Wierz mi koniuko, ze od takiego właśnie jedzenia.
Ta kocia nigdy wcześniej nie dostała mięska ani serka. Ponieważ się wtrąciłam, kot miał okazję spróbować wołowych podrobów. Pałaszowała, aż je się uszka trzęsły.
Są jednak dni, że niechętnie je to mięso, bo jednak te suche karmy uzależniają: środkami zapachowymi, polepszaczami smaku.
Zrób proste porównanie:
Weź jedno ziarenko taniej karmy (z hipka czy targu) i ziarenko np. Puriny Pro Plan (jest tania, a dobra).
Różnica jest bardzo widoczna: Pro Plan - ziarenko jest jasne, jednolite, gładkie. Tania karma - jest ciemna, z niby włoskami (igiełkami - nie umiem tego lepiej określić), mocno pachnie. Niektóre sa kolorowe (zielone, pomarańczowe - przeciez wiadomo, ze to sztuczne barwniki nadają taki kolor).
Podobnie wyjdzie, jak porównasz mokry pokarm dobrej marki (np. Rayal Canin) i np. Whiskasa.
Rozejrzyj się w sklepach mięsnych za cenami wołowych podrobów (serc, nerek, wątróbek) i za cenami wołowiny.
Porównaj i zobaczysz, że takie żywienie nie jest drogie. To tylko pierwsze wrażenie. Ile masz kotów? Ja mam dwa, jedzą mięsko dwa razy dziennie, poza tym mają odrobine suchego w misce.
Kupuję raz w tygodniu: trochę wołowiny, serc wołowych i coś śmierdzącego (
nereczki, wątróbkę, bo moje trutnie to uwielbiają najbardziej), wszystko kroję, mieszam i porcjuję. Płacę kilkanaście złotych (staram się kupowac w hipkach jak sa promocje).
Jak kupię paczkę suchego, to wystarcza na długo, długo...
Nie wydaję nie wiadomo jakiej kasy na jedzenia dla kotów, bo mi tej kasy szkoda na taki cel. Ale wolę zapobiegać niż leczyc, bo wizyty u weta sa cholernie drogie. A nie wyobrażam sobie, że nie ratowałabym zwierzaka, gdyby mu coś zaczęło dolegac...
My tu nie siejemy zadnej propagandy. Nie reklamujemy żadnych drogich marek. Wolimy po prostu żywić zdrowo, żeby potem nie wydawac kroci na leczenie.
Z człowiekiem byłoby to samo, gdyby jadał tylko chipsy i cheesburgery z fast foodów. Chyba zgodzisz się, że takie jedzenie nie jest dla człowieka zdrowe?