Forum Zwierzaki

Multimedia => Fanfiction => Wątek zaczęty przez: ***KITKA*** w 2007-04-11, 07:48



Tytuł: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-04-11, 07:48
Kiedy moja mama to przeczytała, powiedziała, że będzie to coś na zasadzie "Historynki". Tyle że te opowiadnia, które opowiada Joasia są czasem odrobinę dziwne... Hm, czytajcie i piszcie co myślicie ;d
(to opowiadanie jest o koleżankach ze szkoły Irenki, tyle że dzieje się to trochę wcześniej od poprzedniego opowiadania ;) )


- Czy nie uważasz, że to słońce wygląda prześlicznie? –zapytała pełna podziwu Łusia, podczas pewnej wyprawy do lasu. Joasia, która przez dłuższą chwilę przyglądała się w cichym zachwycie wielkiemu dębowi, odpowiedziała po dłuższym namyśle:
- Ja wolę drzewa. Ach, po co w końcu jesteśmy w lesie? Te drzewa są piękne i wyglądają, jakby naprawdę żyły. Ten las jest śliczny.
Łucja odgarnęła gęste jasne włosy z wielkich, piwnych oczu i znów spojrzała na przeraźliwie niebieskie niebo, na którym gromadziły się białe chmury. Dziewczynka uwielbiała patrzeć na niebo, a jeszcze bardziej lubiła je malować. Łucja miała bowiem wielki talent do malowania, co bardzo cieszyło jej matkę. Poza tym była bardzo ładną dziewczynką: jej wielkie oczy, długie, wijące się włosy sprawiały wrażenie, jakby nie była dziewięcioletnią dziewczynką, tylko magiczną wróżką.
Jej siostra bliźniaczka o imieniu Joanna – jednak wszyscy nazywali ją „Joasią” – miała krótkie, brązowe włosy i rozmarzone oczy tego samego koloru. W tych oczach kryły się historie, krótkie opowiadania, które wymyślała chyba w każdym momencie swojego życia. Niektóre opowiadała Łucji, ale te inne przepisywała do zeszytu i chowała pod poduszką. Czasem czytała je sobie, wymyślając dalsze części historii o księżniczkach, smokach i wróżkach. Joasia była dziewczynką XXI wieku, więc opowiadania – pełne średniowiecznych księżniczek, dam ubranych w kapelusze ozdobione kwiatami – były dość nietypowe. Koleżanki bliźniaczek rozmawiały o grach komputerowych, filmach, a czasem nawet o chłopcach – a Joannę interesowali tylko królewicze, którzy walczyli z potworami, aby uwolnić swoje ukochane.
Łucji bardzo podobały się te opowiadania. Sama nie umiała wymyślać aż takich, jakby już miała coś napisać, byłoby to krótkie opowiadanie o nastolatce, której ciągle przydarzają się różne kłopoty.
- Żałuję, że nie wzięłam kredek. –zaglądnęła do swojej torebki z przytulającymi się kotami – Mam kartkę, popatrz, nawet dosyć ładną, w ogóle nie pobrudzoną. Ale bez kredek nie da się NICZEGO narysować. Nawet nie mam ołówka.
- Ja wzięłam tylko chusteczki i książkę do czytania. –powiedziała Joasia nadal przyglądając się wysokim drzewom.
- Jak to? Chcesz czytać książkę w lesie?
- Nie wiem. Jest taka śliczna, ma bardzo kolorową okładkę, widzisz? –wyciągnęła ze swojej torby grubą książkę, której okładka była rzeczywiście imponująca – Pożyczyła mi ją Julia. Mówi, że jest bardzo ciekawa, więc nie mogę się doczekać. Jeśli przed pójściem spać nie będę mogła przeczytać ani jednej strony, chyba wyciągnę latarkę spod łóżka i będę ją czytać, aż usnę. – dla Joasi bardzo romantyczne było czytanie książki aż uśnie. Sam zwrot „aż usnę”, był dla niej śliczny i pełny romantyzmu. Wolałaby chyba jednak czytać książkę w towarzystwie świecy, a nie latarki.
- Nadal masz tą latarkę pod łóżkiem? – zaśmiała się Łusia – Tata szuka jej już od tygodnia.
- Hm, mnie na razie o nic nie pytał. Kiedy zapyta, czy ją widziałam, odpowiem, że „była chyba pod stołem” i oddam mu ją. Czasami bardzo się przydaje latarka. Mam nadzieję, że baterie działają długo, bo ona chyba przestaje działać. Wiesz,  kiedy włączam, całkiem dobrze działa, ale potem światełko jest tak nikłe, że prawie nic nie widzę. Ale – to bardzo dziwne – kiedy znowu ją włączę działa zupełnie dobrze. I wszystko się powtarza.
- Ja myślę, że ta latarka się po prostu... przemęcza.
- Korzystam z niej już od długiego czasu i zawsze działała dobrze bardzo długo, ale teraz najwyżej pięć minut.
- Nie wiem. Chyba powinnaś już oddać ją tacie. Jakbyś się bardziej spieszyła z odrabianiem lekcji, mogłabyś poczytać sobie jeszcze przed kolacją. – mruknęła Łucja
- Odrabiam lekcje trochę później niż ty bo...
- Bo zamiast odrabiać lekcje gdy wrócisz ze szkoły, wymyślasz opowiadania.
- Czytałam, że można wymyślać historie przed snem, ale gdy tylko położę się do łóżka, zasypiam. No, chyba, że czytam książki... ale ostatnio zdarza mi się to coraz rzadziej. W każdym razie wymyśliłam ostatnio piękną historię miłości Sir Lancelota... Ładne nazwisko, prawda? Usłyszałam je w jakimś angielskim poemacie i bardzo mi się spodobało. Niestety, nie dowiedziałam się, kim był Sir Lancelot. Dlatego wymyśliłam sobie, że był on średniowiecznym rycerzem. Ten Lancelot, którego wymyśliłam, był zakochany w pięknej Gertrudzie. Lancelot był bardzo odważny. Gdy umarł jego ojciec, sam wybrał się w długą podróż do miasta. Niestety – nikt nie wiedział, jak się nazywa i z jakiego rodu pochodzi. Gdy został rycerzem nazwano go „Sir Lancelotem”, a wcześniej zajmował się nim ubogi stolarz. Gertruda zakochała się w Lancelocie, ale jej ojciec nie wiedział z jakiego on rodu pochodzi, a bardzo chciał, żeby Gertruda była żoną człowieka wywodzącego się z dobrego rodu. Lancelot również zakochał się w Gertrudzie. Dziewczyna nie mogła przeboleć tego, że ojciec nie zgodził się na ślub, więc zamknęła się w swoim pokoju i obserwowała łąkę. Nagle –wielkie oczy Joasi zrobiły się okrągłe, a Łucja słuchała z wielkim zainteresowaniem – od strony łąki nadciągnęły wojska nieprzyjaciół z odległego państwa. Nikt nie był na to przygotowany. Zaczęła się wielka bitwa. Lancelot był wtedy poza miastem, więc nie wiedział o tym, że wojska nieprzyjaciół porwali Gertrudę.
- Och, porwali! –krzyknęła Łusia, która bardzo mocno przeżywała tą historię. Wiedziała, że po opowiadaniach siostry można się wszystkiego spodziewać – często przecież uśmiercała różnych bohaterów, dlatego jasnowłosa nie była do końca pewna, że wszystko dobrze się skończy.
- Gdy się o tym dowiedział, było za późno. Sir Lancelot jednak wskoczył na konia, bo bardzo kochał Gertrudę i nie mógł jej utracić. Gdy wreszcie dotarł do tajemniczego zamku wrogów myślał, że nikt go nie zauważy. Miał zamiar wdrapać się na wieżę, gdzie była uwięziona Gertruda... Jednak, gdy wreszcie miał ją przy sobie, całą i zdrową, pojawili się rycerze złego państwa. Lancelot nie stchórzył, ale powiedział Gertrudzie, żeby uciekła na jego koniu do ich rodzinnego państwa. Gertruda posłuchała go, ale powiedziała, że gdy on skończy swój żywot, ona zrobi to również. – Łucja wzdrygnęła się – Lancelot zapewnił ją, że wszystko będzie dobrze. Walczył, walczył i walczył przez cztery dni... W końcu rycerze poddali się – wiedzieli, że z nim nie wygrają. Wtedy pojawił się koń – piękny, biały koń – na którym Lancelot wrócił do Gertrudy. Gdy ojciec jej dowiedział się o tym, że rycerz uratował jego córkę, rozpłakał się i powiedział, że Gertruda może zostać jego żoną. Żyli bardzo długo i byli szczęśliwi. – zakończyła wspaniałomyślnie Joasia, a Łucja pomyślała, że zaraz się rozpłacze.

