? :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2007-07-15, 22:08
wracam do czytania :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Karen w 2007-07-15, 22:11
własnie, kiedy cd?
sie wciągnęłam xP


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-07-15, 22:54
Boże, MoniŚ, sorry ja byłam pewna że Ci tą cześć co o nią prosiłam skomentowałam o_O byłam wprost przekonana o_O

Świetne, świetne, świetne.
Za krótkie te części, za krótkie, za krótkie.
CD chce!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-08, 21:53
Żeby nie stracić weny ;)

*16 styczeń*

Następnego dnia zszokowana całym wczorajszym spotkaniem mijalam matkę bez słowa. W końcu nie wytrzymałam:
- Mamo, co to za pan Andrzejek i jego familia? - warknęłam, gdy ścierala kurze.
Zatrzymała się w miejscu i nadal odwrócona plecami powoli się wyprostowała. Wyraźnie patrzyła na półkę po czym szepnęła:
- Nie będę się przed tobą tłumaczyć...
- Ale chcę wiedzieć. Nagle wpada do naszego domu jakiś gruby pajac i uważa się za...
- NIE NAZYWAJ GO TAK! - krzyknęła i wbiła we mnie wzrok. Cofnęłam się.
- Moje życie, mój dom, a jak coś nie pasuje to droga wolna. - powiedziała, po czym zabrała się ponownie za sprzątanie.
"Moja matka to dziwna istota" - pomyślałam po czym założyłam kurtkę i wyszłam z domu.
***
Znów wróciły zimne dni i wychodząc poczułam zimny wiatr. Zaczął padać śnieg. Chodziłam w tę i spowrotem koło domu. Gdy usiadłam na pobliskim murku ujrzałam ciemny samochód. Wyszła ciemna postać i poszedła do mnie. Pan Andrzej...
- Cześć Kwiatuszku, możesz zanieść to mamie? Powiedz proszę, że to od Andrzeja. JA się spieszę. Pa, pa.
I wcisnął mi pudełko czekoladek. Odjechał. Przez chwilę patrzyłam na czekoladki, później na dom, a później na śmietnik. W tym ostatnim miejscu wylądowały, a ja mogłam spokojnie wrócić do domu...




Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2007-11-09, 16:55
boże dalej, dalej ^^


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-11-09, 17:03
no, no dalej ty tu na okrągło pisz :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-09, 19:14
*17 styczeń*

"Każdy nowy dzień  rodzi nowe paranoje"
Tym właśnie cytatem rozpoczęłam kolejny dzień egzystowania. Po powrocie ze szkoły włączyłam telefon który - o dziwo - przeżył wczorajsze uderzenie o ścianę, kiedy to wspominałam miłe spotkanko z panem Andrzejkiem.
SMS

"Może spotkalibyśmy się dzisiaj? Nie odzywasz się od kilku dni, a mi brakuje Ciebie. Całuję, M."

Patrzyłam na ekranik i czułam że oszaleję. Nie wiem czy ze szczęścia, ze wstydu czy czegoś innego. Szybko wyszłam na korytarz. Usłyszałam mamę.
- Przyjdź tu na moment...
- Muszę teraz? - jęknęłam - wrócę wieczorem i pogadamy
- Powiedziałam TERAZ - krzyknęła
Posłusznie podeszłam do niej i nie kryłam zniecierpliwienia.
- No więc...?
- Nie takim tonem do mnie - odpowiedziała krótko.
- Przepraszam. Słucham, mamo.
- Spieszy ci się...?
- Tak, chcę wyjść na dwór...
- Dowiedziałam się, że wczoraj rozmawiałaś z panem Andrzejem.
Poczułam że oblewa mnie rumieniec. Przypomniałam sobie, jak bezdusznie wrzuciłam jego bombonierkę do śmietnika i bez słowa wróciłam do domu...
- Tak, gdy byłam na dworze minęłam go - opowiedziałam jej jednym tchem - Dostałaś bombonierkę ale - o zgrozo - wrzuciłam ją do śmietnika. Rozumiem, że nie mogę wyjść już na dwór i w ogóle jestem wredna, za co przepraszam.
Zdjęłam buty i pomaszerowałam do swojego pokoju. Wiedziałam, że matka zaraz wejdzie za mną i zacznie prawić kazania, ale to się nie stało. Usłyszałam kroki na korytarzu. Mama wyszła.
Rzuciłam się na łózko i napisałam do M.
"Przepraszam, ale nastąpiła seria dziwnych zdarzeń w związku z czym nie zaszczycę Cię swoją obecnością. Do zobaczenia po szkole, o ile chcesz się ze mną spotkać, co wywnioskowałam po Twojej wiadomości. Całuję!"

I w tej sposób egzystencjując spędziłam czas w pokoju, czekając na mamę. Ale do tego czasu zasnęłam...


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-09, 20:07
Przeczytałam od początku i stwierdzam, ze to opowiadanie jest swietne!! :) :D
Dziwna ta matka, nie lubie jak wrzeszczy... moja czasem tez jak wrzeszczy, to zachowuje sie jak ta z Twojego opowiadania... ciezkie, to ciezkie do zrozumienia...

Czekam z niecierpliwoscia na CD!!  :laska: :prosze:


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-11-09, 20:45
Aj!
Dawaj CD!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2007-11-09, 21:27
Super!
Bardzo mi sie podoba :D
Dawaj MoniŚ CD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-09, 21:50
*18 styczeń*

Godzina 21:43

Rano miałam problemy ze wstaniem z łóżka. Okrutny zegarek nie dał mi choć trochę poleżeć i tak jakby skracał każdą minutę. Inaczej było w szkole - a wręcz odwrotnie. Za każdym razem gdy patrzyłam która godzina, mijały góra dwie minuty. Najgorzej było na mojej ukochanej matematyce. Gdy w końcu zadzwonił dzwonek (była to ostatnia lekcja) wybiegłam pod szkołę. Pan M. czekał z przyklejonym uśmiechem. Poczułam przypływ radości i szybko podeszłam do niego. Przypomniałam sobie jego uroczy uśmiech gdy wracaliśmy tamtego dnia ze sklepu...
Z rozmyśleń wyrwał mnie jego słodki głos
- Cześć Słonko! - zawołał gdy podeszłam - to gdzie idziemy...? - powiedział po czym chwycił mnie za rękę.
Poczułam, że cała szkoła na mnie patrzy. Spojrzałam kątem oka na boisko. Nikogo nie było.
- Dlaczego się tak rozglądasz...? - powiedział w końcu
- N... nic, tak tylko - odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem - No to idziemy?
***
Popołudnie spędziliśmy w uroczym barze. Patrzył mi w oczy. Czułam, że przeszywa mnie dreszcz... Jakiś inny, niż wtedy gdy szliśmy pierwszy raz za rękę.
- Jesteś taka urocza... - powiedział i dotknął mojego policzka.
Czułam, że żołądek podskakuje mi do gardła a później poczułam dziwną lekkość... Tak bardzo chciałam żeby to powtórzył, a ja sama nie mogłam wydusić ani słowa...
Wyszliśmy dosyć szybko, bo nie chciałam zbytnio denerwować mamy. Ale wlekłam się powoli, chcąc cały dzień czuć ciepło jego palców, które tak delikatnie dotykały moją dłoń...
W końcu stanęliśmy na skrzyżowaniu. Zobaczyłam jego ufne, zielone oczy. Uśmiechnął się. Zrobiłam to samo. Chciałam powiedzieć coś czułego, coś co mu się spodoba. Ale niestety, najlepsze pomysły przychodziły do mnie z kilkugodzinnym opóźnieniem...
Przybliżył się do mnie i poczułam jego oddech na moim policzku. Musnął wargami moje usta, tak delikatnie a zarazem tak niespodziewanie...
- Do jutra kochanie.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-11-10, 08:39
MoniŚ będziemy cię męczyć z tym opowiadaniem :)
Wychodzi coraz lepsze :roll: :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Karen w 2007-11-10, 09:15
Przeczytałam tylko kilka ostatnich, bo w chwili obecnej nei mam zbytniego dostepu do kompa, ale są świetne..!
CD, proszę x33


