Zwierzęta > Co piszą inni...

Skąd pochodzą wszystkie psy

(1/1)

ZEMAT:
Marcin Ryszkiewicz


To psom zawdzięczamy nasze niezwykłe osiągnięcia, łącznie z lądowaniem na Księżycu
Udomowienie zwierząt było oprócz wynalezienia języka z pewnością najważniejszym czynnikiem odpowiedzialnym za rozwój i charakter ludzkiej cywilizacji. Od tego kto, gdzie i "kogo" udomowił, zależały - dosłownie - losy świata. Jeśli to Europejczycy odkryli Amerykę, a nie odwrotnie, i jeśli dziś "globalna wioska" ma wyraźnie europejski charakter, to dlatego, że z tych kilkunastu gatunków zwierząt, które dały się udomowić, ogromna większość związała się z człowiekiem w Eurazji, tylko kilka w Ameryce i Afryce i żaden w Australii. A to z kolei wynikało ze złożonego splotu okoliczności geograficznych, klimatycznych, ewolucyjnych i antropologicznych. Nie wszystkie grupy naszych przodków miały "pod ręką" dające się udomowić gatunki zwierząt (np. australijskie torbacze zupełnie się do tego nie nadawały), nie wszystkie żyły na obszarach, z których możliwa była ekspansja, nie wszystkie tworzyły społeczeństwa odczuwające potrzebę udomowienia i nie wszystkie mogły swe nowe towarzystwo tak samo wykorzystać (np. koń nadaje się do walki, osioł - nie).

To, że biali tak łatwo pokonali znacznie liczniejszych Indian w dużej mierze zawdzięczali właśnie koniom. Choć to Indianie okazali się potem mistrzami w ich ujeżdżaniu, swych zdolności nie mogli rozwinąć, gdyż przed przybyciem Europejczyków w Ameryce nie było dzikich koni ani żadnych innych zwierząt, które mogły je pod tym względem zastąpić.

Jak na ironię, kolebką koni była Ameryka i żyły tam one powszechnie jeszcze przed 12 tys. lat. Później jednak - wraz z całą "megafauną" - wymarły, tak że Indianie musieli stawić czoło jeźdźcom z Europy "na piechotę". Gdy wreszcie ujarzmili zdziczałe hiszpańskie mustangi - było już za późno.

Wilcze psa dzieje

Zważywszy na znaczenie udomowienia w dziejach ludzkości, warto przyjrzeć się szczególnie uważnie zwierzęciu, od którego epopeja tej ścisłej symbiozy ludzi i zwierząt się zaczęła, i które z człowiekiem związało się najściślej - psu. W ostatnim numerze "Science" ukazały się jednocześnie trzy artykuły na ten temat. Rzucają one nowe, ciekawe światło na problem relacji tych dwu tak bardzo nietypowych i tak bardzo zależnych od siebie gatunków - Homo sapiens i Canis domesticus.

Casus psa jest specjalny nie tylko dlatego, że to od niego wszystko się zaczęło, ale i z paru innych powodów: po pierwsze gatunek wyjściowy (wilk, czyli Canis lupus) jest wyjątkowo szeroko rozprzestrzeniony (wszystkie kontynenty północne). Po drugie pies towarzyszy wszystkim ludziom, i to na całym świecie (łącznie z Australią, choć tam uległ zdziczeniu) i wreszcie po trzecie, jest on jedynym wśród zwierząt w pełni udomowionym drapieżnikiem (przypadek kota jest szczególny: to jedyne udomowione zwierzę mające żyjącego samotniczo przodka i choć przysługuje mu nazwa "domowy", to przecież to samo dotyczy też myszy domowej czy - za przeproszeniem - muchy domowej).

Problem udomowienia psa to w istocie wiele odrębnych kwestii. Najważniejsze z nich to: kiedy, gdzie i dlaczego do tego doszło (i czy zdarzyło się to raz, czy wielokrotnie), czy pies pojawił się w Nowym Świecie wraz z człowiekiem, czy został tam udomowiony z lokalnych populacji wilka i czy szczególne cechy psa odziedziczone zostały po wilku, czy powstały od nowa w procesie udomowienia. Każdej z tych kwestii poświęcono w "Science" osobny artykuł.

