no to prosze...
ja juz tego 8 czy 9 stron napisałam
Poszła do pokoju. A tam bałagan. Szybko posprzątała z grubsza i zabrała się za „generalne porządki”. Chciała wyrzucić czy wynieść do piwnicy wszystkie niepotrzebne rzeczy. Potrzebowała przestrzeni. Pokój miała spory, ale mimo wszystko chciała mieć jeszcze więcej miejsca. Przeglądnęła wszystkie książki, stare niezapisane do końca pamiętniki, zabawki, przytulanki, rysunki, piórniczki i gry. Usunęła połowę z tego wszystkiego. Wspomnienia wyrwała i wyrzuciła. Wszystko inne zniosła do piwnicy. Jak każdy bardzo przywiązała się do swoich rzeczy i nie chciała ich ani komuś wydawać, ani patrzeć jak gniją na śmietniku. Nie była jeszcze na to gotowa. Nawet nie zauważyła, jak dzień stał się nocą. Ona nie miała dość. Pozostało jej jeszcze do przesunięcie mebli. Poprosiła o pomoc tatę, który lekko zdziwiony przyszedł do jej pokoju, który był czysty i jakoś dziwnie pusty. Ale posłusznie pomagał córce.
Kamila była zadowolona. Brakowało jej tylko jednego. Inny kolor na ścianie. „Tym zajmę się jutro” pomyślała. Nie mogła się jeszcze przyzwyczaić do „nowego” pokoju. Ale zdecydowanie bardziej jej się podobało.
Do wazonu wsadziła tulipany z ogródka, które dzisiaj przed wyjściem do Ulki zerwała z ogródka. Wyglądały przepięknie w szklanym prostym wazonie. Postawiła je na małym stoliku przy ścianie. Obok znajdowały się dwa fotele. Takie niby małe niby duże, ale wygodne i wcale nie przytłaczające jej „czterech kątów”.
Zmęczona padła na łóżko i zasnęła.
Następnego dnia z samego rana wybrała się do sklepu z farbami. Miała już przed oczami ten kolor. Jasno – niebieski, może wpadający w beż. Tego chciała, a ponieważ miała zmysł do takich „robót” doskonale wiedziała, że to będzie pasowało.
Okazało się, że sprzedawca był bardzo miły, zmieszał jej farbę i okazało się, że dokładnie wiedział o co chodzi. Kamila nie musiała zbytnio tłumaczyć o co jej chodzi. Zdziwiony, że taka dziewczyna, niewysoka i szczupła będzie nosić tyle farby zaczął rozmowę.
- A pani sama będzie to niosła?
- Tak, mam niedaleko do domu.
- A nie będzie pani potrzebowała niczyjej pomocy?
- Nie dziękuję.
„Co za palant” pomyślała. Jednak zawsze starała się być grzeczna i oczywiście udawało jej się to w stu procentach.
Wróciła do domu, zabezpieczyła meble i zabrała się do malowania.
Pani Ela, gdy przyszła z pracy zdziwiła się, że tak cicho było w domu. Zawsze jakaś muzyka dochodziła z pokoju Kamili, a jak nie muzyka, to przynajmniej stukanie po klawiaturze. Bardzo często doprowadzało ją to do pasji, jednak, gdy tego zabrakło poczuła się źle. Ruszyła na poszukiwania córki.
Weszła do jej pokoju i szczęka jej opadła. Pół pokoju wymalowanego na jasno-niebieski-beż. Podobał jej się ten kolor, jednak nie przypuszczała, że coś takiego zastanie w pokoju Kamili. Jednak jej tam nie było. Pani Ela poszła dalej. Przeglądała każdy pokój i nikogo nie znalazła. W końcu dały się usłyszeć odgłosy z łazienki. Ruszyła do niej.
Pukanie do drzwi.
Kamila właśnie wtedy kąpała się po malowaniu. Była cała w farbie. Jakimś cudem cała się pochlapała, a przecież na opakowaniu pisało „nie kapiąca”. No trudno.
- słucham?
- Cześć skarbie, to ja! Co ty tam robisz?
- Myję się, bo cała się ubrudziłam farbą.
- Aa.. ładnie wymalowałaś. Nie spodziewałam się tego po tobie.
- Widocznie we mnie nie wierzysz wystarczająco – zażartowała Kamila.
- No widocznie. Zrobię ci obiad.
- Dobrze, bo jestem strasznie głodna. Tylko wiesz, ja wyjdę dopiero za jakieś pół godziny, bo te syf nie chce się zmyć!
