Czasem film jest poprzedzony informacją, że żadne zwierzę nie ucierpiało podczas jego kręcenia. Zawsze w takiej sytuacji zastanawiam się, czy na pewno? Oczywiscie nie jestem w stanie tego sprawdzić, wiem też, że nadmierna nieufność dobra nie jest, a jednak nie wierzę bez zastrzeżeń...
Łatwo powiedzieć coś, co będzie dobrze odebrane... Łatwiej, niż zadać sobie trud takiego postępowania, by naprawdę nie skrzywdzić... Ten polski reżyser (nie jestem do końca pewna, który to, więc nie podaję nazwiska), tłumaczył, że koń został wykupiony z rzeźni, więc i tak miał być zabity... Jakoś mnie to zupełnie nie przekonuje
Niektórym twórcom zachciewa się widowiskowego ujęcia, inni brak talentu czy koncepcji maskują okrucieństwem scen... A potem ładnie ubieraja to w słowa o wolności artystycznej
Każda wolność ma granice... Ten, kto taką scenę wymyślił, ten, kto w niej "gra", mordując kota i ten, kto filmuje, tę granicę przekroczyli.