Piecze się
. Poszłam za radą Fatty i dałam mniej cukru.
A teraz z serii "Gotuj z Natalią!":
-baaardzo "stopniowo" wlałam olej
[zaczęłam od oleju. Cały na raz! Idź na całość, po prostu
]. Bo ja tak z rozpędu...
-zaczęłam ścierać NIEOBRANĄ marchewkę
. Dobrze, że mojej mamy jeszcze wtedy nie wygoniłam z kuchni, bo bym nie zauważyła...
-już wiem, że cukru cynamonowego [jak wanilinowy] nie należy jeść. Ooostro się zrobiło
.
-zapaskudziłam całą kuchnię, mąka i cukier były WSZĘDZIE.
-mam jakieś dziesięć sposobów na tarcie marchewki. Nie ma to jak praktyka...
Edit.
WYSZŁOOO!!! Tylko trochę będę musiała je zmniejszyć, bo się przypiekło. Za wysoką temperaturę ustawiłam...
Edit.
Takie jak piernik, ale delikatniejsze... Obżeram się na noc, będę miała koszmary
.