- Dobrze, dobrze.
Kamila wyszła z łazienki. Do kuchni zwabił ją zapach pieczeni. Kto jak kto, ale jej mama potrafiła świetnie gotować i wszystkie restauracje nie umywały się jej do pięt. Na stole leżała karteczka: „Wrócę później. Nagły wypadek”. No tak, to normalne. Pani Ela zawsze w biegu. Jest niby w domu, a jej nie ma. Cóż, taki zawód. Jak ma się własną firmę to tak jest. Kamila zasiadła do stołu i zaczęła jeść.
Wieczorem pokój był już prawie gotowy. W te ściany włożone było tyle pracy, energii i pozytywnego myślenia, że starczyłoby na kilka dobrych sąsiednich domów. Następnego dnia Kamila dokończyła pracę i czekała na efekt, gdy farba wyschnie.
W między czasie udała się na spotkanie z Justyną, która zawsze chętna nie odmawiała wspólnych wypadów na miasto. Jak zwykle połaziły po sklepach i kupiły sobie po jednej rzeczy. Kamila już nie chciała tak szaleć, bo pieniądze jej się już kończyły, ale nie miała jeszcze zbyt dużo ubrań.
- i co tam słychać u ciebie Justynko?
- W sumie to nic. U mnie nic się nigdy nie dzieje. Czasem tak po prostu bywa.
- Niemożliwe.
- Możliwe, możliwe. Wszyscy znajomi wyjechali i nie mam z kim się szlajać po osiedlu.
- No, a do mnie, to nie przyjdziesz. Fakt, ostatnio nie było za bardzo warunków, ale za dwa trzy dni będziesz mogła wpadać kiedy chcesz.
- Dzięki, ale nie wiem,czy będę mogła. W końcu mieszkamy daleko od siebie.
- Czemu?
- Rodzice mogą mi nie pozwolić.
- Tobie?
- No tak. Zdziwiona?
- Troszeczkę. Zawsze mi się wydawało, że ty możesz wszędzie chodzić.
- Właśnie widać, jak mało się znamy. Ale pogadam z nimi. Musisz do mnie przyjść. Powiem ci kiedy, to wtedy pogadamy.
- No dobra.
- Słuchaj, ja muszę już iść.
- Oki, pa.
- Pa!
Justyny już nie było. Pobiegła na przystanek. Kamila wróciła do domu. Poszła do swojego pokoju i zaczęła przestawiać powoli meble. Było to na zasadzie przesunięcia, więc bez problemu sobie poradziła. Zmęczona, położyła się spać.
Obudził ją przychodzący sms, a właściwie melodia w komórce. Nie lubiła tego, od czasu, gdy ktoś głuchnął jej o godzinie 6 rano, gdy ona smacznie spała. Otworzyła oczy i sięgnęła po telefon. Nadawca: nieznany. „Cześć Kamilko! Jak leci?”. Dziewczyna zaskoczona nie wiedziała co ma odpisać. W końcu zdecydowała się na: „A dobrze. A tak w zasadzie kim jesteś? Bo ja po numerze nie kojarzę”. Rzuciła aparat w kąt i postanowiła, że nie będzie się tym przejmować. Przecież dużo dziewczyn ma na imię Kamila. Może nie jest to zbyt popularne imię, no, ale wszystko w końcu jest możliwe.
Poszła na spacer. Mijała uliczki, ale czuła się taka sama. Wróciła po psa.
Rozdział 2
Po dwóch godzinach przyszła do domu. Była znudzona tym, że wokół niej nie ma nikogo. Kiedyś była Ula, teraz jest tylko powietrze. Co z tego, że z Justyną co jakiś czas się spotka, skoro brakuje jej tej bliskości kogoś. Czuła się z tym źle, bo nagle zdała sobie sprawę, jak wiele czasu poświęcała drugiej osobie, której teraz nie ma. „No nic. Ponudzę się teraz. W końcu za chwilkę pójdę do szkoły. „ pomyślała. Jedynie to ją podbudowało.