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-10, 22:11
*19 styczeń*

Godzina 15:48
Wczorajsze popołudnie tak mnie zaskoczyło, że po powrocie do domu nie zauważyłam matki. Podeszłam do garnków w celu znalezienia czegoś jadalnego, jednak widocznie mama się zbuntowała. Popatrzyłam na nią. Siedziała z założonymi rękoma i patrzyła z ironicznym uśmiechem.
- No i co ten twój narzeczony ci zaserwował na obiadek...? - powiedziała chichrając złośliwie - a może dopiero się wybieracie?
- Musisz mi codziennie robić na złość? - otworzyłam lodówkę - Gdzie nas wypatrzyłaś? - po obejrzaniu zawartości, a raczej jej braku zamknęłam ją.
- Przyjechałam po ciebie pod szkołę, ale byłaś tak zapatrzona w tego osobnika, że mnie nie widziałaś...
- Bo nie rozglądam się i nie szukam nikogo, zwlaszcza, że przyjechałaś po mnie pierwszy raz.
- No racja, co nie zmienia faktu, że...
Nagle zadzwonił dzwonek i matka pobiegła na korytarz. Otworzyła drzwi.
- Dzień dobry Andrzejku! - usłyszałam słodki głos mamy a później cmoknięcie - No, no, no, cóż za piękny garniturek!
Myślałam, że zwymiotuję. Miałam wstręt do tego całego Andrzeja, nie mówiąc o tym, że moja rodzicielka traktowała go jak męża. Przyszli do kuchni. MAtka popatrzyła na mnie jakby chciałą powiedzieć "wynocha!".
Wstałam więc i pomaszerowałam do swojego pokoju, trzasnęłam drzwiami i założyłam sluchawki. Wciąż jedna piosenka... słyszałam ją wczoraj w tym barze...
Moje rozmyślania przerwał telefon. M.
- Halo? - spytałam znudzonym głosem
- To tam gdzie wczoraj, za 10 minut? - usłyszałam głos w słuchawce -Przyjechać po ciebie?
- Ja... nie wiem czy wyjdę. Mama jest na mnie zła...
- Rozumiem. Pa.
Tyle go słyszałam. Udawał, że wczoraj nic się nie stało? Wciąż słyszałam dźwięk odłożonego telefonu w słuchawce... Piiip, piiip.... jakby chcąc usłyszeć coś jeszcze... Ale uparcie słyszałam tylko ten sam dźwięk...
Usiadłam na łózku.
***

Godzina 23:10
Cały dzień spędziłam na dokształcaniu mojej wiedzy z najmniej lubianych przedmiotów, co pogrążyło mnie jeszcze bardziej. Nie wiem, czy to można nazwać nauką, skoro jedynie patrzyłam na jedną stronę książki. Telefon milczał...



Wybaczcie że krótko, mam nadzieję, że się spodoba :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-11, 11:35
fajne ^^ kilka razy to czytałam, ale jakoś nigfy nie małam czasu by skomentować lub coś


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-11-11, 18:35
Dalej, dalej !!
Świetne to opowiadanie :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Karen w 2007-11-11, 19:16
jak zwykle swietne!
dalej x3
wez to sobie ten, noo.. w wordzie zapisuj i pozniej wydrukuj i komus pokaż, bo warto xD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-11, 19:31
Super! Czekam na CD!! :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2007-11-11, 19:35
świetne :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2007-11-11, 20:26
superrrr :D
Dawaj CD :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-12, 14:38
*20 styczeń*

Godzina 17:45

Wczorajszy dzień pogrążył mnie w beznadziei. Rozejrzałam się po pokoju, wodząc wzrokiem raz na telefon, a raz na okno. Matka nadal była wielce obrażona. M, M, M, M. Tylko ta literka siedziała w mojej głowie... Chciałam zadzwonić i mu powiedzieć głośno, co o nim myślę, ale się powstrzymałam. Do pokoju wpadła mama:
- Siedzisz w tym pokoju jak dzikuska! - warknęła na wstępie - może byś się ruszyła z tego pokoju?!
Przez chwilę patrzylam na drzwi, jakby chcąc uzyskać tam jakąś podpowiedź.
- Gdzie miałabym iść, skoro nie pozwalasz mi wychodzic? - odpowiedziałąm przesadnie ze spokojem.
- Jakbyś mnie przeprosiła to nie przeszkadzałoby mi, żebyś wyszła! Ale ty chyba nie znasz takiego slowa jak "przepraszam"!
Po czym trzasnęła drzwiami. Siedziałam jakieś pół godziny i nie wytrzymałam.
- Przepraszam. Czy mogę wyjść do sklepu? Potrzebuję zeszytu do matematyki, bo się skończył... - powiedzialam we wstępie - pół godziny i wrócę.
- No dobra - odpowiedziala i zamknęła grube czasopismo które czytała w uwagą - pół godziny.
Nie marnowalam czasu i szybko ubrałam się, po czym wybiegłam z mieszkania. Zadzwoniłam do M.
- Czeeeeść - powiedziałam słodkim glosikiem - mam już czas, to jak, za 5 minut pod barem?
Nie czekając na odpowiedź rozłączyłam się i z ironicznym uśmiechem czekałam. Przyjechał punktualnie z bukietem róż w dłoni.
- Witaj Żabciu - przywitał się - jak się czujesz?
- Ach, wspaniale!
Wręczył mi kwiaty a ja nie mogłam nad sobą zapanować. Rzuciłam je na chodnik i zaczęłam deptać
-Nie.. pozwolę... abyś... bawił się... moimi... - podniosłam bukiecik w niezbyt dobrym stanie - ...uczuciami!
Odwróciłam się na pięcie i z wyraźnym zadowoleniem pomaszerowałam do domu. Pobiegł za mną.
- Ale posłuchaj! - złapał mnie za ramię - co ci odwaliło znowu?! Uważasz się za królową świata? Obrażasz się za nic! O co chodzi w ogóle?
- No właśnie, z góry założyłeś że o nic, więc po co się pytasz?
- Nie wiedziałam że jesteś taka żałosna. - warknął i odszedł.
Patrzyłam na bukiet, który trzymałam w dłoni, po czym rzuciłam go na biały, nieskazitelny śnieg. Czerwień kwiatów tak pięknie kontrastowala z bielą, jak moje oczucia z jego.

Beznadzieja.

Wróciłam bez zeszytu i bez M. Jakbym zostawiła cząstkę samej siebie. Zachowalam się beznadziejnie, czepiając byle czego. Otworzyłam drzwi.
- Mamo...? - spytałam odrazu. Cisza. - Mamo, jesteś tu? Mamo! - zdenerwowałam się na poważnie - Nie żartuj sobie z takich rzeczy!
Zaczęłam chodzić po wszystkich pokojach. Cisza.
- Pewnie poszła do sąsiadki, albo do Andrzeja, albo babci... - pomyślałam głośno, jakby chcąc, żeby mama usłyszała.
Zabrałam się za odrabianie lekcji, myślac o calym zdarzeniu.