- według mnie, to JEST długie :P


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-04-11, 08:01
fajne, fajne, przeczytałam tylko do połowy bo mi się nie chce xD


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-04-11, 08:01
fajne, fajne, przeczytałam tylko do połowy bo mi się nie chce xD

Ale druga połowa jest właśnie najciekawsza! ;d


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-04-11, 08:04
to dziś jeszcze przeczytam, no za 10 min do sql ^^


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Kaczka w 2007-04-11, 14:58
Jak czytam Twoje opowiadania, to mam wrażenie jakbym czytała książkę...
nie zauważam żadnych błędów stylistycznych (no, był jeden taki mały błędzik, ale to się wytnie) zero braku ortografii...i jeszcze ta wesoła, pełna optymizmu fabuła ^^
Mimo, że akcja jest wzięta z dnia codziennego (no w sumie, idą dwie dziewczynki przez las, rozmawiają, jedna opowiada o opowiadaniu [masło maślane xD]) ale, ale...jest w nim coś takiego barwnego, co sprawia, że gdy człowiek to czyta, to na jego twarzy pojawia się niekontrolowany uśmiech.
Piękne Kitko, naprawdę. Jestem starsza od Ciebie, a nie potrafię tak pisac, mimo że pisanie również jest moją pasją.
Czy będzie dalsza częśc? :)


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-04-11, 16:20
Dalsza część będzie na pewno, tylko jak narazie jest bardzo krótka, więc muszę coś więcej dopisać. ;)
I cieszę się, że ci się podoba. :)


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Pinka w 2007-04-12, 13:56
Jak czytam Twoje opowiadania, to mam wrażenie jakbym czytała książkę...
nie zauważam żadnych błędów stylistycznych (no, był jeden taki mały błędzik, ale to się wytnie) zero braku ortografii...i jeszcze ta wesoła, pełna optymizmu fabuła ^^
Mimo, że akcja jest wzięta z dnia codziennego (no w sumie, idą dwie dziewczynki przez las, rozmawiają, jedna opowiada o opowiadaniu [masło maślane xD]) ale, ale...jest w nim coś takiego barwnego, co sprawia, że gdy człowiek to czyta, to na jego twarzy pojawia się niekontrolowany uśmiech.
Piękne Kitko, naprawdę. Jestem starsza od Ciebie, a nie potrafię tak pisac, mimo że pisanie również jest moją pasją.
Czy będzie dalsza częśc? :)

Kaczka..masz racje..to jest jak ksiazka.:D

bardzo ladnie..
i szybko to przeczytalam.:D


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-04-12, 14:07
Bardzo się cieszę z tego, że opowiadanie się wam podoba i umieszczam następną część :) Jest może odrobinę dziwna - a szczególnie to opowiadanie Joasi :D
- Ach, to było piękne! Piękne! Jak ty umiesz wymyślać takie rzeczy!
- Nie wiem... Przychodzi czasem taka chęć, na wymyślenie historii. A poza tym cieszę się, że podobała ci się historia miłości Lancelota i Gertrudy. Czy nie jest za długa? Muszę ją napisać w zeszycie, bo zapomnę.
- Słuchaj, Joasia, musimy chyba wracać do rodziców. Chyba martwią się o nas, czy nie zabłądziłyśmy. Jutro poniedziałek i wiesz czego nie mogę się doczekać? Podobno nasza klasa razem z trzecią „a” ma iść na przestawienie! Pamiętasz, pani mówiła w czwartek...
- Nic nie słyszałam o przedstawieniu. Ale dobrze, że nie będzie trzeciej „b”, bo oni są okropni, nie? Na pewno by przeszkadzali. Ale chodźmy do domu. Może wymyślę opowiadanie o siostrze Gertrudy... Będzie się nazywać, powiedzmy Aleksandra...
- Jesteś pewna, że w średniowieczu było takie imię?
- Nie wiem, ale możemy sobie to wyobrazić. Imię „Joanna” też podobno jest ze średniowiecza. Co do twojego imienia, Łucja, nie mam pewności. Trzeba będzie zapytać się, gdy będziemy już chodzić do czwartej klasy, pani od historii. Ale na razie musimy żyć w błogiej nieświadomości... Ładnie to zabrzmiało, prawda?
- Ślicznie zabrzmiało. Gdybym wiedziała, jak ubierali się ludzie w średniowieczu, narysowałabym Gertrudę, Lancelota i siostrę Gertrudy. A może jeszcze rycerza nieprzyjaciół i ojca Gertrudy... A Gertruda miała matkę?
- O, nie zastanawiałam się nad tym. Ojciec rządził w ich domu, ale powiedzmy, że Gertruda miała matkę, która była tak samo piękna jak ona. Jej matka – nazwijmy ją Eleonora – wyglądała na młodą dziewczynę i podobno, gdy umarła w wieku siedemdziesięciu lat, na jej włosach nie było ani jednego siwego włosa...
- Ha, ciekawe. Narysuję ich, gdy tylko będę wiedziała, jak się wtedy ubierali ludzie.
- Tata ma mi kupić na Boże Narodzenie książkę o średniowieczu. Może tam będzie też coś o imionach. Chciałabym też wiedzieć, kim naprawdę był Sir Lancelot.
- Ach, święta dopiero za trochę więcej niż trzy miesiące. Popatrz, już niedługo październik, a drzewa wyglądają, jakby nadal było lato.

