Ja tam mogę zabrzdąkać na wszystkim prawie (nigdy nie próbowałam na kobzie ale może przy odrobinie ćwiczeń zagrałabym "Wlazł kotek na płotek" :
: ), ale grać konkretnie nie potrafię na niczym (uczyłam się kiedyś gry na gitarze i na fortepianie,jednak marzą mi się skrzypce i mam nadzieję, że sobie je kiedyś sprawię). Na razie to najskuteczniej wychodzi mi granie rodzince na nerwach :mrgreen:
A o flecie mi nawet nie mówcie, pamiętam jak w pierwszej klasie podstawówki chciano nas nauczyć gry na nim. Jak to w 80-tych latach bywało, artykuły wówczas produkowane mogły służyc do wszystkiego, tylko nie do tego, do czego były przeznaczone. Tak też było i z fletem. Szkolne flety, które można było wtedy kupić, to były tandetne piszczałki, kompletnie nie dostosowane do małych, dziecinnych rąk. Otwory w nich były takie, że nawet przy dużych chęciach trudno było wydobyć czysty dźwięk. Wyobraźcie sobie 37 takich fałszujących piszczałek... Nawet ptaki z parapetu uciekały. A rodzice chcieli mnie wyrzucić z domu gdy próbowałam ćwiczyć. Gdzieś ten flet mam do dzisiaj ale już chyba nigdy nie spróbuję na nim grać