*21 styczeń*

Godzina 23:42

Napiszę krótko - mamy nie ma. Dzwoniliśmy z babcią wszędzie, szanowny pan Andrzej również, chociaż ja go tak dziwnie podejrzewam... Przepadła jak kamień w wodę. Policja też zaangażowana, sąsiedzi, cała rodzina, bliższa, dalsza i jeszcze bardziej dalsza. Poprostu każdy. Babia postanowiła zaopiekować się mną i zamieszkać u nas. A raczej u mnie. Czuję beznadzieję, nie wzięła żadnego ubrania... To nie było zaplanowane.

Nic nie było zaplanowane, to nie miało być tak.



A tak w ogóle to jak na imię ma bohaterka? ^^


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2007-11-12, 14:44
świetne. nie pamiętam chybaaa.... yyy nie wiem ^^'


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-12, 14:46
Bo w żadnej części tego nie napisałam, postanowiłam nie napisać, spróbować bez używania imienia... i jakoś się udalo :evil: . Dobrze, że to narracja pierwszoosobowa to mogłam to zrealizować :hehe:


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-12, 14:51
fajne ^^


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-11-12, 14:52
MoniŚ może ty książkę napisz??
A tak w ogóle to jesteś dopiero na 20 stycznia......... czyli będziesz opisywać jeszcze 345 dni? :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-12, 14:55
Prawdopodobnie tak, jak wena nie zginie ;p
E tam, książkę... nawet tu na forum są większe talenty :P . Chociaż chciałabym za kilka lat napisać coś, co mogłoby przeczytac więcej osób ;p

Dziękuję wszystkim ;)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-11-12, 14:57
Jakie dziękuje? Pisz !! :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-12, 14:58
ja może, jak skończe opko, które możecie przeczytać na fzecie i bedzie dluugie XD ponad 100 stron to wysle je gdzies


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-13, 18:23
Dlaczego bohaterka tak potraktowała pana M.? Cóż on winien? :(

A ciekawi mnie, gdzie sie matka znajduje...


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-13, 20:47
Bo tak ją potraktował gdy zadzwonił :evil: . A dzisiaj gdy wracałam ze szkoły sobie wymyśliłam CD, trochę się pozmienia :hehe:

*22 styczeń*

Godzina 23:54

Babcia dziś zwoliła mnie ze szkoły.
- Nie ma mowy! - zaczęła - dzisiaj nigdzie nie idziesz. Musimy zadzwonić do kilku znajomych...
I tak też zrobiłam. Dzwoniłyśmy przez ponad trzy godziny. Żadnych wskazówek. Nigdy nie czułam takiej beznadziei. Usiadłyśmy z babcią przy stole i udawałyśmy, że jemy obiad. Bo miałyśmy pozaciskane żołądki, które nie chciały przyjmować żadnej zawartości.
- Babciu, zjedz coś, proszę... - powiedziałam cicho patrząc na jej pełen talerz. Z jej oczu pociekły łzy.
- Babciu... - podeszłam i ją przytuliłam - będzie dobrze, tak wiele osób jest zaangażowanych, może mama miala jakiś problem... - i tutaj wspomniałam ostatnie kłótnie i poczułam, że ściska mi się gardło.
Nie odpowiedziała. Wiedziałam, że potrzebuje pomocy, ale poczułam bezsilność. Bez słowa poszła do pokoju. Postanowiłam jej nie męczyć, dlatego też włączyłam komputer i zajęłam się wklejaniem zdjęć mamy na różne strony, aby mieć jeszcze większą nadzieję. Ktoś napisał na komunikatorze:
- Cześć, mimo, że nie mam żadnej informacji o Twojej mamie, chętnie z Tobą porozmawiam, nie wiem, czy chcesz, ale pamiętaj, że zawsze jestem chętny zamienić z Tobą kilka zdań...
"Co za idiota!" - pomyślałam -"musi mi przypominać o tym wszystkim".
Wyłączyłam komputer. Położyłam się i czułam, że ogarnia mnie bezradność. Może lepiej byłoby z kimkolwiek porozmawiać?
Znów włączylam komputer. Odpisałam. I tak oto spędziliśmy 3 godziny na rozmowie. Był tak zadziwiająco przekonujący, że nie bałam się wyznać mu wszystkiego. Gdy poszedł, przeczytałam całą rozmowę. "Jaka ja glupia!" - szepnęłam w duchu -"wygadać się tak przed kimś, kogo się nie zna".
I znowu zaczęłam wariować. Stałam pod ścianą i uporczywie w nią patrzyłam. Później w sufit. Skończyło się na tym, że wybiegłam na pola i zaczęłam głośno krzyczeć. Usiadłam na śniegu i zaczęłam płakać.
- Boże, dlaczego ja?! Dlaczego moja mama?!
Wróciłam do domu. Babcia siedziała w kuchni i patrzyła w szybę.
- Babciu, powinnaś się położyć. Wczoraj w ogóle nie spałaś... - powiedzialam z troską
- Bo ja... czekam.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-14, 05:52
faajnie ^^
podoba mi się, coraz ciekawiej ^.^


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-14, 19:06
Wspaniale! Coraz ciekawiej się robi :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-11-14, 20:10
MoniŚ a gdzie CD? Ty się nam tu rozleniwiasz :hmmm:


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-14, 20:38
Cieszę się, że wam się podoba :D

*23 styczeń*

Godzina 22:54

Babcia chodzi w coraz gorszym stanie. Rano nie wytrzymałam:
- Babciu, musisz coś zjeść! Powinnam chyba isć dzisiaj do szkoły, moja nieobecność nic nie zmieni... - powiedzialam, po czym wstałam od stołu - muszę iść do szkoły - nalegałam, widząc jej przenikliwy wzrok.
- Nawet się nie wygłupiaj - odpowiedziała.
Nie chciałam jej denerwować. Myślałam, że może mi się lepiej zrobi., ale gdy wyobraziłam sobie babcię samą, zrobiło mi się smutno.
- No dobrze, nie zostawię cię w takim stanie
- I tylko dlatego? Bo jestem W TAKIM stanie?
Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zadzownił telefon.
- Halo? - powiedziałam do sluchawki.
- Mogę rozmawiać z kimś starszym? - usłyszałam głos w słuchawce
Bez słowa podalam telefon babci. Jedynie przytakiwała. Po rozmowie nadal trzymala słuchawkę i patrzyła na ścianę.
- Babciu...?
Milaczała. Przeczuwałam najgorsze.
- Oni prosili... abyśmy przyjechali na komendę... a raczej do kostnicy, rozpoznać ciało kobiety...
Poczułam, że coś mnie ogarnia. Jakieś ucuzcie, którego nigdy nie czułam. Nie mogłam wydusić ani słowa. Widzialam, że babcia wariuje. Tak cicho, nie okazując tego. Ale wyobrażałam sobie, co się działo w jej umyśle. Przeczuwałam najgorsze, w końcu nie zaginęła żadna kobieta z tej okolicy...
Pojechałyśmy z sąsiadem, który bez slowa zostawił nas pod szarym budynkiem. Weszliśmy do środka. Jakaś dziwna siła ciągnęła mnie na zewnątrz, aby nie widzieć tej kobiety...
- Czy ona też musi? - szepnęła babcia wskazując na mnie glową do policjanta.
- Najlepiej, aby tak... sama pani rozumie, w końcu lepiej spytać dwie osoby...
Weszliśmy w milczeniu. Poczulam dziwny zapach, a raczej smród, ktorego nigdy nie czułam... na kamiennym stole leżał ktoś, ktoś kochany, pod białym prześcieradłem...
Jakaś kobieta podeszła i szybkim ruchem zdjęła materiał. Zamknęłam oczy. Muszę, muszę je otworzyć, muszę zobaczyć tego kogoś... a powieki były takie ciężkie, nogi zrobiły mi się jak z waty...
Zobaczyłam kobietę, mniej więcej w wieku mojej mamy, ale jednak o innych rysach twarzy. Miała ciemniejsze i dłuższe wlosy. Poczułam dziwną radość, mimo, że to był ktoś martwy, ktoś, na kgoo być może też  czekają dzieci...
Popatrzyłam na babcię. Patrzyla się z uwagą na twarz owej kobiety.
-To... to nie ona... - powiedziała cicho - Ona miała krótsze i jaśniejsze włosy, inną twarz... O tak, i wąskie usta...
- Dziękujemy, poprosimy jeszcze kilka osób z rodziny, aby to potwierdzili, i jeszcze kilka testów.. Za kilka dni damy znać.
***
Kwadrans później siedzieliśmy w milczeniu w pokoju. Babcia patrzyła znów przez okno.
- To było straszne... ale wiem, wiem, że to nie ona...
Nie odpowiedziałam. Tak, to nie była ona. Wierzę w to...


