Nie pisałam, bo jakoś...nie chce mi sie o tym pisać
ale napiszę.
Sniezka po zabiegu ok, tylko wyje całe noce bo jej się wirtualne (urojone) szczeniaki rozłażą. Ale jestem w stanie to przetrwać mając nadzieję że to już ostatnia urojka.
A nefra...bosz...rana na doopie dwa razy większa niż była, bo rozryła zębami przez kaganiec. Znowu musiałam jej to draństwo założyć. Ale jak tylko wyjdę z domu (czytaj: przestaję pilnować) to ona myk w krzaki i ryje ciałko od nowa. Daję jej zastrzyki od weta, leki i leję to lekarstwem, które zasusza. I nic...na jej zęby nie ma siły. jak się zastrupi ładnie i zaschnie, ona po prostu musi to rozwalic
Ręce opadają.
A poza tym...okazało się jednak, że to co wydawało mi się wypadnięta macica ( a ostatnio zaczęło się powiększac) jest guzem na doopsku wielkosci moich dwu pięści. Wet powiedział że na szczęście nie jest to jeszcze wrosnięte, więc trzeba szybko wycinać. Co mam zamiar zrealizować w najblizszy wtorek. Ona w sierpniu skończy 9 lat a ja ją pod narkozę muszę...boję się i denerwuję. Wysyłajcie pełne wsparcia myśli mnie i Neferce, we wtorek tak między 13 a 15, bo będzie nam to potrzebne