- Dziewczyny, wiecie, że Kuba Janik odprowadził wczoraj Elkę ze szkoły? Wyobrażacie sobie to? – zapytała wyraźnie podekscytowana Agnieszka. Łucja posłała jej spojrzenie pełne ironii.
- Mi się zdaje, że Kuba wcale nie chciał jej odprowadzać. –uśmiechnęła się Kinga – Jest przecież dosyć mądry, żeby zrozumieć, że Elka nie jest... odpowiednia...  Może i wygląda ładnie, ale...
- Chciałam powiedzieć to samo. Kiedyś ją lubiłam, ale teraz zauważyłam, że ona ma okropny charakter. Mam nadzieję, że on odprowadził ją tylko dlatego, bo ona tak chciała.
- Dziewczyny, mamy taki ładny dzień! Kiedy tylko widzę taki dzień, wcale przestaje mnie obchodzić, że Monika dzisiaj ukradła mi mój najładniejszy ołówek. Wy też nie myślcie o Elkach, Kubach i okropnych charakterach! –zawołała Joasia i pobiegła przed siebie – Prawda, że dzień bez wspominania o nich, jest bardzo udany?!
- Mamy tyle lekcji do zrobienia... –zaczęła narzekać Kinga – A jutro aż pięć lekcji, w tym krótki sprawdzian. Nie lubię chodzić do szkoły, choćby ze względu na to.
- Ale mamy dopiero wrzesień. Ja bardzo się cieszę, gdy mogę odrabiać lekcje, bo przez wakacje w ogóle tego nie robiłam. –uśmiechnęła się Łucja
- Wy zawsze jesteście nastawione optymistycznie. – zaśmiała się Agnieszka – Nie wiem, jak wam się to udaje, bo ja bardzo często narzekam, nawet nieświadomie.
- Wymyśliłam ostatnio historię o dziewczynce, która cały czas narzekała. Wolę jej wam nie opowiadać, bo jest bardzo smutna i... ach, popłakałam się wymyślając ją!
- Asiu, to pewnie dlatego w nocy słyszałam, jak ktoś płacze?
- Tak, dokładnie, to byłam ja. Historia ta była o księżniczce... Księżniczka nazywała się Anna... Naprawdę chcecie, abym wam to opowiedziała? –zapytała jeszcze odrobinę niepewnie
- Joasia, my mogłybyśmy słuchać twoich opowiadań całymi godzinami. –zaśmiała się Kinga –A z twojej twarzy widać, że naprawdę chcesz nam ją opowiedzieć.
- Więc ta księżniczka ciągle narzekała. Raz powiedziała, że jej sukienki mają za mało falbanek. Gdy przestraszone krawcowe doszyły więcej falbanek, dziewczynka wściekła się i krzyknęła, że teraz falbanek jest za dużo. Narzekała, że słońce za mocno świeci, że deszcz pada zbyt głośno i że jej lalki wyglądają jak żywe dziewczynki. Powiedziała wtedy „Nie chcę obudzić się w nocy przestraszona, że zobaczyłam ducha! Proszę zrobić coś z tymi lalkami, aby nie patrzyły się na mnie tak... tak, że myślę, że one są żywe i chcą mnie przestraszyć”. Osoby zaangażowane w wyrób lalek zrobili z nimi co trzeba. Jednak w pokoju królewny została jeszcze jedna lalka o „żywych” oczach. Księżniczka zobaczyła ją tam, gdy kładła się spać i wielce się wściekła. Zapaliła lampę i rozbiła lalkę na drobne kawałki – wtedy były lalki z porcelany –Nagle usłyszała głos, który mówił „Pożałujesz, narzekająca księżniczko, pożałujesz!”. Księżniczkę nie przejęło to i zaczęła narzekać na to, że w jej pokoju słychać dziwne odgłosy i to pewnie zasługa kucharek. Następnego dnia narzekała na herbatę, ciasteczka i deszcz, który teraz był zbyt cichy. Wieczorem znów zobaczyła lalkę – tą samą lalkę, którą rozbiła poprzedniego wieczora. Kolejny raz się wściekła i rozbiła lalkę. Kawałek rozbitej porcelany wbił się jej w nogę i zaczęła narzekać na to, że w tym domu nikt nie dba o porządek. Usłyszała jeszcze cichy głos „Pożałujesz narzekająca księżniczko, daję ci jednak jeszcze jedną szansę!”. Nie przejęła się tym i następnego dnia znów narzekała. Wieczorem lalka leżała na łóżku, a jej „żywe” oczy wyglądały strasznie w blasku księżyca. Wtedy dziewczyna chwyciła lalkę i wyrzuciła ją przez okno. Lalka rozpadła się na drobne kawałki i rozległ się głośny pisk. Księżniczki nie znaleziono nigdzie, ale jej historia pozostała. – Joasia zakończyła swą opowieść, a jej wielkie oczy patrzyły się w przestrzeń w dziwnym zamyśleniu.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-04-13, 08:47
Ten kawałek bardziej mi się podobał ^^ aż naszła mnie chęć na napisanie opowiadania xD w końcu


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-04-17, 19:04
Ale historię o której mowa na końcu poznacie dopiero w następnym odcinku tj. około czwartku. :P

- Te-teraz chyba nie będę już na nic narzekać. –przerwała ciszę Agnieszka – Kinguś, odprowadzę cię do domu. Do zobaczenia, dziewczyny!
- Przygotuj na jutro kolejną historię z dreszczykiem! – uśmiechnęła się Kinga i dwie koleżanki znikły na zakręcie. Łucja popatrzyła się na siostrę dziwnym wzrokiem.
- Jak ty wymyślasz takie opowieści? Nawet Agnieszka się zająknęła! Ale... musimy szybko wracać do domu, obiad jest za kilka minut. –dziewczynki przyśpieszyły kroku
- Dlatego właśnie nie chciałam opowiadać wam tej historii... Wiesz, chciałam jednak, aby wypadła trochę straszniej. Zamiast słowa „księżniczka” miałam powiedzieć „księżniczka Anna” i nawet wczoraj, w nocy przećwiczyłam trochę straszne mówienie imienia „Anna”. Bałam się jednak powiedzieć, gdyż Kinga wyglądała, jakby miała za chwilę zemdleć. Opowiadanie nie było chyba AŻ takie straszne. Ja jestem przyzwyczajona do straszliwszych opowieści.
- Ale my chyba nie-e... Asiu, ja chyba wolę opowiadania o wesołych zakończeniach, jak na przykład to o Lancelocie i Gertrudzie. I nie wymyślaj historii z dreszczykiem, proszę cię.
- Spróbuję, ale często czuję taką ochotę na wymyślenie opowiadania, gdzie dzieje się coś strasznego. Wymyśliłam opowieść o Zuzannie, która chciała być najlepsza, ale wyszło na to, że jest najgorsza. Opowiadanie nie jest takie straszne, ale myślę, że jeszcze nie całkiem dopracowane. I w gruncie rzeczy jest mało optymistyczne. Opowiada właśnie o takiej Zuzannie, która TAK bardzo chciała być najlepsza, że w końcu stała się najgorsza na świecie.
- Eee, nie brzmi tak strasznie.
- Może ją opowiem Kindze i Agnieszce.
Jednak gdy Joasia zastanawiała się nad opowiadaniem o Zuzannie, coraz bardziej zdawała sobie sprawę, że historia jej się nie podoba. Zanim zjadła kolację wymyśliła coś nowego i uważała, że zadowoli tym Kingę i Łucję – było straszne w środku i spokojne na końcu.

Łucja schowała zeszyt, w którym szkicowała rysunki do szafy i zerknęła na siostrę, która w wielkim skupieniu czytała książkę. Jej orzechowe oczy były teraz ogromne, więc Łusia usiadła na krześle, oczekując kolejnego opowiadania. Jednak Joasia po włożeniu książki pod poduszkę, przykryła się kocem i zasnęła natychmiast, nawet nie mówiąc  „Dobranoc”. Łusia chciała jeszcze narysować księżyc, który tej nocy wyglądał, jakby był wyjęty z bajki, ale po chwili rozmyśliła się i sama położyła się do łóżka. Nie mogła jednak zasnąć, bo księżyc świecił tego dnia wyjątkowo jasno. Oczy dziewczynki już przywykły do ciemności, więc zdziwił ją widok nikłego światełka przesuwającego się po suficie. Joasia wstała, a jej twarz wyglądała ślicznie i strasznie jednocześnie, w świetle latarki.
- Wymyśliłam opowiadanie. –szepnęła przyciszonym głosem – Wiedziałam, że nie śpisz, bo... no, po prostu wiedziałam, że nie śpisz. Muszę ci opowiedzieć tą historię, bo uważam, że takie historie powinno się opowiadać w nocy.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Grzesiek89 w 2007-04-17, 19:31
Błagam pisz dalej.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-04-29, 16:58
Dzisiejsza część nie będzie może taka długa, ale podczas długiego weekendu może uda mi się napisać coś więcej, bo mam mnóstwo pomysłów! ;)