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-15, 06:10
w kryminał to zamieniasz xDDDD
no ale fajnee XDDD i jak chcem CD!! xD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-15, 15:56
o lol! Widzę, że tu się nam kryminał szykuje... :shock:  :shock:  :shock:

Pisz dalej! :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2007-11-16, 17:23
fajne :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-11-17, 10:19
Genialissimo. :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-20, 16:03
Moniś! Nie leń się tak! Gdzie c.d.?


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-20, 16:43
*24 styczeń*

Godzina 17:54

Dzisiaj nie wytrzymałam bez szkoły. Sąsiadka obiecała przyjść do babci aby się nią zająć. Z dziwnym zadowoleniem ruszyłam do mojego "ukochanego" budynku. Na wstępie usłyszalam slowa typu "nie martw się" co mnie zdenerowało
- Dajcie mi spokój, dobrze? Tymi słowami niczego nie zdziałacie, a tylko mnie zdenerwujecie...
Mała grupka, która mnie otoczyła powoli się rozeszla. Poczułam, ze ktoś trzyma dłoń na moim ramieniu.
- Będzie dobrze.
Zaczęłam się śmiać. Głośno i bez wstydu. Tak poprostu, bez powodu. Z siebie samej, z tej sytuacji...
- Ona naprawde jest stuknięta - uslyszałam szept. Odwróciłam się w kierunku jakiejś dziewczyny, która widocznie zauważyła, że usłyszalam. Patrzyła z otwartymi ustami.
- Jakiś problem? - warknęłam
Tę całą sytuację przerwała dyrektorka, chwyciła mnie za ramię i pociągnęła za sobą do gabinetu.
- Może lepiej by było, jakbyś zostawała w domu? Przynajmiej narazie, mam kontakt z psychologiem... Doszliśmy do wniosku, że nie powinnaś narazie tu przychodzić, ze względu na inne oso...
Nie dokończyła. Złapałam kurtkę i wybiegłam.
Znowu uciekłam przed problemem.

Godzina 21:14

Babcia znowu siedzi przed oknem. A ja nie wyrabiam. Mają nas codziennie brac do psychologa, zwłaszcza mnie, bo tak zażyczyla sobie moja dyrektorka.
Wariuję. Ciągle myślę o mamie, wyobrażam sobie co może jej być, gdzie jest. I nie są to pozytywne myśli. I widzę tę kobietę.
Potwierdziło się, to nie moja mama.


Wiem, że krótko. Wybaczcie :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Karen w 2007-11-20, 16:52
dramat psychologiczny xDDD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2007-11-20, 17:44
coraz lepiej ^^''


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-20, 20:55
Kryminał... oby tylko był ze szczęśliwym zakończeniem...


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-11-20, 23:16
cd, cd, cd!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-21, 07:14
kryminał xDD
szkoda że nie triller psychologiczny xD pełny psychopatów i zabójstw xD
Ale i tak bombowe ^^


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-21, 15:16
ale dzieki temu jest takie inne :) Niepowtarzalne :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-21, 17:07
Dzię-ku-ję :cmok:


*25 styczeń*

Godzina 22:45

Dzisiaj byliśmy z wizytą u psychologa. Zadał kilka tak głupich pytań, że aż śmiesznych. Robią z igły widły. Około 12 wrociłyśmy do domu. Babcia zasiadła pod oknem, a ja zajęłam się gotowaniem obiadu. Aż dziwne, że się tak usamodzielniłam. Kilka dni temu wściekałabym się na mamę, gdybym wróciła ze szkoły, a obiad nie byłby gotowy. Mieszałam zupę i usłyszałam kroki na korytarzu. Podeszłam do drzwi. Ktoś szybko się zmył. Otworzyłam je i wypadła jakaś karteczka.

"To już dzisiaj"

Przeczytałam ją drugi raz. Czwarty. Dwudziesty. Co dzisiaj? Kogo to dotyczy?
- Kochanie, zupa już gotowa - przerwał moje rozmyślania krzyk babci.
Wcisnęłam kartkę w kieszeń. Nałożyłam babci i usiadłam patrzac w ścianę.
- Ty nie jesz? - spytała. Jadła pierwszy raz od wczorajszego wieczoru, co mnie ucieszyło.
- Nie, nie jestem głodna - wytłumaczyłam.
Czułam, że coś mnie trafi. Nie wytrzymałam, zarzuciłam szalik i wyszlam na  dwór. Chodziłam pustymi uliczkami. Chciałam usłyszeć odpowiedź na wszystkie moje pytania.
- Pssst! - usłyszałam na plecami - tutaj jestem!
Rozejrzałam się. Nikogo nie widziałam.
- Heeej, ślepa jesteś? - jakiś miły głos dobiegł z ciemności. Ujrzałam cień jakiegoś mężczyzny, a raczej chłopaka.
- Ale... my się nie znamy - odpowiedziałam
- Znamy, znamy. Ale niestety nasz kontakt ograniczał się do komunikatorów internetowych - mrugnął
- Aaach, to ty... zadziwiające - uśmiechnęłam się.
Czułam ze żołądek podskakuje mi do gardła. Byliśmy tylko my i cisza. Tak, to napewno on. Poprawiłam szybko kosmyk włosów, który wyszedł spod ciasno upiętych włosów. Odchrząknął
- Już nie poprawiaj i tak wyglądasz ślicznie.
Milczałam. Czułam, że się rumienię i ogarnia mnie dziwna błogość.
- Jak mnie tu znalazłeś? - spytalam, gdy tylko ochłonęłam
- Tak się zdarzyło, że jesteśmy z jednego miasta. Wybrałem się na spacer i spotkałem anioła.
Odprowadził mnie do domu, podał swój adres i wolno odszedł do siebie.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2007-11-21, 18:45
fajne ^_____________________________________________^


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-11-21, 20:52
cd, daj, cd xD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-22, 06:54
dokladnie cd XD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Jaśka w 2007-11-26, 22:03
Czytam od początku, ale nic nie komentuję, ale widzę, że trzeba skomentowaćbo autorka sie obija ;)
MoniŚ świetne, cd daj kochana wreszcie ;p


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-11-26, 22:12
Nieźle, nieźle...
Ona mu podała w rozmowie przez internet swój adres? :P Nieładnie, nieodpowiedzialna dziewczynka :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-11-27, 16:01
Ona mu podała w rozmowie przez internet swój adres? :P Nieładnie, nieodpowiedzialna dziewczynka :P

Nie, on ją znał "z widzenia", zagadał do niej przez neta znając ją z widzenia :P . A później przypadkowo się spotkali.

