Wiecie... nie ma co gdybac... zycze wszystkim zebyscie nigdy nie znalazly sie w zadnej z opisanych sytuacji...
No i na wzajem!
Aha, przytoczę wam... kiedyś na religii w tym roku i rok wcześniej puszczał nam facet kasety magnetofonowe... jakiś wykład księdza do studentów. To i to było oczywiście o wiadomym temacie, sex, współżycie po ślubie czy przed, itp.
Niektóre rzeczy które mówił były ciekawe, niektóre dziwne, niektóre wkurzające... ale to ostatnie to mało z sexem ma wspólnego...
Jedno to fajne było... tam mówił co zauroczenia co miłośc, itd. Jakieś takie, nie do końca pamiętam. No i m. in. mówił nie pamiętam a propo czego... że człowiek to takie zdumiewające stworzenie, itp. Że tutaj organizmu nie musi kontrolować, i nie ma sytuacji w stylu, siedzą zakochani na ławce, cośtam sobie rozmawiają, i on mówi: "Poczekaj, bo teraz musze tutaj jelitem przepchnąć..."
Inne było zabójcze o wyznaniach miłosnych... Jak to chłopach za pazuchą trzyma kwiatek, pogęty na trzy... zerwany gdziestam z kląbu i wyznaje dziewczynie wyciągając ten pogęty kwiatek: "Bo ja wiesz, ten, tego, to..." Ten ksiądz to tak świetnie opowiadał... Fajne było własnie z tym czy po śubie czy przed... że jakiś tam student mu opowiadał swoją wizję ślubu i tego co po... "Prosze ksiądza, noc poślubna to spokojnie, nic nie bedzie, ten ślub i wogóle, zmęczenie, nie ma na nic siły i wogóle... ale prosze ksiądza... następnego dniaaaa..." To tak fajnie się nie czyta, ale super to brzmiało... powiem jeszcze, że następnego dnia, to planował, romantyczny objad w restauracji... Świetne było jak opiwiadał ten ksiądź, dajmy mu Piotr, ale nie jestem pewna.., o ślubie, ze ludzie nie patrzą sobie w oczy, tylko na niego, i mówi "A już jak pan młody ma na imię Piotr i panna młoda patrzy na mnie i mówi - Piotrze nie opuszczę cię aż do śmierci..."
No dobra, ale odbiegam od tematu, tam on na prawdę fajnie mówił o tym "przed i po"... co można zaoferować drugiej osobie, ile to może znaczyć, itp. a nie na chybacika w kiblu, za przeproszeniem. Oczywiście, to było takie chrześcijańskie wiadomo, ale fajnie mówił... (na zasadzie, że jak chłopak ma potrzebe to żeby się ze zwoją dziewczyną nie spotykał, bo może ją skrzywdzić... no wiadmo... kosciół nie uznaje zabespieczeń...) Ale spojrzenie na to było naprawde ciekawe...
Fajne było o jakiejś parze która pytala się czy nie mogła by tego-tego w noc przedślubną, a nie po, bo to prawie to samo, nic nie zmienia... na co ksiądz im odpowiedział, że on własciwie nie ma czasu udzielić im ślubu, i że zrobi to kościelny, na co oni, że chcą księdza, na co ksiądz, że przecież to żadna różnica, nic nie zmienia, ksiądz nie ksiądz...
Pomijając moment jak się wkurzyłam... jak powiedział, że "ludzie mówią, np. kocham swojego psa, no to za przeproszeniem jak ktoś tak mówi, to coś z nim nie tak." -_-" Dla udowodnienia tego przytoczył taki tekst: "Byliśmy z moim psem nad Grobem Nieznanego Żołnierza... mój pies zadumał się..." Sorry, małe dziecko, noworodek, też musię nie zaduma, a się je kocha...
No to mnie ten tekst załamał, ale wiadomo dla kościoła między człowiekiem a zwierzęciem jest przepaść... ale to wkurzające...
Dobra koniec dygresji...