- A ja wiedziałam, że coś jest nie tak, bo nie powiedziałaś mi nawet „dobranoc”. Joasiu, ale mam nadzieję, że to opowiadanie nie jest przerażające i nie kończy się śmiercią? Nie przeżyłabym tego. A ty umiesz opowiadać je tak, że potem mam koszmary.
- O, zapewniam cię, że nie będziesz miała koszmarów. Ta historia nie kończy się tragicznie, ale odrobinę smutne i straszne jest w środku. Myślę, że spodoba się tobie – bo lubisz szczęśliwe zakończenia – i Kindze – bo jest odrobinkę straszne. Na szczęście Agnieszce podobają się opowiadania o przeróżnej tematyce, więc nie muszę też jej zadowalać. No, ale słuchaj.
Był to normalny dzień, a słońce świeciło przepięknie na niebieskim niebie. Iga (swoją drogą, bardzo podoba mi się to imię... nie jest zbytnio poetyczne, ale samo w sobie posiada jakąś treść, której chyba nie umie przekazać... no, ale wróćmy do opowiadania) uznała, że to najodpowiedniejszy dzień na zrobienie porządku w swoim pokoju. Ułożyła wszystko w szafie i w pudle z zabawkami, więc przyszła pora na odkurzenie pokoju. Wyciągnęła stary odkurzacz, jednak po pięciu minutach dokładnego odkurzania usłyszała przeraźliwe buczenie. Nie przejęła się tym, ponieważ już była przyzwyczajona do starego odkurzacza. Nagle jednak Iga usłyszała pisk i coś zacisnęło się na jej ramieniu tak, że nie mogła ruszać ręką. Odwróciła jednak głowę i zauważyła trzy postacie o haczykowatych nosach, pomarańczowych oczach i kościstych rękach. Postacie miały na sobie brudne płaszcze i szeptały tylko jedno słowo. „Gardło” – jęczały – „Gaaardło”. Iga nie wiedziała co się dzieje. Trzy postacie były coraz bliżej niej. Nie zdążyła się obronić i rzuciły się na nią, ściskając ją za szyję. Iga usłyszała jak upada i zobaczyła przed sobą postać chłopaka o orzechowych oczach i gęstych, ciemnych włosach.... No, więc on powiedział jej, że postacie te były złymi demonami, które ukryły się w jej domu pod postacią kurzu. Chciały ją zabić, ponieważ gdy ich ręce dotkną gardła, człowiek już nie żyje. W ten sposób zyskiwały sobie moc do kolejnego ataku. Na szczęście chłopak uratował ją od śmierci i wygonił upiory z domu. Dziewczyna zamknęła oczy na chwilę i znowu znajdowała się w swoim pokoju, okazało się bowiem, że zasnęła podczas wycierania kurzu. Ucieszyła się ogromnie i natychmiast otworzyła okno, aby wygonić ewentualne demony.
- Ach... Joa... Jo... Asiu... Bardzo ładne opowiadanie. –przyznała Łucja, przytulając do policzka swojego misia, który dotychczas leżał na stole, w otoczeniu mnóstwa ołówków i kartek.
- Wiedziałam, że ci się będzie podobać. Ostatnio zwątpiłam w to, że moje opowiadania są z sensem, gdy Kuba Janik powiedział, żebym wymyśliła opowiadanie o samolocie, który się rozbił, a jego roztrzaskane kawałki zamieniły się w ludzi. Powiedział to z ironią– ha, ciekawe słowo, nie? – a wiesz, jak ja nie znoszę ironii... I nie będę wymyślać takich opowiadań, ale Kuba Janik po prostu sobie drwił ze mnie. Widzę to po oczach, Łucja. To jest okropne, jak ktoś patrzy się na ciebie z tą ironią w oczach... Wolałabym już chyba, żeby się ze mnie wyśmiewał! –to mówiąc spuściła głowę. –Idę spać, jakby mój budzik mnie nie zbudził...
- Jasne, mam cię obudzić, kiedy ja wstanę. Ale... co będzie, kiedy mój też nie zadzwoni?
- Powiedziałam mamie, żeby zbudziła nas o siódmej, jakbyśmy nie wstały. – wyszczerzyła zęby Joasia – Dobranoc.
- Dobranoc. Tylko, proszę cię, nie wymyślaj już historii o demonach, bo gdy opowiadałaś mi tą... czułam, jakby ktoś ściskał mnie za gardło.
- Ooo, ja też to czułam, gdy wymyślałam. Nie martw się, to naturalne. Ach, ciekawe co poczują Agnieszka i Kinga, gdy im opowiem historię o demonach!


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Pinka w 2007-05-26, 11:21
Ładne.:)cudne.;)
i długie ;d ze sie głubie :D


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-05-26, 11:29
Dzięki Pinkuś, że napisałaś coś. ;) Ja napisałam już 7 stron opowiadania i mam pomysł na zakończenie, tylko nie wiem, kiedy to zakończenie napisać, bo chcę je posłać na konkurs literacki "Lipa" i nie wiem, ile ma mieć stron opowiadanie na ten konkurs. I piszcie, czy wam się podoba, czy nie, czy mam jakieś błędy ortograficzne, gramatyczne czy interpunkcyjne. :P

Jednak Joasia musiała poczekać kilka dni, zanim opowiedziała historię koleżankom. W szkole, dowiedziała się, że kilka osób z klasy zachorowało na ospę, a w tym Agnieszka i Kinga. Zaś nauczycielka – wysoka, szczupła kobieta w prostokątnych okularach – zaproponowała, aby osoby, których sąsiedzi z ławki zachorowali, przesiedli się do innych dzieci z tą samą sytuacją. Niektóre bardzo się cieszyły, lecz niektóre głośno protestowały.
Łucja cieszyła się, że może siedzieć w ławce ze swoją siostrą bliźniaczką, bo gdyby Joasia zachorowała, ona musiałaby się przesiąść do Elki, gdyż jej koleżanka Monika była chora od wczoraj. Z rozmyślania wyrwała ją nauczycielka pytając:
- Łusiu, dobrze się czujesz? Jesteś okropnie blada...
Następnego dnia okazało się, że Łucja jest chora na ospę i Joasia musiała iść do szkoły sama. Nie mogła przetrwać tych długich 5 godzin w szkole bez opowiadania swoich historii komukolwiek, a skoro w szkole nie było osób którym mogła powierzyć te tajemne opowiadania, zapisała je sobie w zeszycie i postanowiła, że przeczyta je Łusi gdy wróci ze szkoły.
Kiedy tylko nauczycielka zauważyła, że Joanna siedzi sama, powiedziała, aby Ela przesiadła się do niej na dzisiejszy dzień, ponieważ Monika miała już jutro przyjść do szkoły.
Joasia chcąc czy nie chcąc musiała się zgodzić. Elka mruknęła coś o „marnym towarzystwie w tej szkole” i tym, że „już niedługo wypiszę się do szkoły muzycznej”. Nikt w sumie nie byłby smutny z tego powodu. Ela była dziewczynką, z którą nikt przyjaźnić się nie chciał. Monika i Daria były jej najlepszymi koleżankami, lecz i one czasem miały dość jej okropnego i słynnego już w całej szkole zarozumialstwa.
Na pierwszej lekcji dzieci z trzeciej „c” miały rozwiązywać karty pracy. Ela pisała na swojej karcie, siedząc wyprostowana jak kij na krześle i każdą literę pisała bardzo starannie i estetycznie. Każde  „t” miało kreskę równą (prawie, jakby się ją rysowało przy pomocy linijki) i każde „i” miało kropkę tej samej wielkości.
-   Pożyczysz ołówek? –zapytała w pewnej chwili Elka, tonem, jakby to nie było pytanie, lecz stwierdzenie. Joasia przeglądnęła swój piórnik, ale nie znalazła tam drugiego ołówka. Jednak Elka była bardziej spostrzegawcza niż Joasia i zauważyła, że w piórniku jest drugi ołówek, krótki i odrobinę zniszczony, niezbyt rzucający się w oczy.
-   Tu masz ołówek, kłamczucho! – powiedziała Elka dziwnym tonem i cała klasa już wiedziała, że Joasia jest kłamczuchą.
-   Nie widziałam tego ołówka... –powiedziała zmieszana Joasia. Elka się zaśmiała ohydnym tonem, więc dziewczynka postanowiła walczyć o swoją reputację w klasie.
-   Nie widziałam tego ołówka, ale dobrze, że go znalazłaś. – i uśmiechnęła się do niej życzliwie (a przynajmniej próbowała i jej się to udało), a uśmiech był najlepszą bronią Joasi. Zadziałał on na całą klasę, jednak Elka prychnęła i na tym skończyła się historia z ołówkiem.
Na drugiej przerwie dzieci mogły usiąść spokojnie w ławkach i zjeść kanapki, jakie przyniosły do szkoły. Niektóre grały w bardzo modne teraz tak zwane „karty”, a chłopcy bili się, upominani co kilka minut przez nauczycielkę. Joasia siedziała w swojej ławce z piórem w ręce, zapatrzona w przestrzeń, wymyślała kolejną historię, ta opowiadała o siostrze sławnej „Gertrudy od Lancelota”. Elka popatrzyła na jej wielkie oczy i pozę zaczerpniętą wprost z jakiegoś melodramatycznego romansu z irytacją. Joasia spojrzała na nią swoim spojrzeniem, teraz już nie romantycznym, tylko okropnie poważnym.
- Nie patrz się tak na mnie! –zawołała Elka i odwróciła głowę. Obie dziewczynki nie mogły się już doczekać jutra, gdy nie będą już siedzieć razem w ławce.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Retriva w 2007-05-27, 14:41
boskie, przeczytałam całe :) pisz dalej!