*26 styczeń*

Godzina 20:54

Wczorajszy dzień ciążył na mnie w dziwny sposób. Czułam, że on wie o mnie wszystko, a ja o nim nic... Usiadłam pod oknem biorąc przykład z babci i patrzyłam na płatki śniegu wirujące za oknem. Wyciągnęłam z kieszeni kartkę i w słabym świetle pobliskiej latarni przeczytałam adres. W okolicy mieszkała moja koleżanka, aczkolwiek rzadko tam bywałam. Włączyłam komputer. Był. Gdy tylko się pojawiłam, napisał do mnie.

On: Cześć
Ja: Hej
On: Masz ochotę na spacer?

Szybko ustaliliśmy miejsce spotkania. Długo się zastanawiałam, czy mam iść. W obecnej sytuacji... I znowu przypomniała mi się mama. Wydarzenia mignęły mi przed oczami niczym film. Szybko włożyłam buty. Mijałam pobliski sklep z ogłoszeniem o zaginionej kobiecie... Moja mama. Zamknęłam oczy i przeszłam truchtem. Mijałam kolejne ulice. Zobaczyłam go siedzącego koło pomnika. Zacisnęłam pięści i wzięłam głęboki oddech. Ujrzał mnie gdy byłam już blisko i był wyraźnie zaskoczony
- Ooch, witaj! -zawołał wstając. - Przepraszam, że nie zauwazyłem cię wcześniej, ale zamyśliłem się - dodał
- Nie szkodzi - uśmiechnęłam się.
Chodziliśmy po uliczkach rozmawiając o wielu rzeczach. Chwalił się jak mnie widział kilka miesięcy temu, jak rozpoznał mnie, gdy pokazałam się ostatni raz w szkole, a później dowiedział się o mnie od znajomych, że to moja mama zaginęła...
Po kilku godzinach przemarznięta postanowiłam wrócić do domu. Odprowadził mnie. Staliśmy patrząc na siebie bez słowa.
- No to... cześć!
Nawet nie minęła chwila, kiedy chwycił mnie za ramiona i pocałował. Stałam przerażona patrząc jak z radością udaje się w stronę swojego osiedla. A widziałam tylko na jego cień znikający za blokami. "Wreszcie znalazłam szczęście" - pomyślałam.



Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-20, 15:27
Ty się dziewucho nie leń tylko pisz!!! A nie tu jakaś przerwa nastała :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-12-20, 15:30
Skoro nikt nie czyta to nie widzę sensu wysyłania kolejnych części ;) . Nie będę pisać postu pod postem, zwłaszcza że mało kto już to wchodzi.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-20, 15:34
Jak to mało kto? Zaczęłabyś pisać to by wchodzili :)  A jak nie to ja zawsze napisze :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-12-20, 16:16
pisać mi tu! rozkaz


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-12-21, 00:23
e,e! CD ma być;)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2007-12-21, 11:49
pisz dalej T^T!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-12-21, 18:14
*27 styczeń*

Godzina 22:45

Rano zbudziłam się z uczuciem dziwnej lekkości. Cały świat wydawał mi się piękniejszy. Co chwilę widziałam jego piękne zielone oczy, równie piękne czarne zmierzwione przez wiatr włosy, uśmiechnięte usta...
Odwróciłam się na drugi bok, przeciągnęłam się i usiadłam na łóżku. Pokój nie był w za dobrym stanie - ba! - ubrania leżały na ziemi, na dnie szafy walały się sterty książek a cały ten bałagan był przykryty grubą warstwą kurzu. Wbiegłam do łazienki, umyłam się, przebrałam i zeszłam do kuchni. Stanęłam jak wryta. Oto babcia uradowana prowadziła zaciętą rozmowę... z M. numer dwa. Hmm no tak, może teraz aby wyrzucić całkiem pana "M1" z pamięci, będe pisała tylko M i to będzie się odnosiło do pana z którym wczoraj się spotkałam? Tak, to  dobry pomysł. Pana M1 wyrzuciłam dawno ze swojego życia podobnie jak bukiet od niego. A wracając do bukietów - na stole w wazonie był ogromny bukiet róż.
- No widzisz co twój kawaler przyniósł? Zobacz, jakie piękne! - roześmiała się babcia.
M wstał na mój widok i uśmiechnął się. Ja stałam jak wryta i milcząc patrzyłam raz na babcię, raz na M...
- Usiądź kwiatuszku, zjedz śniadanie. Kawa już czeka na ciebie - powiedziała babcia i gdy usiadłam podsunęła mi pod nos kubek i talerz z kanapkami.
- Przepraszam, że nie zapowiedziałem wizyty, ale sam myślałem że pójdę do cioci pomóc jej, ale plany się zmieniły i pomyślałem że wpadnę do ciebie - wytłumaczył się M, a rumieniec pokrył jego policzki.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam - Widzisz, poznaleś nawet moją babcię - zaśmiałam się.
I tak oto przegadaliśmy dwie godziny. Aż wkońcu M wstał.
- Pozwoli pani, że porwę pani wnuczkę na spacerek? Pogoda ładna, szkoda siedzeć w domu.
- Dobrze dobrze, co będziecie wy młodzi tutaj z babuszką siedzieć...
- Ojej, babciu! Nie przesadzaj. To jak, mogę iść? - uśmiechnęłam się do babci
- Idźcie, idźcie. I dziękuję za róże! - powiedziała na pożegnanie.
Wyszliśmy trzymając się za ręce. Wszystko było takie piękne... Poszliśmy do kawiarni, później nad zamarznięte jeziorko. Siedzieliśmy na pomoście, oparłam głowę na jego ramieniu. Tylko my i cisza wokół nas.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-21, 19:43
Bardzosz ładnie :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-12-21, 20:21
dokladnie


