Rozdział jedenasty
Kate i Natasza stanęły przed drzwiami z krzywym napisem "Pani psycholog - Renata S.". Kate zapukała parę razy. Otworzyła... jakaś nieznajoma dziewczyna z dwoma plastrami na głowie.
- KATE! NATASZA! - Krzyknęła i zarzuciła się im po kolei na szyję. - Właśnie miałam do was iść! Co... co z wami jest...? - Spytała się, widząc ich zaskoczone miny, kiedy przestała przyjaźnie przytulać się do Nataszy.
- Nie mamy się z czego cieszyć, jak cię nie pamiętamy - Zaczęła Kate.
- Poważna amnezja...tak, słyszałam. W każdym razie jestem Jessie, możemy zaprzyjaźnić się na nowo. Przepraszam, zatrzymałam panią psycholog, Kate, możesz wejść, spotkamy się później, ok? Pójdę z Nataszą do waszej sali...
I znikły za rogiem, a krótkowłosa nastolatka weszła.
*
Czterdzieści pięć minut później zaczęła powoli kuśtykać i co dwa kroki przygniatała się do ściany. ,,Już wolę wózek inwalidzki" - Pomyślała, ale dzielnie przeszła ostatnie kilka metrów i padła na swoje łóżko.
- Cześć Kate - Usłyszała głos Jessie, ale nie miała ochoty się przewrócić, ani otworzyć oczu. Na nic nie miała siły. Na razie chciała tylko jednego - zasnąć i porządnie się wyspać, a jak się obudzi, przypomnieć sobie, jak to było w poprzednim życiu, kto dla niej był kim, co zaatakowało ją w lesie... Nie wierzyła w hipotezę, że walnęła w pień drzewa.
- Proszę stąd wyjść, przyszła pora odpoczynku - Dziewczyna usłyszała za sobą głos pielęgniarki. Chwilę później nastała głucha cisza, którą przerywało tylko chrapanie rudzielca i oddychanie przystojnego, czarnowłosego chłopaka. - Kate, przykro mi, musisz się przewrócić i schować pod kołdrę.
- Ja już się przebiorę w piżamę, nie mam na nic dzisiaj ochoty - Odpowiedziała nastolatka, a pielęgniarka kiwnęła głową i podała jej piżamę. Ta przebrała się pod kołdrą. Gdy już spokojnie leżała w ciemności, słyszała jeszcze kroki odchodzącej pielęgniarki...
*
Dziewczyna nareszcie mogła stać normalnie, nie była więziona w szpitalu, stała po środku polany. Za górą widziała jakąś plażę. Pobiegła sprawnie i schowała się za czubkiem góry. Stąd widziała całą plażę, a przy jej brzegu stała - tu wstrzymała oddech - ona i ten czarnowłosy chłopak. Patrzyli sobie w oczy. Czyżby to dla Kate była niegdyś miłość?
Krzyk.
Dziewczyna odwróciła się, to samo zrobiła tamta dwójka. Z oddali było widać, że coś się porusza w lasku. Odpowiedź, tak, odpowiedź, powtarzała Kate i czym prędzej pobiegła w stronę lasu. Po chwili biegła też jej kopia w jej kierunku, ale minęła ją, jakby jej nie zauważyła. Kate poszła za klonem, ale zmusiła się do stanięcia pośrodku drogi. Po chwili wróciła jej kopia i skręciła. Kate pobiegła za nią.
PRACH.
To klon wywrócił się o ciało Nataszy, która teraz leżała przecież w szpitalu... Kopia rozglądała się, dygocąc ze strachu. I wtedy... dźwięk łamanych gałęzi, szum liści, a kopia Kate teraz patrzyła nawet w górę... i prawdziwą dziewczynę to przeraziło... Kopia krzyczała w niebogłosy, z takiego bliska to wydawało się dłuższe niż poza lasem. Coś ogromnego, strasznego, chodziła na dwóch tylnych łapach. Gębę miała bardzo podobną do smoka, łuskowatą, twardą, też wąskie ślepia, rogi, wydłużona szczęka... To coś złapało ostrymi rękamy Kate i przyczepiło się językiem do jej ramienia... Kopia zaczęła się szarpać, walnęła ręką w jego łeb, i zemdlała, ale zwierzę uciekło, a ponieważ wypluło kilka kropli czegoś gęstego, biało-błękitnego, puszystego na ziemię, chyba nie dokończyło swojego ostatniego dania w tym dniu...
*
- WIEEEEEEEEEM! - Krzyknęła nastolatka, podrywając się. Właśnie była świta, ale pielęgniarki i lekarze przybiegli natychmiast.
- Co się stało?
To było takie oczywiste, ten potwór nie dokończył wysysać pamięci Kate (a może robił co innego?), więc dziewczyna mogła to zobaczyć, gdyby dokończył, już zawsze żyłaby w niepewności.
- Wiem, co mi się stało! Wiem co nam się stało!
- Kochaniutka, to tylko sen - Zaczęła spokojnie pielęgniarka.
- TO NIE BYŁ SEN! TO BYŁA WIZJA! - Warknęła głośno Kate. - COŚ OGROMNEGO, Z GĘBĄ SMOKA ZABRAŁO NAM PAMIĘĆ!
Pielęgniarka zamrugała oczami.
- Skąd to wiesz?
- WIDZIAŁAM! I TERAZ WPADŁAM NA COŚ!
- Na co?!
- Nie dokończyło mi wysysać pamięci, prawda? Więc mogłam to zobaczyć!
- Eskadre meńotineur...
- Że jak? - Spytała się Kate. Pięlęgniarki spojrzały po sobie ze strachem.
- Musisz z nami gdzieś iść. Włóż szlafrok i załóż kapcie.
--------
Eeheeeeh...beznadziejne, najgorsze ze wszystkich :?