O, trzeci komentarz.
Ha. Neicałe 2 tygodnie, ale jednak jest;]]] W piątek też postaram się coś wrzucić, ale chyba to będzie Wakacyjny Bonus... zobaczę jeszcze:p
Nazajutrz, Fdrogo z Sumem poszli sobie na spacer. O, tak. Zwyczajnie. Nie jak geje. Co to, to nie.
Ech... Wam to tylko jedno w głowach. Jak lesbijki też nie.
NIE! NIE JAK HOMOOBOJNIAKI!
No to sobie idą, a tu napotykają owsiki. W sumie Fdrogo nie przepada za nimi. Zawsze jak jest przy nich z Sumem, to spada na drugi plan, a Sum kupuje pamiątki.
Tym razem jednak dowiedzieli się czegoś. Czegoś ważnego. Vivadriela chce z nimi porozmawiać. Pomyśleli, że może coś dostaną, więc zjawili się u niej.
- Witaj, Vivadrielo! – rzekli.
- Och, jacy z was dżentelmenele. Czy jak się nazywali ci no... – zamyśliła się. – Do rzeczy, oto jest Wielkie Yo Lustro Vivadrieli.
- Aha. – odparł Fdrogo. – Lubię lustra. Mają miękki spód.
- Ale wy jeszcze nic nie wiecie! To lustro jest niezwykłe, bo... – Vivadriela urwała w połowie zdania, gdyż Sum coś mruczał.
- Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najseksowniejszy w lecie. – powiedział towarzysz Fdroga. – Jak to Zmaragorn?! Zniszczę cię! A masz! – wyciągnął patelnię, ale właścicielka Wielkiego Yo Lustra Vivadrieli, go powstrzymała.
- Stop! Cholera, nie dociera do ciebie, że ono przewiduje przyszłość? Która może się zdarzy.
Przyszłość, która może się zdarzy... gdzie ja trafiłem? – zapytał siebie Fdrogo, oczywiście nie mówiąc tego na głos.
- Fajno. – stwierdził Sum. – Ja chcę zobaczyć!
- Ok. – zgodziła się Vivadriela. – To patrzaj.
Nic ciekawego.
Zszokowany Sum popatrzył się na trawy, które otaczały ich, robaków. W głębi duszy, chciało mu się płakać oraz wyciągnąć patelnię i pobiec do Szajer. Nie wierzył w to co zobaczył.
- To... to niemożliwe! – rzekł piskliwym głosem, zaraz potem zmieniając ton na mechaniczny. Wziął narzędzie zbrodni i powiedział – Ber-ser-ker Mo-de!
W oczach jego pojawił się dziwny blask, który wam muszę dokłądniej opisać, bo Władca Pierścienic to czyste fantasy, zupełnie poważne i z morałami. Blask ten był czerwony. O.
- Co się stało? – zapytał Fdrogo.
- JAK TO CO SIĘ STAŁO?! – Sum włączył Caps Locka. – ROZPIERNICZYLI TRAWY, KTÓRE PORASTAŁY MÓJ DOM.
- Sumie... ale ty chciałeś, by przestały rosnąć.
- ALE BĘDĘ MUSIAŁ ZA TO ZAPŁACIĆ! MAŁO TEGO! MOJEGO DZIADYGĘ WYWALILI NA ZBITY PYSK, CHOCIAŻ DZIELNIE BRONIŁ SIĘ GOLARKĄ.
- Straszne. – odpowiedział z nutką ironii Fdrogo.
- I TERAZ NAJGORSZE! ANDRZEJ LEPPER, TEN ROLNIK, CO TE PIECZONE ARKI HODOWAŁ, PRZEJĄŁ WŁADZĘ W SZAJER! WSZYSCY OBYWATELE SĄ ZA NIM!
- O... to dopiero straszne. Sum, wyłącz Caps Locka, bo się gorzej czyta.
- DOBRA!
- Nie wyłączyłeś...
- SHIFTU UŻYWAM! Ale już przestanę... ok, lecę do miasta.
- Robaku! – powiedziała Vivadriela. – To się może stanie! A może nie! Na razie jesteś bardziej potrzebny tutaj!
- Ano.
- I – ciągnęła Vivadriela – wyjdź na razie stąd, muszę powiedzieć coś Fdrogu.
- Nie wyjdę! Nie, nie, nieeeee... – reszta słów ucichła, bo Sum leciał od kopa Vivadrieli.(samobójczyni jedna)
Oł je. Meh ownz, chociaż ta część mi poszła... przeciętnie:p
No i to komentować, żebym pisał częściej i lepiej, gdyz komentarze mnie dowartościowują.