A w szkole nie było kolorowo. Nie układało jej się między nauczycielami, z trudem walczyła o każdą pozytywną ocenę. Uczyła się dobrze, jednak nikt nie doceniał jej i zawsze miała zaniżane stopnie. Denerwowało ją to, ale jak miała na to zaradzić? Przecież nie pójdzie z tym do mamy, której wiecznie nie ma w domu, czy do taty, który też całymi dniami siedzi gdzieś w firmie. Nawet ona dokładnie nie wiedziała gdzie. Mimo to czuła się kochana i wiedziała, że na rodzicach może polegać, jednak uważała, że z niektórymi problemami sobie poradzi. Jest w końcu na tyle duża. Jak każdy ma problemy, lepsze i gorsze dni, które później przemijają. Ale szkoła nie minie. Cieszyła się, że już będzie szła do trzeciej klasy gimnazjum, bo jeszcze rok się pomęczy i skończy się poniżanie przed wszystkimi. Jej karta będzie pusta. Zacznie wszystko od nowa.
W klasie była dosyć lubiana, jednak z nikim oprócz Uli bardziej się nie zadawała. Sądziła, że to wystarczy. Teraz widzi, że to za mało. Przecież głupio by to wyglądało, gdyby nagle zaczęła „łazić” po ludziach z klasy. Dopiero w nowym roku szkolnym zacznie. Zastanawiała się jednak, czy wytrzyma. Lubiła dużo mówić i robić wokół siebie szumu. Ale to tylko z Ulą. Gdy była w towarzystwie „była jak ta szara myszka”. Zachowywała się, jakby była nieobecna. Za to Ulka królowała. Zawsze miała mnóstwo znajomych, znała prawie każdego. Poznanie kogoś – to dla niej pestka. Mogła wychodzić gdzie chce i kiedy chce. Rzadko było w domu. Lecz takie życie. Tak po prostu bywa. Ula próbowała jakoś rozkręcić Kamilę parę razy. Zaczęła zabierać ją do koleżanek, kolegów, na jakieś imprezy... Ale nie było żadnego efektu. W pewnym momencie dała sobie spokój. Doszła do wniosku, że to już nie ma sensu. Jedyne co ją zawsze denerwowało, to to, że dużo ludzi reagowało tak na ich przyjaźń. „Yyy.. Ula, ty się z nią zadajesz? No niemożliwe. Przecież ona jest taka...” i tu się zaczynało wyliczanie. A ona nigdy nie wytrzymywała i zawsze reagowała agresywnie. Zaczynała wrzeszczeć itp. Ludzie generalnie byli wtedy zaskoczeni, ale jednocześnie uczyli się, żeby nie poruszać tego tematu. Przynajmniej w negatywnym znaczeniu.
Dlatego więc, Kamila zawsze była ta gorsza, ta z boku, ta nie licząca się. Nie przeszkadzało to jej w sumie. Jednak do czasu.
W zeszłe wakacje pojechała z Ulą nad Morze Śródziemne na obóz językowy. Na Kretę zjeżdżali się ludzie z całej Europy. Jednak nie tylko one były z Polski. Był tam też Bartek. Przypadł Kamili do gustu. Chciała go poznać i myślała, że gdyby się polubili może coś z tego by wyszło. Ula nic o tym nie wiedziała i od razu wzięła się do akcji, ponieważ jej też się podobał. Szybko poznali się i zaczęli ze sobą chodzić. Kamila, dowiedziawszy się o tym wpadła w furię. To była ich jedyna awantura w ciągu tej znajomości. Ale Ula dalej się z nim spotykała i nie przejmowała się humorami swojej przyjaciółki. „Przecież ona nigdy nikogo nie pozna. Nie moja wina” tak sobie mówiła. Podczas obozu prawie ze sobą nie rozmawiały. Kamila wkręciła się w jakiejś towarzystwo Hiszpanów. Dobrze tam się czuła. Wtedy zapominała o wszystkim.
Po powrocie dziewczyny szczerze. Doszły do wniosku, że zachowywały się strasznie. Wybaczyły sobie wszystko. I tak ich przyjaźń kwitła aż do teraz. Gdy Ula mówiła, że to koniec, to jest koniec. Tego Kamila zdążyła już się nauczyć.
Weszła do pokoju i usiadła przy komputerze. Otworzyła go i uruchomiła Gadu – Gadu. Zastanawiała się po co, bo przecież i tak nikogo nie miała na liście. Jedyna osoba, którą skasowała to Ula. Ona to dopiero miała znajomych. Zawsze około piętnaście osób dostępnych. Postanowiła się nie załamać i zaczęła szukać wiadomości o Andy’m Roddicku w Internecie. Była tam zapisana na forum i często tam pisała. Dostawała dużo maili. Prowadziła nawet własną stronę, bloga. Jeżeli chodziło o takie rzeczy wiedziała prawie wszystko. W Internecie była zupełnie inną osobą. Przez to miała dużo znajomości w kraju i za granicą. Bez problemu się dogadywała z innymi. I to była jedyna rzecz, jaką zazdrościła jej Ula.