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-12-22, 12:16
*28 styczeń*

Godzina 22:23

Popołudniu znów postanowiliśmy iść na spacer. Czułam że świat jest piękniejszy. Mimo wszystko cały czas myślałam o mamie. Codziennie dzwoniliśmy w wiele miejsc. Zaginęła bez śladu. Szliśmy właśnie przez zaśnieżone uliczki. Rozglądałam się aby znaleźć cokolwiek związanego z moją mamą. Zatrzymałam się przy starym domu. Okna były zabite deskami, zamiast szyb wszystko było zakryte folią. Stara, drewniana budowla, jedynie kruszący się komin z czerwonej cegły odróżniał się na tle pola położonego za chatką.
- Poczekasz tu...? - spytałam M. i zbliżyłam się w stronę drzwi - To zajmie tylko chwilę.
- Jasne. Ale po co tam idziesz? - spytał z lekkim przerażeniem
- Chcę coś sprawdzić, proszę...
- No dobrze. Jak coś to wołaj. Poczekam przed drzwiami.
Zbliżył się i oparł o ścianę ganku. Uchyliłam masywne drzwi, które głośno zaskrzypiały. Zamknęłam oczy i poszłam dalej. Coś musnęło mnie po nodze i przerażona otworzyłam powieki. Na podłodze leżał koc. Poszłam dalej. Trafiłam do najprawdopodobniej największego pomieszczenia w domu. Zielonkawe ściany gdzieniegdzie miały jasne kształty, zapewne tutaj wisiały jakieś obrazy... Cały pokój był pusty, jedynie w kącie była jakaś zasłona zwisająca smętnie od sufitu do podłogi. Stałam jak wryta, ale ciekawość wzięła górę. Stopy same zbliżały się do ciemnego materiału. Dotknęłam go dłonią i zajrzalam co było za nim...
Na malowanym dziecięcym krzesełku leżała porcelanowa lalka z podartą sukienką. Szeroko otwarte oczy patrzyły w sufit... Serce zabiło mi szybciej, coś leżało pod nią... wyciągnęłam coś jasnego. Długi, piękny szal, kremowy...
Czułam, że nogi mi się uginają. Widziałam mamę, ciągnącą sanki na których siedziałam rozbawiona. I ten szal...
Cofnęłam się. Dłonie zrobiły się gorące, ogariała mnie rozpacz. Chwyciłam szal i wybiegłam. Wyminęłam M, tak bardzo chciałam szybko być w domu...
- Poczekaj! - uslyszałam krzyk
Dogonił mnie i mocno przytulił.
- Już dobrze... Nie płacz, proszę. - powiedział spokojnym głosem i przytulił do siebie - Chodź do domu.
Po kilku minutach byliśmy w mieszkaniu. Babcia wstała na widok moich zapłakanych oczu.
- Kochanie, co... - nie dokończyła. Spojrzała na szalik. Wzięła go delikatnie.
- Taki sam jak twojej mamy... Sama go szyłam
***
Dwie godziny później byliśmy na komisariacie. Powiedzieliśmy wszystko.
- Dziękujemy, to napewno pomoże. Zaraz kogoś tam wyślemy, to nie mógł być przypadek.

To nie był przypadek.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2007-12-23, 15:07
Cuuudne :)
akcja sie rozwija, super :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-24, 11:07
Cuuudne :)
akcja sie rozwija, super :D

:D nie mogłabym tego lepiej ująć :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-12-24, 18:23
Cuuudne :)
akcja sie rozwija, super :D
dokładnie, dokładnie.
CD!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2007-12-24, 23:01
piiiiiiiiiiiiiiiiiiisz, ale wiecej niż 1 czesc ;p


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Iza13 w 2007-12-25, 20:03
Myślałam że tu juz jakaś nowa część, a tu nic
MoniŚ obijasz się dziewczyno ;) dawaj CD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-12-25, 20:50
*29 styczeń*

Godzina 19:27

Wczorajszy dzień nie pozwalał mi zasnąć. Leżałam patrząc na szafkę. Obok siedział M, gładząc mnie po włosach.
- To trop, Kochanie - uspakajał mnie - To wskazówka, która przerwała ciszę. Teraz znajdą twoją mamę.
Odwróciłam się tylko i popatrzyłam w ścianę. Było daleko po północy, a ja wiedziałam, ze nie zmrużę oka.
- Połóż się obok, a nie tak siedzisz. Już pewnie jesteś zmęczony - szepnęłam.
- Muszę nad tobą czuwać - odpowiedział spokojnie - Nie zasnę póki nie będę pewny, że śpisz.
Poczułam coś niesamowitego. Serce biło mi szybciej, widziałam obok osobę, którą kochałam ponad życie, mimo krótkiej znajomości. Położył się i przytulił mnie mocno. Przybliżyłam się i wtuliłam twarz w jego ubranie.
- Kocham cię... - usłyszałam te słowa, tak nieśmiale wypowiedziane. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się.
- Ja ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo. Gdyby nie ty...
Przytulił mnie jeszcze mocniej i pocałował w czoło. Tak czule...
***
Wstałam około jedenastej. M. spał spokojnie. Na palcach weszłam do kuchni i wyciągnęłam świeże pieczywo kupione przez babcię, zaparzyłam herbatę. Po pięciu minutach wniosłam wszystko na tacy.
- Dzień dobry, śpiochu. Śniadanie już czeka. - powiedziałam zbliżając się do niego.
Z jeszcze zamkniętymi oczami ziewnął i przeciągnął się. Popatrzył po chwili na mnie.
- To... przygotowałaś dla mnie? - powiedział siadając na łóżku - Po co, przecież to ja ci powinienem przygotować.
- Nie przesadzaj - zaśmiałam się
Pół godziny później wyruszyliśmy w stronę komisariatu. Przywitała nas miła policjantka.
-Dzień dobry. Przechodząc do konkretów - to był szal twojej mamy. Ten ślad nas bardzo naprowadził, mamy wskazówkę... Ale nie chcę zdradzać szczegółów, ale muszę powiedzieć, że wszystko idzie w dobrym kierunku i mamy nowy trop.
- Dziękuję... Powiadomię babcię - powiedziałam i wyszłam.
Jakoś dziwnie szczęśliwa udałam się do domu. Babcia z niecierpliwością czekała na mnie przy drzwiach.
- I co? Co powiedzieli? - dopytywała się.
- Maja nowy trop. Będzie dobrze. - Te słowa miały nie tylko ją pocieszyć, ale i mnie.
Popołudnie spędziłam na rozmyślaniach i przypuszczeniach. Zasnęłam z uśmiechem.

Wybaczcie że krótko. ;)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-12-26, 08:19
ale i tak fajnie


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2007-12-26, 11:55
łyyy... xD

dawaj jakieś sceny miłosne! xD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-26, 13:57
No..... to będzie kryminalne romansidło :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-12-26, 20:40
dawaj jakieś sceny miłosne! xD

Co rozumiesz przez słowo "miłosne"? :P ... :lol:

Dzisiaj coś napiszę ;)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2007-12-26, 21:55
a takie różne :lol: ostatnio mam faze na to [czy ja nie jestem jakaś niezaspokojona...? ;p ] [to <pac!> znajdź se chłopa<pac> _o_! XDDDD] jak ja lubie do siebie gadać ^^"


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-26, 22:09
MoniŚ miałaś coś napisać ;d


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-12-28, 16:49
Aż mnie dreszczyk przeszedł, gdy czytałam o znalezieniu tego szala. Dalej, dalej, dalej!! Na jaki nowy trop wpadła ta policja? Jestem ciekawa!  :jupi2:

A sceny miłosne się przydadzą :D  :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-12-28, 22:24
*30 styczeń*

