My sterylizację mamy dawno za sobą (już prawie 5 lat będzie ;P), ale opowiem jak to u nas było
1) Wybudzenie -lekarka kazała mi przyjść po określonym czasie, pies miał niedługo po moim przyjściu się wybudzić (tak teoretycznie było wyliczone) - w praktyce pies wybudził się kilkanaście minut przed moim przyjściem (ponoć strasznie im rozrabiała
), bardzo się cieszyła z mojego widoku, ale nadal była nieco ogłupiała. Zanim ja przyszłam psica była zamknięta w oddzielnym pomieszczeniu i co chwilę ktoś sprawdzał czy się budzi.
2) Yuna po sterylizacji dostawała papkę kurczakwo-ryżową
3) My mieszkamy na 5 piętrze, do windy trzeba zejść pół piętra (10 schodów), później na parterze trzeba zejść kolejne 6/8 schodów (zależy z której strony bloku chcę wyjść), z tego co pamiętam to przez pierwsze dwa dni ją nosiłam (waży około 15kg), później sama już dawała rade, spacery były od samego początku, ale oczywiście bardzo krótkie i rzadko (tylko, żeby się załatwiła)
4) Kaftanik teoretycznie wygodniejszy dla psa, ale jeżeli masz bardzo energicznego psa to może nie wystarczyć - u mnie przy kaftaniku trzeba było małej bardzo pilnować, ale i tak którejś nocy wylizała sobie ranę (na szczęście było to już pod sam koniec jak była praktycznie wygojona - nie przyniosło to żadnych negatywnych efektów)
Jako dodatek powiem, że moja psica bardzo emocjonalnie wita wszystkich domowników i bardzo dobrym rozwiązaniem było umówienie operacji w takim okresie, kiedy nikogo poza mną nie było - przez pierwsze kilka dni miała spokój (ja byłam cały czas w domu przy niej), ale jak już reszta domowników wróciła to przy każdym powrocie do domu (choćby z krótkiego wyjścia do sklepu) była wielka radość i niestety piszczenie z bólu...