Kolejna część, powinna być dłuższa, ale nie wiem czy jest
Czas szybko mijał na rozmowie. Okazało się że mają wiele wspólnego. Weronika opowiadała o swoim kocie syjamskim, Kacperku. Potem temat zeszedł na książki, szkołe i w końcu okazało się że są w tej samej klasie. Nagle zapytał:
-A tak w ogóle to dlaczego niektórzy nazywają cię Reds??
-Aaa... No bo jak byłam w piątej klasie to zrobiłam sobie jakimś takim szamponem czerwone pasemka przed balem karnawałowym, no i tak mi zostało- odpowiedziała zdejmując czpke i pokazując kilka czerwonych pasem. Wojtek uśmiechnął się. Nawet nie zauważyli kiedy doszli do miejsca z którego wyruszyli. Chłopak złapał patyk i zaczął grzebać w piasku, myślał co b tu zrobić.-"A może ją odprowadze"- wpadło mu do głowy.
-Ja już muszę iść- powiedziała Weronika, jej zwrok kierwał się szybującym nad nimi jaskółką. Zawsze lubiła ta ptaki.
-No to ja... może... Cię odporowadze- chłopak próbował by zabrzmiało naturalnie.
-Noo... okej.
Razem ruszyli przez las, tym razem mało się odzywali. Po chwili już byli przed jej domem. Słychć było muzyke, to jej barat nie dał się zmusić na pujście do kościoła.-"Zaraz, zaraz to ile ja czasu z nim spędziłam"-pomyślała patrząc lekko na Wojtka-"Wyszłam o szóstej... około czterech godzin!". Odwróciła się do niego.
-No to cześć- powiedziała, lekko sie rumieniąc.
-Hej. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Wojtek odszedł w dół ulicy, Rio obejrzał się kilka razy. On też odwrócił głowe by spojrzeć na dziewczyne, która po chwili zniknęł w furtce, ukrytej wśrud zielonego żywopłotu.
Weronika uśmiechnęła się. Przeszła przez wielki ogród i podeszła pod wejściowe drzwi. Poczuła zapach jajecznicy. Jest tata, czuli nie poszedł z babcią do kościoła, a może wogóle nie przyjechała. Pchnęła drzwi i weszła do środka.
-Już jestem!- krzyknęła.
-Cześć, a do kąd się tak rano wychodzi? A tan królewicz który cię odporowadził to kto? - zapytał rozbawiony tata.
-A czy ja jestem na przesłuchaniu? Byłam nad jeziorem, a ten "królewicz" to Wojtek, spotkaliśmy się nad jeziorem. Jesteśmy razem w klasie w gimnazjum. A teraz dajcie mi coś jeść, bo umiera z głodu- dziewczyna masowała się po brzuchu. Weszła do kuchni, nad kuchenką zobaczyła Majke, siostre bliźniaczke ojca.
-Cześć Majka- przywitała się dwunastolatka. Na prośbe bliźniaczki taty mówiła do niej po imieniu.
-Cześć, co to za chłopców się pod dom sprowadza- odpowiedziałą kobieta uśmiechając się.
-Ojej, ty zaczynasz zrzędzić jak tata- powiedziała, no co pan Rafał zrobił obrażoną mine, która zaraz zamieniła się w tajemniczy uśmiech.
-Weronisiu...
-Nie nawidze jak tak do mnie mówisz!
-Dobrze. No to Werka co byś powiedziała na Egipt, bo wiesz...- dziewczyna przerwała mu okrzykiem radości.
-Tak też myślałem. Za dwa dni.
-Dwa, to ja musze lecieć powiedzieć to Adze, Wojtkowi, Robertowi, Kaście i Dolowi!- powiedziała, prawie wybiegając z kuchni.
-Zaraz, zaraz... A śniadanie?
-A, śniadanie, to po śniadaniu.
Agnieszka i Kaśka były troche zazdrosne o ten Egipt, a Robert i Dolo poprosili o nieśmiertelniki. Nie wiedziała tylko gdzie mieszka Wojtek. Była taka głupia, nie spytała się go, zapomniała też o numerze gg. Przecież Robert chodził z nim do klasy, chyba powinnien wiedzieć. Stali razem na rynku. Wszystko było ty przed wojenne. Weronika uwielbiała to miejsce. Musiała się Roberta spytać czy wie gdzie mieszka Wojtek. Ale najpierw wolała pogadać z Agą, która była dziewczyną Roberta.
-Aga?
-Co?
-Możesz na chwile, musze Ci coś powiedzieć.
Aga odeszła z nią na bok.
-Myślisz że Robert wie gdzie mieszka Wojtek?
-Gusta?
-Nom.
-Werka??- Agnieszka badała ją wzrokiem.- Czy ja o czymś nie wiem.
-Aga, ty nic sobie nie...
-Czytam w tobie jak w otwrtej księdze! On ci się podoba? Prawda?
-Cooo?? Przed tobą nic nie ukruje, nawet jeśli bym próbowała... Więc nie będe kłamać: tak, tak podoba mi się!
Aga stała osłupiała. Ona nigdy do niczego tak się otwarcie nie przyznała że ktoś się jej podoba, zawsze zanim sę przyznała dręczyła ja przez dwa tygodnie.
-Aha... Może choćmy już do chłopaków, bo się dziwnie patrzą. I ja zapytam Rob, gdzie mieszka Wojtek- powiedziała Aga i odeszła do chłopaków. Weronika poszła, szurając nogami za nią.
-Robert, ty chodziłeś z Wojtkiem Gustą do klasy co nie?- zapytała na luzie Aga po chwili.-"Jak ona to robi że uniej wszystko jej wychodzi tak na luzie?"- pomyślała.
-Tak, a coo?
-No bo on będzie z nami do klasy w gimna chodził, a ja i Wronika dobrze go nie znamy, może wiesz gdzie mieszka? Pójdziemy po niego.
-Okej, to chodźmy, zaprowadze was tam.
Ruszyli w piątke w dół ulicy Makowieckiej.