Godzina 21:45

Wczesnym popołudniem przyszedł M. z jakąś dziwną radością.
- Moja mama zaprosiła cię na dzisiejszy obiad - powiedział bez przywiatania - Strasznie się cieszę. Wreszcie pozna moją piękną i inteligentną dziewczynę.
- Pewnie że przyjdę - odpowiedziałam - Zaraz się przebiorę.
Podeszłam do szafy i złapałam za dżinsy, bluzę po czym ruszyłam w stronę łazienki.
- A nie lepiej... - dogonił mnie M. - Abyś włożyła sukienkę? Moja mama mówi, że chodzenie na obiady zwłaszcza tak uroczyste w codziennych spodniach...
- Aha. - odpowiedziałam. Wściekła odłożyłam ubrania na dno szafy i wyciągnęłam piękną czarną sukienkę, którą dostałam od babci.
- O tak! - ucieszył się - Ta będzie idealna.
Szybko zebrałam się i wyszliśmy. On mieszkał dwa osiedla dalej, w dużym, zadbanym domu. Weszliśmy do środka. Piękny korytarz i wszystko jakby ułożone na swoje stałe miejsce. Byłam przyzwyczajona do bałaganu, w końcu zawsze coś się znalazło do sprzątnięcia, ułożenia... Tu było inaczej. Wydawało się, że tutaj nie pasuje ani odrobina kurzu. Zdjęłam płaszcz a on zaprowadził mnie do kuchni. Czekała tam wysoka, szczupła kobieta. Dość młoda, zabdana. Całkowite przeciwieństwo mojej mamy, która nosiła znoszone spodnie, rozciągnięte swetry i nieustannie pałała energią. Oschle spojrzała na mnie. M. nas przedstawił, a my ruszyliśmy do jadalni. Nie różniła się od innych pomieszczeń, była równie idealna jak inne części domu. Siedziałam jak na tureckim kazaniu widząc jak matka M. przyniosła wazę z zupą. Szybko zabrałam się za to, aby napełnić talerz i po minucie wcinałam obiadek. Moje zadowolenie przerwało delikatne odchrząknięcie.
- A panienki nie nauczył nikt, że przed jedzeniem należy ułożyć serwetkę na kolanach? - Uśmiechnęła się ironicznie jednym kącikiem ust.
Łyżka spadła mi na talerz wydając hałas, który poniósł się echem po wielkim pomieszczeniu. Popatrzyłam ze wstydem na serwetkę.
- Nie. - odpowiedziałam krótko.
- To przykre.
Poczułam falę wściekłości. Mój żołądek wypełniła wielka pustka nie do zapełnienia żadnym jedzeniem. Wcisnęłam na kolana serwetę i szybko opróżniałam zawartość miski.
- Mój Boże, dziewczyno - złapała się za głowę - Czy ty nie jadłaś śniadania? Jesteś niewychowana. Tak szybko jeść! Udławisz się!
Wstałam. Oblała mnie fala wściekłości.
- Wolę się udławić niż patrzyć więcej na panią...
M. wstał i złapał mnie za ramię.
- Uspokój się... - szepnął - przeproś i usiądź - powiedział tak, aby jego matka nie dosłyszała.
- Ja mam ją przeprosić?! Za co?! - krzyknęłam.
Nasze oczy się spotkały. Widziałam jej zmarszczone brwi.
- Jest pani wredną, starą ropuchą. Niech pani się wypcha tym świństwem - złapałam za wazę i wylałam ją na dywam. - Do widzenia! A raczej nie-do-zobaczenia, bo nie mam zamiaru oglądać pani... tempego wyrazu twarzy!
Szybko wybiegłam. Jeszcze długo słyszałam za sobą jej krzyk.
Gdy tylko dotarłam do domu zaknęłam drzwi na klucz i rzuciłam się na łóżko. Poczułam w oczach  łzy. Zadzwonił telefon.
- Kochanie... - usłyszałam w słuchawce - Przepraszam za nią, ona jest o mnie zazdrosna i próbuje pokazać, że nie jesteś mnie warta, ja...
Wyrwałam kabel od telefonu.
***
Po kwadransie słyszałam pukanie do drzwi.
- Otwórz, wiem że tam jesteś! - dobijał się - Proszę, wytłumaczę Ci wszystko!
Nie odpowiedziałam. Słyszałam jego kroki gdy schodził na dół korytarzem.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-28, 22:51
No, no.... ale głupia ta matka :P  Ale oni będą razem (znaczy bohaterka i M) ? :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kostka w 2007-12-28, 23:40
mało! mało! mało! mało! next ma byc na 10 stron w wordzie! xD czcionka 9 xD


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Shall w 2007-12-28, 23:50
aa! Moniś, ale się tu dzieje ;d cd prosimy!
bo aż mnie ciekawość zżera, co będzie dalej... ;)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-29, 00:14
MoniŚ my będziemy narzekać....

WIęCEJ, WIęCEJ !!!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2007-12-29, 10:53
*31 styczeń*

Godzina 20:43

Sama nie zauważyłam kiedy zasnęłam. Rano zobaczyłam babcię, która stała nademną.
- Co... co wczoraj zrobiłaś gdy poszlaś do niego na obiad? - spytała babcia we wstępie - Ta kobieta do mnie zadzwoniła i powiedziała, że nie dość że zachowywałaś się jak dzikuska, to jeszcze zniszczyłaś jej dywam! Skąd ja wezme pieniądze na odkupienie jej tego?
- Mój Boże, babciu! Ty nie słyszałaś jak o mnie mówiła. To normalne że się zdenerwowałam.
Ruszyła w stronę drzwi.
- To nie jest normalne.
Wyszła. Położyłam się znowu na łóżku. Co teraz pomyśli o mnie M. po tym obrażeniu się za nic? Zjadłam śniadanie i sięgnęłam po telefon. Jakoś udało się się umocować kabel aby dało się zadzwonić. Odebrał M. Naszczęście.
- Słuchaj, chciałam bardzo, bardzo, bardzo cię przeprosić... Nie wiem co mi odwaliło.
Nastała chwila ciszy.
- Nie szkodzi. Wytłumaczyłem wszystko mamie. Ona sama stwierdziła, że zachowała się idiotycznie. Ale taki jej charakter.
Uśmiechnęłam się do słuchawki. Jaki on jest kochany!
- To co, spotkamy się dzisiaj?
***
Kilka godzin później byłam u niego. Jego matka wyglądała tak samo tajemniczo jak wczoraj.
- Ja... chciałam panią przeprosić - podeszłam do niej - zachowałam się idiotycznie.
- Nie szkodzi - odpowiedziała szorstko.
Te przeprosiny nic mi nie pomogły. Poczułam, ze świdruje mnie swoimi oczkami. Spojrzalam na dywan w jadalni. Był wymieniony na równie piękny.
Wymigałam się od siedzenia w tym domu bólem brzucha bo chciałam jak najszybciej wyjść z tego strasznego miejsca. Czułam się w nim jak w tej starej chatce gdzie znalazłam szal...
A co do szala, to narazie cisza.
Martwię się.


Kostka moja kochana siostrzyczko, jeżeli chcesz SCENY MIŁOSNE to tu przyczep tabliczkę że wstęp od lat 18 xDDD . Moze ktoś powinien napisać dla Ciebie jakąś powieść erotyczną? :lol:


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2007-12-29, 12:50
Za mało. Więcej, daj cd!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2007-12-29, 15:06
Więcej, więcej... !!!!
Co to ma być? Tak mało?
Więcej, więcej .... !!!!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2007-12-30, 13:30
Świetne, ale ciągłe odczuwam głód ciagu dlaszego!!

WIĘCEJ!!