Kamila postanowiła napisać do swojego kolegi z Niemiec.
„Cześć! Jak tam wakacje? Co u Ciebie słychać? Ja siedzę cały czas w domu i nudzi mi się, bo wszyscy znajomi wyjechali gdzieś na wakacje. W końcu... ile można łazić po sklepach? Pozdrawiam! Kamila!”
Jakoś jej ulżyło. Wiedziała, że na Maxie może polegać. On zawsze odpisywał i w tych mailach pocieszał i podbudowywał ją. Chociażby nie wiem w jakiej „psiej wulce” był, zawsze znajdował czas na to, by pójść do kawiarenki internetowej i odpisać na wszystkie listy. Dlatego lubiła z nim utrzymywać kontakt. Parę razy nawet ze sobą rozmawiali i było całkiem przyjemnie. Jednak wiedziała, że tak sympatycznie jest tylko przez „wirtualny świat”. W rzeczywistości, jest tego wszystkiego przeciwieństwem. Podejrzewała, że to dlatego, bo w necie jest anonimowa. Nikt jej nie zna. Nikt nie ma wpływu na to co robi, co myśli. Jest wolna. Nie ma wyrobionej opinii nudziary, zapatrzonej w siebie jedynaczki. Tam jest miła, zawsze służącą radą, sympatyczną i elokwentną dziewczyną. Gdy tak o tym myślała, chciała, żeby tak było też w „realu”. Postanowiła, że teraz tak będzie. Zmieni się. Będzie miała równie dużo znajomych jak Ula. Tak...! to już jest zaklepane. Koniec i kropa.
Rozdział 3
Zbliżał się początek roku. Dni były dalej upalne i słoneczne, ale coś je różniło od „tamtych” dni z końca roku. Tamte były pełne oczekiwania na wolne, pełne niecierpliwości, a zarazem szczęśliwe i radosne. Teraz Kamila nie mogła się doczekać reakcji ludzi w szkole na jej nowy wygląd, charakter, styl bycia. To ją korciło, a niepokój nie opuszczał. A co będzie jak im się nie spodobam? Jak będzie gorzej niż było?
Do szkoły kupiła sobie plecak i torbę. Zeszyty tylko w grubej okładce, jakiś malutki piórniczek z pieskiem, pare długopisów, ołówek, gumka, linijka i takie bzdety. Oczywiście wszystko musiała załatwić sama, bo niestety nikt nie miał czasu z nią pójść. Może to i lepiej, bo mogła sama zadecydować co chce, a jak wróci, to rodzice tak czy siak zaakceptują to. Nie musiała ryzykować. W sklepie spotkała koleżankę z klasy, Gośkę. Nie poznała jej. Kamila już chciała do niej pomachać, jednak powstrzymała się. Doszła do wniosku, że przyjemniej będzie spotkać się dopiero na rozpoczęciu roku i wszystkich zaskoczyć.
Lubiła Gośkę. Prawie nie miała z nią kontaktu. Tak jak z innymi. Ale do niej czuła szczególną sympatię. Wysoka, wysportowana dziewczyna, o długich ciemnych włosach i niebieskich oczach wydawała się taka wyjątkowa. Kamila chciała się z nią zawsze jakoś bardziej zżyć, ale nie wiedziała jak do tego podejść.
A Gośka, tak jak Ula, miała mnóstwo znajomych i na brak zainteresowania nie narzekała. Ale ona też poczuła „coś” do Kamili. Przyciągało ją to do tej dziewczyny, że była oryginalna. Nie przejmowała się tym, co o niej sądzą. Sądziła, że jest wartościowym człowiekiem, którego warto poznać. Wiedziała, że z nią czułaby się dobrze. Że mogłaby jej zaufać. Bo tak naprawdę, czuła się niedobrze, bo nie miała przyjaciółki czy przyjaciela. A czas mijał i wyglądało na to, że Kamila nie ma zamiaru z nikim się zapoznawać. Przecież miała swoją Ulkę, za którą Gośka nie przepadała. Tak czasami bywa w życiu, że inni nam przypadną do gustu a z kolei następni nie. W sumie, mogę powiedzieć tak, obie dziewczyny nie pałały do siebie wzajemną sympatią. Jest to bardzo delikatne stwierdzenie. Można by było powiedzieć o wiele ostrzej, tylko po co. I tak każdy wie o co chodzi.