Po genach do kłębka

W pierwszym z nich Peter Savolainen z kolegami zastanawiają się nad miejscem narodzin współczesnych psów. Swe badania opierają na analizie genów mitochondrialnych (mtDNA) różnych współczesnych ras psów z Azji, Europy, Afryki i arktycznej Ameryki. Autorzy stwierdzają , że wedle ustaleń zegara molekularnego ostateczne wyodrębnienie psa z wilka nastąpiło około 15 tys. lat temu (najstarsze kopalne szczątki psa pochodzą sprzed 12 tys. lat z Niemiec i Izraela, ale najwcześniejsze etapy udomowienia są bardzo trudne do odczytania w materiale kopalnym) i że większość psów wykazuje bardzo niewielkie zróżnicowanie mtDNA, z wyjątkiem populacji z Azji Wschodniej, gdzie te różnice są największe. Tam więc proces udomowienia musiał się zacząć i tam zachodził najdłużej, a pozostałe rasy psów stanowiłyby potomków jednej z grup wschodnioazjatyckiego gatunku Canis domesticus.

Ciekawe, że analogiczne badania nad mtDNA człowieka doprowadziły do podobnych konkluzji - nasz gatunek wyłonił się z jednej lokalnej populacji praludzi (choć inne żyły na wszystkich lądach Starego Świata), której potomkowie rozeszli się potem po całym świecie.

Wierny towarzysz podbojów

Drugi zespół badawczy (tym razem głównie amerykański) badał geny współczesnych i kopalnych psów Nowego Świata, porównując je z genami amerykańskich i eurazjatyckich wilków i psów z innych kontynentów. Okazało się, że psy nie zostały niezależnie udomowione w Ameryce, ale przeszły tam za człowiekiem, choć pewnie nie od razu. Jednak geny kopalnych psów amerykańskich są wyraźnie odmienne od dzisiejszych, co sugeruje, że dzisiejsze rasy nie pochodzą od tych wczesnych towarzyszy Indian, ale mają w większości europejskie pochodzenie. I tym razem więc ewolucja ludzi i psów przebiegała podobnie - odkrycie Nowego Świata przez Kolumba odbiło się w równej mierze na ludzkich, co i na psich mieszkańcach tych lądów.

Ewolucyjnie inteligentne

Trzeci zespół zajął się nie anatomią czy systematyką, ale psychiką psów. Te zwierzęta odznaczają się nadzwyczajną zdolnością do odczytywania ludzkich intencji i mogą być porównywane pod tym względem jedynie z szympansami, naszymi najbliższymi biologicznie krewnymi. Potrafią np. odnajdywać ukryte przed nimi pożywienie, jeśli człowiek wskaże je wzrokiem, gestem lub symbolicznym oznaczeniem. Pod tym względem wilki okazały się nieporównanie mniej pojętne, i to zarówno od psów, jak i od szympansów. Za to - ciekawa rzecz - młode psy były równie sprawne jak dorosłe, i to niezależnie od tego, czy były od małego wychowywane z ludźmi, czy też nie. Wskazuje to, że pewne ważne aspekty psiej inteligencji pojawiły się dopiero w procesie udomowienia, a nie były obecne od początku u wszystkich czy choćby u niektórych przedstawicieli dzikich psowatych.

Jak pies człowieka ucywilizował

Zresztą - być może - ten proces dopasowywania się dwu gatunków zachodził w obie strony - wiele wskazuje na to, że wraz z "uczłowieczaniem" psów ludzie także przejmowali pewne cechy od swych czworonożnych towarzyszy.

W badaniach opublikowanych wiosną tego roku dwaj uczeni australijscy Paul Tacon i Colin Pardoe dowodzili, że bez psów nasza cywilizacja wyglądałaby zupełnie inaczej. Selekcjonując psy łagodne i uległe, ludzie sami stawali się na te cechy podatni, co cementowało więzi wewnątrzspołeczne. Również nasz terytorializm mógł zostać wzmocniony przez silne przywiązanie psów do obrony swych rewirów. Poza tym uzależniając się coraz bardziej od psiego zmysłu powonienia i redukując własny, ludzie bardziej rozwijali zmysł wzroku. Być może - jak sugerują australijscy badacze - sztuka naskalna (a później sztuka w ogóle) powstała jako ludzki odpowiednik psiego (i mało artystycznego) sposobu oznaczania terytorium. Tacon i Pardoe piszą, że psy wzmocniły nasze więzi społeczne i że "tej kooperacji zawdzięczamy nasze niezwykłe osiągnięcia, łącznie z pobytem na Księżycu". Coś w tym jest - w pewnym sensie drogę Armstronga na Księżyc utorowała przecież Łajka.

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości