Po pierwsze - może a raczej na pewno powinnaśbyła kupić samiczki a nie samce. Po drugie - nie radzę a nawet odradzam dokupywania samiczek, za kilka miesięcy miałabyś pokaźne stadko. Myszki rodzą w jednum miocie śrenio 6-8 (zależy od samicy oraz jej wieku) a weiku (nie pamietam dokładnie) około 30-40 dnia! I to fakt że myszki mogą żyć samotnie ale bynajmniej nie są wtedy szczęśliwe i bzdurą jest sądzić że duża klatka z drabinkami, pelna micha i domek gdzie mogla by sie schronic to to o czym marzą. Myszy są z natury zwiertzętami stadnymi i żyją w grupach składających się z samca i samic i ich młodych, wyobraźmy sobie że jakieś nie znane nam olbrzymy zamknęłyby nas w weilkiej klatce z jakimiś tandetnymi drbinkami i misą żarcia. Przecież wtedy brakowałoby nam najbardziej czyjegoś towrzyswa.
Samce takie juz są. Wiem z własnego doświadczenia. Jeśli chcesz trzymac kilka myszek i nie mieć małych to radzę kilka samiczek, one nie są tak agresywne wobec siebie a raczej wogóle. Niektóre samce potrafią nawet zagryźć słabszego ale to zdaża się niezwykle rzadko i raczej tylko w przypadku dołączenia do sporej grupy nowego osobinka. Twoje myszy ustalały prawdopodbinie tylko hierarchię w grupie. raz dokupiłam do 43 myszek (1 samiec i 2 samice) dwie nowe myszki szaego samczyka i brązową samiczką , samiczkę czasami podgryzały dwane mieszkanki a szaraka gryzł Stiuart. czasami tak mnie denerwował tym wyżywaniem się na szaraku że go na jaiś czas do transporterka wkładałam. Gdy szarak urósł zaczął gryźć Stiruarta, czym z początku za bardzo się nie przejmwałam. jednak było coraż gorzej, Stiuart miał wygryziony cały ,,kuperek" i musiałam go oddać. kiedyś uciekła mi mysz, nie wiem kiedy, ale czasami ktoś widzał ją w domy. Pewnego rasy wlazła pod pralkę a ja zabalokowałm wszystki miejsca żeby mi nie uciekł. Chociaż ,,polowanie" zakończyło się triumfem to życie myszka stało się prawdziwym koszmarem. Inne myszy nie chciały go zaakcepyować. Próbowałam wszystkiego, po sprzątnięciu klatki wpuszczałam go jako pierwszego, oddzielał am na jaiś czas najagrsywniejsze myszy ale to nie poskutkowało. Chciałam kupić mu nową klatkę ale mama uprła się że już żadnej więcej klatki. Pewnego dnia wróciłam do domu a myszka już nie było. Matka go oddała. Z początku bylam na nią zła ale z czasem zrozumiałam że on się męczył a ja nie mogłam na to patrzeć. Teraz znalazły sobie kolejną ofiarę, ale on trzyma się bardzo dobrze, rana się goi a on sam atakuje innych.
Pozdrowienia i jeśli chcesz jkieś precyzyjniejsze informacje to napisz
koszatniczka@poczta.onet.pl