Płonący dom, w środku żywy człowiek, a na zewnątrz - krzyż wbity w ziemię. Taki finał znalazł błahy zatarg między szperaczami z wysypiska śmieci w Wypaleniskach.
W połowie lipca trzech szperaczy było w centrum uwagi całej Bydgoszczy. To oni znaleźli poćwiartowane zwłoki 21-letniej dziewczyny, zamordowanej - jak się okazało - przez sąsiada. Za pomoc w poszukiwaniach otrzymali podziękowania od policjantów. I gdy już się wydawało, że chlubnie zapisali się w historii bydgoskiej kryminalistyki, wycięli niezłego hołubca. Wczoraj ponownie mieli do czynienia z organami ścigania.
W środę wieczorem we wsi Wypaleniska stanął w ogniu dom. Tylko pomoc przypadkowego człowieka sprawiła, że śpiący w środku mężczyzna uniknął śmierci. Okazał się nim być jeden ze znanych policjantom - z dobrej strony - mężczyzn ze śmieciowiska. Doszczętnie spalił się dom i krzyż, który ktoś wbił w pobliżu w ziemię. Tylko po co?
Policja i strażacy szybko zorientowali się, że to było podpalenie i jeszcze szybciej schwytali podejrzanych. Okazali się nimi być dwaj pozostali bohaterowie pierwszych stron gazet. Od słowa do słowa - policjanci dowiedzieli się wreszcie, jak się to stało, że niedawni przyjaciele poróżnili się między sobą i sięgnęli po ostateczne rozwiązanie.
Sprawa jest skomplikowana. Pies jednego z podpalaczy pogryzł kota podpalonego mężczyzny. Właściciel kota obił więc za to psa. A zatem szperacz "od psa", nie strzępiąc sobie języka po próżnicy, postanowił dać nauczkę kompanowi: podpalił mu dom, wiedząc, że winowajca śpi w środku snem sprawiedliwego. Wcześniej podpalacze ustawili obok domu krzyż, aby - jak zeznali - "pies pamiętał, gdzie mu wyrządzono krzywdę".
- Dwóm mężczyznom z Wypalenisk postawiono zarzut umyślnego zniszczenia mienia oraz sprowadzenia zagrożenia dla zdrowia i życia - informuje prokurator Włodzimierz Marszałkowski z Prokuratury Bydgoszcz-Południe. - Dla jednego z podejrzanych chcemy dwóch miesięcy aresztu, a wobec tego, który stał na czatach, zastosujemy policyjny dozór. O co poszło? Tego nie potrafią przekonująco sprecyzować - ucina prokurator.
W Wypaleniskach huczy od plotek. - To nie było podpalenie, tylko próba zabójstwa - mówią ludzie. - Na szczęście nieudana, ale już wiemy, że pewne psy trzeba omijać szerokim łukiem.
08.08.2005 / źródło: Gazeta.pl - Bydgoszcz