ludziee! ile mi ten kot wczoraj strachu narobil
małe wstrętne zwierze
. Godzina 9 rano, domofon, dzowni Monika "Alka złaź szybko, twój kot gdzies miauczy" ja taka zaspana.... "Co gdzie? miauczy? jak miauczy? Nie kapuje..."
okazało sie ze kot gdzies polazł i nie umiał wrócic....
ubrałam się szybko i zeszłam (na działke mam kilka kroków
) Monika do mnie "tam gdzies za szklarnią jest" ja tam poszłam.... szukam kota szukam a on miauczy i miauczy... rozglądam się wszędzie.... nagle patrzę mała, czarna kulka futra siedzi na drzewie na działce obok i domaga się pomocy przy zejściu
no to go wołam i zachęcam zeby sam zszedł (włamanie na ta działke odłozyłam na czarną godzinę
) i on sie zaczął wiercić.... zaklinował się między gałęziami... aż w końcu tarabani się i... zlecial
ja podchodzę do ogrodzenia i go wołam, no to przeszedł górą przez ogrodzenie i wesoło podbiega do mnie.... taki głupol