Dobra, to teraz mam dla Was coś ciekawego. Będę mieć konia! :mrgreen: Jak narazie jest to źrebak (półroczny, a właściwie półroczna
). Niestety, dziełem nieszczęśliwego wypadku mała ma ochwaty. Oczywiście Karola poinstruowała rodzinkę (bo do rodzinki należy źrebak) co ma robić w związku z tym, czyli okłady, wizyta weterynarza itd.
Klacz na szczęście na pewno zostanie, bo cała rodzina ją kocha i nie chcą nigdzie jej oddawać (co najwyżej mi
). No i teraz mam pytanie. Do małej jadę dopiero za dwa tygodnie (wcześniej nie mogę
), jeszcze nigdy jej nie widziałam (wczoraj dowiedziałam sie o jej istnieniu). Klaczka jest podobno bardzo energiczna i nieposłuszna, czyli to po prostu żywa bomba
. I teraz mam pytanie - czy już od teraz, gdy ma pół roku, należy jakoś zająć się jej charakterem i ogólnie opanowaniem, żeby potem móc spokojnie zająć się przyzwyczajaniem do uzdy, siodła i potem jazdy z człowiekiem na siodle? Ja osobiście w tą sobotę jadę z koleżanką (fajnie się trafiło, bo rodzice akurat kupili jej konia
) na konie, i będzie mnie wszystkiego uczyła - od kiełznania, poprzez siodłanie, a potem już samej jazdy. Pewnie pomoże nam jakiś instruktor albo coś. Będziemy zapewne dość długo jeździć, więc co nieco sobie przypomnę, i mam nadzieję, że dopóki moje maleństwo nie wyzdrowieje (o ile wyzdrowieje, ale staram sie być dobrej myśli) i nie dorośnie, już będę dość dobra
No, ale teraz wracająć do źrebola - co radzicie? Będę ją odwiedzać narazie tylko raz w tygodniu, ale na dłuższe przerwy i wakacje będę do niej jeździć często
Wybaczcie moją niewiedzę, ale na stronach o koniach widzę tylko ujeżdżenie, kiełznanie itp. itd., a o źrebakach jako takich niewiele.. Jeśli coś przeoczyłam to przepraszam, proszę mnie wtedy zbesztać i już więcej nie będę zaśmiecać tutaj tematu..