Jeju...miałam wreszcie biopsję
Straaasznie było
:P
Nie mogę powiedzieć, żeby jakoś bardzo bolało...i w ogóle żeby bolało
ale strasznie nieprzyjemne :? Chodziaż trudno się spodziewać żeby takie cuś było przyjemne, nie?
Nie zauważyłam w każdym razie żeby to jakaś specjalna igła była
I w dodatku bez znieczulenia było :? Ale taka jedna kochana (
) pielęgniarka, która mnie na to prowadziła, powiedziała, że to nie boli..bo szyja jest jakaś taka niewrażliwa czy cuś
I w ogóle fajna była..wciąż pytała czy się dobrze czuje, czy nie jest mi słabo etc
Najgorsze było, że lekarka sobie trafić w tą cystę/guzek
trafić nie mogła :? Brrrr :? Ale oki..jakoś przeżyłam
Heh...najfajniej było jak już wyszłam
W poczekalni była taka mała dziewczynka z mamą. Kiedy zobaczyła, że wychodzę...z takim opatrunkiem na szyi (kawałek gazy przyklejony takim białym paskiem plastra
) to tak strasznie się przestraszyła
płakać nawet zaczęła
Ja, wraz z rodzicielką, poczęłam jej tłumaczyć, że miałam co innego niż ona ma mieć (bo to było robione w pracowni USG )
Jejku...śmiszne to było
Kiedy poszłam z rodzicielką dalej..zaczęła oczywiście pytać czy bolało i jak się czuję
A ja, z takim dziwnym trochu wzrokiem:
- Dobrze się czuje, nawet nie bolało....
Po krótkiej chwili zamyślonym wzrokiem i z rozbawionym głosem:
- ....Jejku...dzieciaka wystraszyłam....
Może to wcale nie wydaje się zabawne, ale mnie to strasznie rozśmieszyło
Tja. Ale najgorzej to było po. Lekarka kazała poczekać godzinę, herbaty się napić. Poszłyśmy z mamą do takiego barku, kupiłyśmy żarło, a ja nic nie mogłam zjeść..uszczypnęłam troszku batonika
picia kilka łyków...i koniec. Nie mogłam połykać :? Takie dziwne to było. Ani nie bolało jakoś specjalnie...ani nic, ale jednak... :?
W dodatku dalej to 'czuję', jeść już mogę, ale np śmiać się to już nie
Tja...tragiczne - nie mogę się śmiać
Dobra...koniec, bo rozpisałam się jak chyba nigdy
Wybaczcie
post pod postem