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-05-27, 17:57
czekum na cd, bardzo fajne


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-05-28, 18:33
Dzięki, że jeszcze ktoś to czyta. :) Dzisiaj umieszczę przedostatni lub przed-przedostatni odcinek - chcę wysłać to opowiadanie na konkurs "Lipa", a więc musi mieć ono nie więcej niż dziesięć stron. Bardzo podoba mi się postać Joasi, postać Łusi - nie jest to tak, jak z Irenką :P - więc może napiszę jeszcze jakieś opowiadanie o nich... Ale teraz czytajcie. ;)

Joasia wróciła do domu z przekonaniem, że jest największą męczennicą na świecie, ponieważ wytrzymała pięć godzin z Elą. Sama myśl, że jest największą męczennicą na świecie, uspokoiła ją trochę i gdy tylko zobaczyła swoją siostrę, zaśmiała się wesoło i oświadczyła, że nie może się doczekać, gdy Łucja wróci do szkoły.
- Dopiero za tydzień lub dwa. –oświadczyła pani Belwetowska, kładąc na stole ciepłą zupę – Jak dobrze, że Joasia przechodziła już ospę w przedszkolu.
- Ja się cieszę, że są choroby, na które choruje się tylko raz. Bo gdy już przejdziesz tą chorobę, masz ją z głowy i wiesz, że już na nią nie zachorujesz. Z grypą jest zupełnie inaczej. –stwierdziła poważnie Joasia – Łucja, a ty czujesz się już lepiej niż wczoraj nie?
-   Tak myślę... –mruknęła Łucja –nie wiesz jak tu okropnie jest nudno bez ciebie! Mam nadzieję, że wymyśliłaś jakieś opowiadanie...
-   Ależ oczywiście! Zjemy i opowiem ci o siostrze Gertrudy... Wymyślałam ją w szkole, ale nie jest jeszcze dokończona, bo Elka ciągle mi przeszkadzała.
-   Mówiła ci coś niemiłego? –zainteresowała się Łucja
-   Nazwała mnie kłamczuchą... –powiedziała wolno Joasia – Bo gdy ona chciała pożyczyć ołówek, ja nie znalazłam żadnego w piórniku... i powiedziałam, że nie mam... ale tam był ołówek tylko go nie zauważyłam, a Elka widocznie zobaczyła. Spaliłam się ze wstydu!
-   Kiedyś słyszałam, jak Elka mówiła do Moniki, że nienawidzi, jak ty się na nią patrzysz. Wiesz, podobno twój wzrok jest przerażający i gdy się na nią patrzysz, Elka ma wrażenie, jakby była na prześwietleniu! –zaśmiała się Łucja – Ja takiego czegoś nie czuję.
-   Bo ty znasz mnie od dawna, a Elka... e tam, nie chcę jej obgadywać. Mamo, skończyłyśmy już jeść idziemy do pokoju! – zawołała
Gdy dwie siostry bliźniaczki były już w swoim pokoju, Joasia usiadła na krześle i zaczęła opowiadać historię, nad którą tak bardzo męczyła się przez te pięć godzin spędzonych w szkole.
- Siostra Gertrudy miała na imię Aleksandra. Nie była piękna, nie miała też szczęścia w miłości. Jej narzeczony brał udział w wielkiej bitwie i tam zginął, a wiele osób mówiło, że przed śmiercią wypowiedział tylko dwa słowa „Moja Aleksandra”. Aleksandra zamknęła się w swoim pokoju i długo płakała. Wiedziała, że nikogo już nie pokocha jak pokochała tego dzielnego rycerza. Nagle popatrzyła się w zwierciadło i zrozumiała, że i jej nikt nie pokocha. Zauważyła, że jest brzydka, a gdy wyszła na kolację, zobaczyła, że Gertruda jest od niej o dużo piękniejsza i kocha ją sam Lancelot. W jej sercu zaczęła się rodzić nienawiść do siostry. Zazdrościła jej urody i miłości, a potem zaczęła zazdrościć jej wszystkiego – pięknych sukien i sposobu wyrażania się, a nawet uśmiechu, bo Gertruda uśmiechała się tak czarująco...
Aleksandra postanowiła zemścić się na siostrze. Zaczęła jej szukać, chciała ją zabić – w tym momencie Łucja wydała z siebie zduszony okrzyk – ale nagle zauważyła przed sobą rycerza z oczami tak podobnymi do oczu swojego dawnego narzeczonego. Zawstydziła się okropnie, ponieważ zdała sobie sprawę, co pomyślałby o niej zmarły narzeczony. Zaś ten rycerz na którego wpadła, zaproponował spacer i oboje zakochali się w sobie. W sercu Aleksandry znikła zazdrość do Gertrudy, a pojawiła się miłość do rycerza. –zakończyła z uśmiechem
- Genialne. – skomentowała krótko Łusia, która nadal była pod wrażeniem – Przez jedną chwilę myślałam, że uśmiercisz Gertrudę.
- Nie mogłabym tego zrobić. Nie jestem aż tak okrutna, żeby zabijać Gertrudę, nie mogłam też pozwolić na to, żeby Aleksandrę przez całe życie dręczyło sumienie.
- Musisz opowiedzieć je Agnieszce i Kindze. Na pewno będzie się im podobać.
- Taak... A wiesz co, byłam dzisiaj w bibliotece i zapytałam panią, czy nie ma może jakiejś książki o Lancelocie. Pani była trochę zdumiona, ale dała mi książkę i zaraz zacznę ją czytać!
-   Najpierw musisz odrobić zadanie. –zauważyła Łucja
-   Okropnie nie chce mi się tego robić, ale muszę, bo gdy odrobię zadanie będę miała już wszystko zrobione i... Ale wiesz co, Łucja, nie mogę się doczekać, gdy otworzę tą książkę i...
Joasia musiała trochę zaczekać z przeczytaniem książki, bo nagle do pokoju weszła pani Belwetowska i oznajmiła, że robi placek, i czy Joasia nie chciałaby jej pomóc. Łucja westchnęła tylko i próbowała zasnąć.
Wieczorem Joasia była zbyt zmęczona, żeby czytać, a miała jeszcze do zrobienia zadanie domowe, dlatego chcąc czy nie chcąc, odłożyła książkę na biurko i pomyślała, że jutro na pewno zacznie ją czytać.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-05-28, 20:29
Fajne, fajne ^^ szkoda że tak mało, ale możesz kontynuować bez względu na konkurs, a to by było fajne bo bardzo dobrze mi się czyta twoje opowiadania


