Ja miałam kiedyś 2 koty. Pierwszym z nich był Dakar śliczny, rudy dachowiec. Znalazłam go u nas w piwnicy i wzięłam go do domu. To był najinteligentniejszy kot jakiego w życiu widziałam i był trochę nietypowy bo często zachowywał się jak pies. Uwielbiał bawić się z psami i na dworze zawsze je zaczepiał, a jak jakieś dziecko biegło chodnikiem to on za nim i zaraz do mnie wracał. Często wychodziłam z nim na spacery zwłaszcza na łąkę lub do lasu, a on szedł za mną krok w krok, czasami się tylko trochę oddalił, ale jak go zawołałam po imieniu to od razu przychodził. Jak był starszy to puszczałam go samego z domu i sam wracał jak się wybiegał, albo ja po niego szłam i zawsze czekał gdzieś przed blokiem, a jak nie to wystarczyło zawołać i już się zjawiał. Uwielbiał się bawić w gonionego, albo lubiał biegać za laserem
. Niestety Dakarka już nie ma i bardzo mi go brakuje, nigdy go nie zapomnę, naszych wspólnych spacerów, zabaw i przeżyć... Później miałam Kiare (czarno biały dachowiec) wzięłam ją od koleżanki, która uratowała ją przed utopieniem przez właścieicela.Była w tredy bardzo mała i chyba powinna była być jeszcze przy matce, bo w nocy jak ze mną spała na łóżku to zawsze ssała rękaw od piżamy tak jakby karmiła ją matka, biedactwo........ Kiara jednak nie była już taka odwarzna jak Dakar, była barzdo lękliwa, bała się psów, samochodów i obcych. Jak z nią wychodziłam to nie chodziła za mną po chodniku tylko wolała się przedzierać przez krzaki. Bardziej się ode mnie oddała jednak zawsze przychodziła jak się ją wołało. Tylko w lesie czuła się bezpiecznie bo tam nie było samochodów, psów i dużo ludzi. Tam mogła się wspinać po drzewach, bawić ze mną i sobie pobiegać. A jak straciła mnie z pola widzenia to tak fajnie zaczynała miuczeć i rozglądać się dookoła a jak mnie wreszcie zobaczyła to biegła do mnie ile sił w łapkach. Niestety Kiarusi też już nie ma
i mam nadzieję że po śmierci się z nimi spotkam.....
Uważam że koty powinny mieć kontakt z normalnym światem, a nie tylko siedzieć w domu, bo wychodzenie na zewnątrz wiele może je nauczyć i ich życie staje się w tedy o wiele ciekawsze. Początki zawsze są trudne bo kot więziony w domu, który nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym boi się nowego otoczenia i nowych zapachów i trzeba go do tego przyzwyczaić. Wiem, że koty są raczej niezależnymi zwierzętami i lubią chodzić własnymi ścieżkami ale moje od małego nauczyły się ze mną wszędzie chodzić i nie uciekały, a jak się oddaliły to na dźwięk swojego imienia wracały.
Sorry, że się tak rozpisałam ale tak jakoś mnie wzięło....