Heh, jeśli chcecie, to macie następną część. Pamiętała dobrze ten dzień. Pierwszy dzień szkoły był czymś niezwykłym dla każdej osoby, a Ania Jałkowska również tak uważała. Siedmiolatka właśnie pożegnała się z rodzicami i pięcioletnią siostrą i ruszyła dzielnie w stronę swojej wychowawczyni. Jej rodzice wymienili „roześmiane” spojrzenia, a Dominika cichutko wymknęła się z mocnego uścisku mamy, widać było, że się nudzi.
A Ania stanęła koło blondynki o piwnych oczach i uśmiechnęła się do niej niewinnie. Ta zrobiła dziwną minę, a już po chwili dziewczynki rozmawiały podekscytowane.
A „prawdziwa” Anna Jałkowska, patrzyła się na to wszystko z uśmiechem. Widząc siebie i Kitkę kiedy były takie... malutkie (?) wypełniało ją dziwne ciepło.
Tak by chciała, żeby było jak kiedyś...
Chciała być siedmioletnią dziewczynką z uśmiechem mówiąca wszystkim „dzień dobry”, ukochaną córeczką taty, dziewczynką, która kiedy tylko przyjdzie ze szkoły, chwali się przed mlodsza siostrą, jakiej literki się dzisiaj nauczyła...
Chciała mieć osiem lat, jeździć z Karoliną na rowery, popisując się przed nią tym, jak szybko umie jeździć na rowerze. Pamiętała te wyścigi z Kitką, czasami wygrywała ona, czasami Karolina...
Ale najbardziej chciała mieć tatę... Tego tatusia, z którym się najlepiej rozmawiało, który był w pewnym sensie jej przyjacielem, autorytetem... Ale on odszedł... Już nigdy nie wróci... Nigdy już nie będzie tak jak dawniej... Znalazł sobie inną...
Znowu w oczach Ani pojawiły się łzy.
Kiedy płacz przewyższy dumę i to,
Co wypada,
najczęściej smutek do serca się wkrada.
I choćbyś nie chciał, choćbyś się starał,
Łzy same wydobują się z oczu i cała twoja twarz jest mokra od łez.
Na ustach czujesz ich słony smak.
I nie zaprzeczysz już musi być tak... To była pierwsza zwrotka jednej z najlepszych piosenek jej i Karoliny. Kitka była lepsza w pisaniu muzyki, a Ania wolała układać teksty.
To był właśnie jej tekst.
Dziewczyno, nie płacz! Jesteś dzielna!
Wytarła oczy rękawem i cicho powiedziała „Już idę tato... Żegnaj...”.
Nagle korytarz szkolny, jej rodzice rozmyli się w mgle i Ania zobaczyła znów ten sam obraz, co niedawno.
Dominika siedziała na krześle, postawionym przy łóżku Ani. Kreśliła coś w zeszycie... Nagle drzwi sali szpitalnej otworzyły się...
Stała w nich, piwne oczy miała przykryte grzywką, a jej twarz wyrażała pewien strach, może smutek...
Karolina Tulik weszła do sali i uśmiechnęła się nieśmiało do Dominiki.
- O... Kitka... Hej... Siadaj... –szepnęła i pokazała na drugie krzesło.
- Dzięki... Właśnie przyjechałam z wakacji. Byłam w górach... –mruknęła, próbując jakoś zacząć rozmowę
- Aha... –mruknęła Dominika
- A co z... Anią...? –zapytała cicho blondynka, po kilku minutach
- Słyszałam, że ostatnio się poprawiło... Że powinna się przebudzić za kilka dni... Może nawet jutro. –powiedziała Dominika, ale Kitka zaczęła ją ciągnąć za rękaw
- Co?
- Anka... Ona... –odparła, a ciemnowłosa zobaczyła, jak jej siostra otwiera oczy...