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Retriva w 2007-05-29, 08:07
DALEJJJJJ :D boskie to jest x)


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-05-30, 21:04
Ajj, może napiszę dalszą część poza konkursem, ale jeszcze nie wiem. xD Dzisiaj przedostatnia część

Klasa rozbrzmiewała wesołym chichotem uczniów. Joasia siedziała razem z Julią i prowadziły ożywioną rozmowę – przyjaciółka Julii, Karolina, zachorowała wczoraj na ospę.
W ostatniej ławce siedziała blada jak ściana, Beatka Tucionek. Beatka była dziewczynką niską, z tłustymi i długimi i czarnymi włosami. Jej wielkie, zielone oczy dawały tej twarzy wyraz dziwnej tajemniczości. Beatka nie była ładna, chociaż Joasia zauważyła kiedyś, że gdyby ładnie uczesała włosy, uśmiechnęła się i wyszła na świeże powietrze, na pewno wyglądałaby o dużo lepiej. Beatka jednak rzadko kiedy wychodziła na dwór. Wszyscy wiedzieli, że godzinami siedzi w domu i czyta książki do późna.
Joasia i Julia miały bardzo podobne charaktery, więc gdy rozmowa zeszła na Beatkę i jej dziwny sposób bycia, dziewczynki zaczęły obmyślać tajny plan. Po chwili dołączyła się do nich Irenka i wszystkie trzy wymyśliły, że przyjdą dziś do Beatki i – jeśli inne sposoby nie pomogą – zaciągną ją siłą na dwór i pokażą jej mały lasek, w którym często bawiły się Łusia i Joasia.
W domu Joasia opowiedziała cały plan siostrze, która była dziś w kiepskim i pesymistycznym nastroju.
-   Miejmy nadzieję, że się uda. –mruknęła
-   Mnie denerwuje tylko fakt, że nie przeczytam dzisiaj książki w której są te informacje o Lancelocie... –rzekła Joasia
-   Eee tam, możesz zabrać tą książkę ze sobą, co ci szkodzi? –zapytała Łucja i kichnęła dwa razy. Joasia zauważyła, że to dobry pomysł. Wzięła książkę i ruszyła na dwór, gdzie umówiła się z Irenką i Julką. Dziewczyny były we wspaniałych humorach.
-   Nie martwcie się, jeśli nie uda się wyciągnąć Beaty na dwór, spróbujemy innych wariantów. –zaśmiała się Julia
-   Przemyślałam całą sprawę i uważam, że raczej nam się uda...
-   Tak myślisz? –zapytała Irenkę Joasia – Od razu dodałaś mi otuchy. Chodźmy już, bo im szybciej, tym lepiej! Chcę już mieć to za sobą.
I wszystkie trzy weszły do bloku, w którym mieszkała Beata i zapukały do drzwi jej mieszkania, które znajdowało się na parterze.
- Gdy widzę ten blok, zupełnie nie mogę zrozumieć, dlaczego Beata nie chce z niego wychodzić – powiedziała Irenka – Ja bym chciała być jak najdalej od tego miejsca.
W tym momencie wzdrygnęła się, bo na ścianie zobaczyła dużego pająka.
Otworzyła im mama Beatki, miła kobieta, chociaż niezbyt dbająca o córkę.
- Dzień dobry. – powiedziała Joasia i z miłym uśmiechem kontynuowała dalej – Jesteśmy koleżankami Beaty z klasy...
-   Czy Beata nie mogłaby wyjść z nami na dwór? – zapytała Julka
-   Bardzo nam na tym zależy. –dodała Irenka
-   Oczywiście dziewczynki, Beatka zaraz przyjdzie. Właśnie miałam jej powiedzieć, żeby wyszła na dwór, bo okropnie blado wygląda... – tłumaczyła się kobieta, a po chwili zawołała Beatkę. Ta uśmiechnęła się, odrobinę ironicznie, ubrała sandały i oświadczyła, że ostatecznie może wyjść z nimi na dwór, ale tylko i wyłącznie na chwilkę.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Pira w 2007-05-30, 22:26
super :D
a cd???
wszyscy czekamy :D
prawdziwa z ciebie poetka :D


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-05-31, 05:57
no to ja czekam na cd ^^


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Retriva w 2007-05-31, 21:36
no dalej, bo nie ma co czytać :D


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-06-01, 14:34
Oto koniec pierwszej części... Może i będzie druga, a jeśli będzie, na pewno wkleję ją tutaj. :) Teraz mam jednak pomysł na inne opowiadanie... Czytajcie. :D

- Jak tam, Joasiu, wymyśliłaś nowe opowiadanie? –zapytała ze śmiechem Łusia, gdy razem z siostrą, Agnieszką, Kingą, Julką i Beatą siedziały na ławce, w małym parku, gdzie znajdowało się również kilka huśtawek, piaskownica i zjeżdżalnia. Poza tym wszędzie były drzewa. Liście na nich zaczynały się już robić kolorowe. Dzieci biegały po parku całymi dniami, gdyż już za kilka tygodni miały rozpocząć się ulewne deszcze, a wraz z nimi listopad.
- Jakoś ostatnio nie mam na to czasu. Swoją drogą dobrze, że przeczytałam tą książkę o Lancelocie. W sumie, były ogólnie o rycerzach, a mnie takie rzeczy bardzo interesują, wiecie... Jakiś chłopak z trzeciej „b” śmiał się, gdy o tym usłyszał. Powiedział, że dziewczynie nie wypada czytać książek o rycerzach.
-   Phi, jakby on wiedział, co wypada, a co nie! –zawołała Beatka. Ostatnio bardzo się zaprzyjaźniły ze sobą. Beatka znała dużo ciekawych rzeczy, które Joasia wykorzystywała do opowiadania swoich historii. Teraz Beata nie była już tak okropnie dziwna, wszystkie dziewczynki z klasy zauważyły, że jest naprawdę bardzo miła i sympatyczna.
-   Ej, Joasia, a kim był w końcu ten Lancelot? –zapytała w pewnej chwili Agnieszka.
-   Sir Lancelot. –poprawiła ją Łucja, dla której to „Sir” nieodłącznie towarzyszyło „Lancelotowi”. W końcu Lancelot nie byłby Lancelotem, bez tego „Sir”
-   Sir Lancelot był legendarnym rycerzem Okrągłego Stołu, za panowania Króla Artura. Zakochał się w jego żonie, Ginevrze. Ale więcej opowiem wam później, bo zbliża się burza i musimy już iść do domu.
-   Ginevrze? –zapytała z ciekawością Kinga –W twoim opowiadaniu Lancelot był zakochany PO USZY w Gertrudzie. Ale to dosyć podobne imiona.
-   Jakoś nie czuję sympatii do tego prawdziwego Sir Lancelota. –mruknęła Julka
-   Ja tak samo! –zaśmiała się Joasia – O dużo bardziej wolę tego „mojego” Lancelota i Gertrudę. I gdy kiedykolwiek ktoś powie imię „Lancelot” ja od razu skojarzę to sobie z Lancelotem, który walczył przez całe cztery dni, aby zdobyć swoją ukochaną!