Kto skanduje ze mną? :D WIĘCEJ! WIĘCEJ! (...) WIĘCEJ! :D :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2008-01-15, 16:07
*1 luty*

Godzina 23:16

Popołudniu babcia wybrała się na kilka godzin do mojej ciotki. Skorzystałam z okazji i zaprosiłam M. W milczeniu weszliśmy do mojego pokoju. Położyłam się na krwistoczerwonej pościeli.
- Wiesz, czasem myślę jak to w ogóle się stało. Znamy się tak krótko, a wydaje mi się, że znam cię od urodzenia... - powiedział cicho - Jestem w stanie ci zaufać, chociaż nie wiem, czy mnie nie oszukasz...
Milczałam. Usiadłam i oparłam się o jego ramię. Spojrzałam na jego piękne oczy. Tak, zielone... Takie piękne i ciepło patrzące. I te czarne zmierzwione włosy. Usta zawsze tworzące uśmiech, silne męskie dłonie. Wszystko to powodowało że czułam się taka dowartościowana i szczęśliwa. Patrzyliśmy tak na siebie w milczeniu siedząc naprzeciwko na moim łóżku. Oj tak, chciałam... chciałam patrzeć tak na niego, dotykać go i mówić jak bardzo go potrzebuję. Widziałam jak uśmiecha się do mnie... Objął mnie mocno. Poczułam jego usta na moich, później na szyi. "Co on robi?!" - przeknęło mi przez myśl. Poczułam jego silną rękę dotykającą moich pleców. Dotknęłam jego twarzy. Nadal się uśmiechał.
Usłyszałam otwierające się drzwi. Prawie zleciałam z łóżka, wybiegłam i zobaczyłam babcię. Patrzyła na mnie zszokowana widząc mnie zmieszaną, zwłaszcza że za mną stał M.
- Ojej, wpadłam za szybko chyba - złapała się za głowę z uśmiechem - Oj wy młodzi... A ja stara babuszka tak wpadam. Miałam wrócić później ale tak wypadło... - zaśmiała się - No, nie gniewajcie się...
Zaczeliśmy się śmiać. Babcia zaparzyła nam kawę, a my patrzliśmy na siebie inaczej niż zwykle. Czulej.


Telenowela brazylijska :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2008-01-15, 16:18
taaak xD telenowele sa takie wzruszajace... chlip xDD dzolk
fajne jak zawsze tylko krotkie!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2008-01-15, 17:39
nadrobiłam zaległości :PPP świetne!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2008-01-15, 18:17
Łaadnie. :D Czekam z wytęsknieniem na część nową, tylko nie dawaj nam już tak długo czekać, proszę! :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: MoniŚ w 2008-01-15, 20:46
*2 luty*

Godzina 22:46

Wczorajszy dzień spowodował, że nie mogłam zasnąć. Jak tu można zasnąć po czymś takim? Niby byłam szczęśliwa, a zarazem wszystko rozegrało się tak szybko... Właściwie to nie wiem o nim za wiele. A on umie mnie przekonać. Aby rozwiać wszelkie wątpliwości postanowiłam z nim poważnie porozmawiać. Przed tym przyszłam do babci.
- Babciu, co myślisz o moim chłopaku? - spytałam, wchodząc do kuchni - Czy jest wporządku?
Babcia się namyślała.
- Kochanie, to twoje życie. On jest inteligentny, szanuje cię... Ale krótko go znasz. I to mnie niepokoi.
Przygryzłam wargę. No tak... Znam go BARDZO krótko... Szybko włożyłam kurtkę i ruszyłam w stronę jego osiedla. Przywitała mnie jego matka.
Wczoraj powiedział mi, że jej mąż, a ojciec M. zostawił ją gdy znalazł nową pracę. Wybrał karierę, nie rodzinę. Zabolało mnie to. Sama wychowywałam się bez ojca, ale u mnie to był inny przypadek. Mój ojciec zginął w wypadku gdy miałam dziewięć lat.
- Witaj Kwiatuszku - przywitał mnie całusem w policzek.
Poszliśmy do jego pokoju. Porządek który tutaj panował mnie poprostu zadziwiał. U mnie tak nie było nawet 5 minut po sprzątaniu...
- Chciałam z tobą porozmawiać... - powiedziałam ściszonym głosem.
- Ach, dobrze. Przyniosę coś do jedzenia. - odparł troche zmieszany.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zaintrygowały mnie jakieś kolorowe kartki wystające spod książek. Popatrzyłam na schody. Nikt nie wchodził. Będę grzebać w czyichś rzeczach? Zniżę się do tego poziomu? Ciekawość wzięła górę. Podobnie jak wtedy, gdy znalazłam szal mamy... I ta ciekawość mi pomogła. Może będzie tak i tym razem? Podeszłam szybko do biurka. Czułam, że serce tłucze mi się po żebrach. Z jednej strony nie chciałam tego zrobić, z drugiej musiałam... Chwyciłam karki i przejrzałam.
"Kochany Misiaczku!". Tak, ten list... od kogo to? Usłyszałam, że M. wchodzi po schodach. Co zrobić? Muszę to przeczytać! Data wstazywała na to, że to list pisany wczoraj... Coraz wyraźniej słychać kroki. Złapałam karkę, zgięłam i wcisnęłam do kieszeni. Podobnie z drugim, którego nie zdążyłam obejrzeć.
- Ciasteczka. Moja babcia upiekła - uśmiechnął się.
Patrzyłam na niego głupkowato jakby był z innej planety.
- To o czym mieliśmy rozmawiać? - spytał.
- Ee... Babcia dzwoniła że muszę zaraz być w domu. No to cześć!
Nie pożegnałam się zbyt czule. Szybko ruszyłam w stronę swojego domu. A jak dowie się że mu ukradłam te listy? Nie dość, że kradzież, to jeszcze to! Ale moje nogi same niosły mnie do mojego mieszkania. Rzuciłam buty na środek korytarza i po chwili siedziałam z liścikami.
"Kochany Misiaczku!
Jesteś taki słodki, ale oddaj mi ten piórnik, zobacz jak facetka sie na nas gapi!
Paweł."
Zaczęłam się śmiać. Spojrzałam na drugi list, podobny, ale więcej niecenzuralnych słów. "Ależ ja jestem głupia" - przemknęło mi tylko. Kwadras później zawstydzona tym wszystkim wróciłam do M. gdy tylko wysłalam go na dół pod byle jakim pretekstem, odłożyłam liściki na swoje miejsce.
A rozmowę przełożyłam na jutro.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2008-02-09, 13:09
hahah :D zazdrość się szerzy :D :P

Świetne, ale proszę o dłuższe!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2008-02-09, 14:22
MoniŚ ty leniu zza pieca!! Gdzie dalsze części??!! :P


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: anas w 2008-02-09, 14:23
Właśnie!


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: PPSIARA w 2008-02-24, 23:14
Moniś, kochanie, dawaj CD;>


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2008-02-27, 21:41
Moniś, ja cię błaaagam :prosze:
A tak w ogóle to ślicznie, ja cię podziwiam, że tak interesująco i świetnie piszesz. :)


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2008-03-02, 19:08
No ileż my możemy czekać? Moniś, dziewczyno, nasze zapasy cierpliwości zaczynają się wyczerpywać.


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: Kar w 2008-04-24, 21:47
MoniŚ... rusz tyłeczek.... mówiąc ładnie :D


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: meraviglia w 2008-04-25, 16:02
Właśnie. Żyjesz w ogóle jeszcze? ;p


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: ogryzek w 2008-04-27, 10:33
jezu no xd


Tytuł: Odp: 365 dni i... ona
Wiadomość wysłana przez: DuniA w 2008-04-27, 17:58
Chyba sie nie doczekamy ;p
A szczerze mowiac mnie tez to wkrecilo xD