Jestem w pracy, dzwoni telefon:
-Dzień dobry cz ja do Urzędu miejskiego się dodzwoniłam, dział podatki? - pyta pani, pomyłka jest to czesta bo wewnętrzny numer do podatków jest taki sam jak końcówka numeru do mojej pracy(ludzie zamiast wybrać cały numer, a potem wewnętrzny podmieniają końcówkę i dzwonią do mnie)
-Oj nie, do sklepu zabawkowego- odparłam zgodnie z prawdą i ..... rozpętałam piekło. Kobieta wyraźnie uznała, że robię sobie jaja.
-JA NIE MAM CZASU POGRYWAĆ SOBIE Z PANIĄ W GŁUPIE GIERKI!! jak pani się do mnie odnosi?? Ja jestem przedsiębiorcą!! Ja płacę 1200 Zusu , z którego Pani a wypłatę,a PANI MI JEST WINNA SZACUNEK! TO JA PANI PŁACĘ, ZE PANI SOBIE SIEDZI I KAWE PIJE!!
W międzyczasie gdy brała przerwy na oddech, kilkakrotnie usiłowałam uświadomić, że dodzwoniła się do sklepu (chyba 8 razy)- zero reakcji, kontynuowała wrzaski, że ona 10 h pracuje, i nie ma kiedy zjeść kanapki, a my zasiedziałe biurwy posyłamy jej jakieś pisma etc, itd . Podszedł ktoś do kasy, położyłam słuchawkę, obsłużyłam, założyłam kartę stałego klienta, wróciłam, kobieta wrzeszczała dalej, niepomna, że od kilku minut rozmówcy nie ma, więc uznałam, że go jednak nie potrzebuje i odłożyłam słuchawkę.
Jak już się rozpędziła chyba nie mogła wyhamować.