Koniec części pierwszej.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: Pira w 2007-06-02, 13:50
:( dlaczego to koniec :(
zcekam na dalsze opowiadanka :P


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-06-03, 19:19
jeszcze jedena, jeszcze dwie, jeszcze trzy i jeszcze więcej części zamawiam xD
fajne, ale mogła byś pisać więcej, naprawde super.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-11-26, 21:12
cz. II

 Niedzielny poranek. Wszystko spowite ciemną mgłą, krople deszczu stukające o parapet...
Otworzyła oczy i zaspanym wzrokiem ogarnęła wszystko, co znajduje się dookoła. Na pewno spało jej się niewygodnie. Wstała z krzesła, w pośpiechu zbierając zeszyty z biurka i chowając je do szufladki – w końcu dziś był dzień przyjazdu ciotki. To znaczy koniec wolności.
- Aśka! – dał się słyszeć rozdrażniony głos
W drzwiach stała jej siostra bliźniaczka, jednak zupełnie do niej niepodobna. Ona – czyli Asia – miała krótkie czarne włosy, w niektórych miejscach czerwone pasemka, brązowe oczy i była wyjątkowo niska jak na czternaście lat. Jej siostra – Łucja – to była zupełnie inna sprawa. Ona była wysoka – grała w szkolnej drużynie koszykarskiej – miała wielkie oczy koloru złota, długie blond włosy... Normalnie istny ideał.
- Co się stało? –spytała Asia i schowała spory plik kartek do szuflady i tak już bardzo zapchanej.
- Czy ty nie spałaś? Znowu? Później ciotka będzie się przejmować, dlaczego tak mizernie wyglądasz. Czy masz chociaż odrobinę powagi?
- Spałam, siostrzyczko – jasne, że spałam – zachichotała Asia.
- To sprzątaj. Zaraz idziemy do kościoła a potem będziemy musiały pomóc mamie w przygotowaniach do obiadu –rzuciła Łucja i zniknęła w drzwiach.
 Dziewczyna znów została sama, z potężnym tomiskiem w rękach. Była zła. Łucja i ten jej czepialski ton głosu! Uważa się za najlepszą – jak zwykle. Jej wina, że się różnią, nie tylko wyglądem?
 Asia Belwetowska położyła książkę na biurku i otuliła się ciepłym swetrem – było zimno.
Tak, kolejny raz zasnęła, czytając. Ale czy to powód do ciągłych docinek? Przecież jeszcze tak niedawno się rozumiały. Łucja teraz stała się nie do wytrzymania – ciągle ją poucza, traktuje jak małe dziecko, które nic nie rozumie. Przecież są w tym samym wieku!
Asia ubrała się w jakieś czarne ubranie – czarny był jej ulubionym kolorem. Kochana siostrzyczka i jej koleżanki często mówiły, że wygląda jak trup.

 Łucja zaś weszła do swojego pokoju, myśląc o nieodpowiedzialności Aśki.
Po pierwsze – ubiera się jakby wyszła z grobu. Zero żywszych kolorów, jedynie czasem czerwony.
Po drugie – słucha tej swojej głośnej muzyki, że można ogłuchnąć.
Po trzecie – jej zachowanie. Nie dość, że drugą noc z rzędu zasypia przy tych swoich książkach, zamiast zwyczajnie iść spać. Jest nienormalna.
Łucja czuła, że Aśka znów zapomni przyjść na śniadanie na czas, zapomni pomóc mamie w robieniu obiadu... Czasem czuła się jak jej starsza siostra, chociaż tak naprawdę była od Asi starsza tylko o minutę. Ale czasem nawet minuta robi wielką różnicę.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-27, 07:08
fajne ^^ ja kcem więcej xD


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-11-27, 21:29
 Wołanie z dołu dobiegło do uszu Asi, która od niemalże dwudziestu minut zajęta była czytaniem książki, którą ostatnio wypożyczyła z biblioteki. Książki: to było jej życie. Kiedy była mała lubiła wymyślać różne ciekawe historie – teraz nie robiła tego często. Większość czasu poświęcała na naukę i prawie codziennie miała jakieś kółko zainteresowań.
Teraz Asia – wystukując rytm piosenki ulubionego zespołu, została przywołana do rzeczywistości. I to dosłownie.
 Ponieważ przy drzwiach wyjściowych stali już mama, tata i Łucja, w zimowych kurtkach, oczekując przyjścia Asi, a jej nie było. Wiele razy już mama wołała – bez odpowiedzi.
A teraz w pokoju siostry stała Łucja – wściekła i zdenerwowana.
- Wyłącz to natychmiast! Nawet nie uczesana jesteś, kobieto, zapomniałaś, że idziemy do kościoła?! –wrzasnęła, co po wyłączeniu przez blondynkę muzyki rozniosło się po całym domu.
- Nie krzycz tak. Nie zapomniałam, ale nie codziennie wychodzimy tak wcześnie.
- Wcześnie? –zdziwiła się Łucja, patrząc na swój zegarek – Przecież już za piętnaście dwunasta...
- Żartujesz? –Asia poderwała się ze swojego krzesła, rzucając książkę na podłogę. Popatrzyła się na zegarek, który powieszony był nad łóżkiem.
- Ja mam jedenastą trzydzieści... –westchnęła brunetka
- Roztrzepana jesteś jak nie wiem co. Idź na dół i ubieraj się. Ja tu posprzątam. – powiedziała Łucja tonem odpowiedzialnej siostry
- Nie będziesz mi grzebać w moich rzeczach! – krzyknęła Asia i podniosła ten arkusz kartek, który rzuciła tu dosyć niedawno.
- Niby dlaczego? Ukrywasz coś? – spytała Łucja i uśmiechnęła się do siostry bliźniaczki złośliwie
-   Po prostu nie chcę, a poza tym spóźnimy się do kościoła. Spadaj stąd. – rzekła Asia, która była teraz w złym humorze. Grzebać w jej rzeczach i wygłaszać kazania – to były dwie rozpoznawcze cechy Łucji Belwetowskiej.

- Dziewczynki, czy wy zawsze musicie się kłócić? –spytała mama, gdy w czwórkę wracali z kościoła – Codziennie kłótnia i tak od jakiś dwóch lat. Czy wy nie możecie dojść do porozumienia?
- Możemy, mamo, tylko Aśka nie chce. Ona jest... –zaczęła Łucja
- Może nie kończ. Codziennie to mówisz. –mruknęła brunetka, odgarniając z twarzy włosy.
- Joasiu, to może czas się zmienić? –zagadnął wesoło pan Belwetowski, nie wiedząc, że to tylko pogorszy sytuację.
- Nie chcę się zmienić. Bo ja robię dobrze, a ona wszystkiego się czepia. – rzekła i podniosła wysoko głowę
- Ja. –powiedziała Łucja obrażonym tonem – Tak, ja. Ja wszystkiego się czepiam, a ona jest święta. Tak, tylko trzeba trochę zmienić to słowo, jaka ona jest. Między „świ” a „ęta” dodać jeszcze „rni” i wszystko będzie jasne.
 W tym momencie Asia nie wytrzymała. Zła na cały świat pomaszerowała w kierunku osiedla wysokich blokowisk. Tam mieszkała jej przyjaciółka, Beata.
- Od razu jest spokój. –oświadczyła Łucja, patrząc się na figurkę siostry oddalającą się od nich, w strugach deszczu – Chodźmy do domu.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-29, 07:17
Boż... Już nie lubię Łucji XD


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-11-29, 18:04
Czy ktokolwiek oprócz Anas to czyta? :(

 Weszła do klatki bloku i ogarnęło ją dziwne uczucie. Ona jest tutaj, dosyć daleko od domu, bez parasola gdy pada deszcz, pokłócona z rodzicami i siostrą (na samo wspomnienie o Łucji jęknęła) a poza tym w bloku swojej przyjaciółki, której może nie być w domu. No i przyjeżdża na tydzień ciocia Aneta, która jest starszą siostrą taty. Nie wiadomo dlaczego, ale przyjeżdża za jakieś dwie godziny, a ona miała pomóc w przygotowaniu obiadu.
 Asia podeszła do drzwi mieszkania Beaty, które mieściło się na parterze. Beata była przyjaciółką sióstr od około pięciu, czterech lat. Łucja już dawno o niej zapomniała, a gdy usłyszała jej imię – wzruszała tylko ramionami i wychodziła razem ze swoimi koleżankami, bardziej nie znanymi Asi.
 Brunetka, po dłuższej chwili wahania zadzwoniła do drzwi. Nikt nie odpowiadał. Gdy już chciała wracać do domu, albo jeszcze gdzie indziej, w drzwiach stanęła Beata.
- Wiedziałam, że przyjdziesz! Co się stało? – słysząc ten dźwięczny, znajomy głos, Asia odwróciła się i podeszła do przyjaciółki.
Beata nie była ładna. Miała proste czarne włosy oraz wielkie zielone oczy, bladą cerę, a w ręku trzymała kubek z ciepłą herbatą.
- Nie stój tutaj, tylko właź. – mruknęła Beata, nie słysząc odpowiedzi.
- Wszyscy mnie denerwują! –wybuchnęła Asia, gdy już weszła do środka.
- Łusia też, co? –spytała ponuro dziewczyna stawiając swój kubek na jakimś stoliku, który znajdował się w ciasnym przedpokoju.
- Ona najbardziej. Albo nie: tylko ona, bo rodzice w sumie nie mają nic z tym wspólnego. Łucja jest najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek znałam. Nie, Betuś, nie mów nic! Ciągle na mnie wrzeszczy i wyśmiewa się... normalnie można zwariować! Przecież ja też mogę o sobie decydować, nie? Mogę, prawda?
- No jasne, przecież jesteście w tym samym wieku. –powiedziała Beata i gestem zaprosiła przyjaciółkę do swojego pokoju. Był on ciasny, a znajdowały się w nim dwie małe szafy: jedna na ubrania, druga na książki, łóżko przykryte zielonym, nieco zniszczonym kocem oraz biurko z mnóstwem zeszytów, brudnych kubków po herbacie i książek. Biurka dwóch przyjaciółek były bardzo do siebie podobne.
Asia stanęła pod jedną z szaf, patrząc się przez okno. Niespodziewanie zmieniła temat, widocznie chciała zapomnieć chociaż na chwilę o siostrze.
- Piękny mamy listopad... Przez tydzień śnieg, następny tydzień będzie deszczowy.
- A potem grudzień... – mruknęła Beata , sprzątając ukradkiem rzeczy z biurka – Usiądź sobie na krześle, ja za raz wrócę – to mówiąc, zniknęła za drzwiami, aby zanieść brudne kubki do kuchni.
 Asia jeszcze raz rozglądnęła się po pokoju przyjaciółki. Lubiła tutaj przesiadywać, dawał wrażenie przytulności, wręcz przeciwnie niż ten jej. Jej pokój to był ten, w którym kiedyś mieszkały we dwójkę z Łucją. Później siostra oczywiście dostała za nowy pokój pracownię taty, tyle że z nowymi tapetami na ścianach, dywanem i kilkoma nowymi meblami. A ona została w tamtym starym pokoju, brudnym i zakurzonym, chociaż często odkurzanym.  Asia odczuwała to jako wywyższenie bliźniaczki nad nią, kolejny raz. Źle jej było to znosić.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-11-30, 07:20
wiesz xD chyba tylko ja xD ale zawsze ktoś nie?
Bardzo mi się podoba i pisz, pisz, pisz dalej, chociaż dla mnie


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: ***KITKA*** w 2007-11-30, 22:22
- Nie żebym chciała się ciebie pozbyć – zaczęła Beata, odrywając od ust kubek z herbatą – ale czy ty przypadkiem nie powinnaś już iść?
- Mnie tam nic nie obchodzi. Niech się rodzice martwią, ale... głupio by było, jakbym nie przyszła na to wielkie powitanie ciotki Anety. Czepia się szczegółów, a jak teraz jej podpadnę, będę miała cały tydzień przechlapany.
- A, no to idziesz już? –spytała smutno Beata, w końcu odstawiając kubek na biurko, zaś Asia wstała z krzesła i przeciągnęła się
- Raczej tak. –uśmiechnęła się do przyjaciółki – Życz mi powodzenia.
Ubrała kurtkę, czapkę nałożyła niedbale na czarne włosy tak, że metka była z przodu, szalik przewiązała naokoło szyi i bez pożegnania opuściła to mieszkanie. Nigdy się z Beatą nie żegnały, miały już taki zwyczaj od trzeciej klasy, gdy zaczęły się przyjaźnić.
 Asia wyszła wreszcie na świeże powietrze, po godzinie spędzonej w tym nieco zaniedbanym bloku. Deszcz padał nadal, w niektórych miejscach dało się jeszcze zauważyć nie roztopiony śnieg, który dawał przygnębiające wrażenie. Dziewczyna wyszła na ulicę. Teraz czekała ją podróż do domu, przez ten pogrążony w deszczu świat. Wolałaby zostać tam z Beatą, niż iść do domu. Ale cóż, trzeba. Niestety.

 - Gdzie ona się podziała? –martwiła się pani Belwetowska
 Szczerze mówiąc żałowała, że nie zatrzymała córki, gdy odchodziła. Teraz nie może się skupić na żadnej pracy, i tak obiad prawie zrobiony. Ach, już po drugiej, gdzie ta Joasia się podziała?
Jej wzrok padł na Łucję, która właśnie przechadzała się po całym domu sprawdzając, czy jest porządek. Na jej twarzy nie widać było ani odrobiny zmartwienia.
- Mamo! –zawołała, gdy znalazła się w pobliżu kuchni – Zrobiłam porządek w pokoju Aśki, to znaczy powkładałam wszystkie książki i papiery do szuflady, tego co się nie dało do szafy, a potem odkurzyłam. Przynajmniej na pierwszy rzut oka wygląda, że jest posprzątane. Bo jej oczywiście nie chciało się sprzątać...
- Łusiu... – przerwała pani Belwetowska wiedząc, co się święci – Idź może zobaczyć, czy przypadkiem ciocia już nie idzie.
 Od dosyć długiego czasu dziewczynki były wciąż na siebie obrażone, kłóciły się o byle głupoty. Z jednej strony krytykowała Joasię, że jest nieodpowiedzialna, a z drugiej Łusię, że siostrze dokucza. Nie wiedziała po kogo stronie stanąć, dlatego tylko mówiła, żeby były cicho. Skąd się wzięły te kłótnie między nimi? Przecież zawsze tak się lubiły, nigdy się nie złościły na siebie, a tu nagle... Wiadomo, są inne. Asia – pogrążona w swojej muzyce i książkach, bałaganiara, niepunktualna i roztrzepana, zaś Łucja – czysty ideał, który słucha delikatnej muzyki, pouczający wszystkich i wszystko, często zarozumiały, ale potrafiący się odpowiednio zachować.
- Ja już nie wiem, co mam robić... – szepnęła pani Belwetowska do siebie i ogarnęła nieprzytomnym wzrokiem całą kuchnię, w której się znajdowała.
- Mamo, Aśka idzie! –dobiegł do jej uszu krzyk Łucji
To dobrze. Dobrze, że Aneta jeszcze nie przyjechała. Co by wtedy było!
- Tylko nie kłóć się z nią. –powiedziała do Łucji, której jasne włosy przez chwilę zamajaczyły w drzwiach kuchni
- To ona się ze mną kłóci. – oznajmiła niewinnym tonem dziewczyna
- Nie ważne. Ale ty często rozpoczynasz kłótnie. –rzekła
- Ja tylko mówię prawdę – mówiła Łucja, a drzwi się otwarły i ukazała się w nich figurka Asi, całej zmoczonej.


Tytuł: Odp: Opowiadanie:)
Wiadomość wysłana przez: anas w 2007-12-01, 08:42
kolejna część plis?
fajne
Asia- taka jak ja
Łucja- taka jak moja młodsza siorka
XDDD