"o ile sie nie myle ten sam rezyser"
Yup...
Twóry "Hero" kóry mi się bardziej podobał i "Przyczajona"...
(Tutaj, jeśli oczywiście ja się nie mylę...)
Ja tutaj oczywiście muszę być anty... Tylko prosze mnie nie wyżucać z forum...
Jest kilka powodów dla których nie był to dla mnie jakiś szczgólnie super film... no tak jest jakieś pozytywne wrażenie, ale co będe o nim pisać...
Wiadomo o co biega... To magia tych filmów...
Dobra, co mi się nie podobało...
Po raz nie podobało mi się, to że jest ledie zarysowane tło historyczne, tylko po to żeby przez dwie i pół godziny molestować wątki miłosne... To że jest ten "Dom" i co robi jest takie lapidarne... za to fajne było zakończenie wątku z domem... (chodzi mi o skradanie się... khem, żeby nie spojlerować)
Po dwa... walki... eh... w "Hero" zrobiło to na mnie jakieś lepisze wrażenie mimo, że tam też było dużo walk... ale... nie wiem... w tym filmie mogli ograniczyć się z tym w jakiś sposób, niby wiadomo, że tam ich śledzą i chcą i zabić i musza co chwila walczyć... ale zrobiło to na mnie wrażenie w stylu: umiemy robić efektowne walki, więc napchamy ich ile się da... Tak, były bardzo fajny, ale zlitujcie się... najbardziej podobały mi się ataki pod koniec w kiedy objawiły sie "Sztylety", to super były ataki ludzi cysorza...
Śliczne...
Po trzy... najgorsze w całym filmie, komu innemu może to nie przeszkadzać, ale ja się z tym stykam na ciedzień i jest to jak powtarzający się wątek w azjatyckiej sztuce... A mianowicie... NIKT, dosłownie NIKT nie był tym za kogo się podawał, każdy okazywał się być kimś innych chociazby raz, a niektórzy to chyba z trzy razy... To jest wkurzające... na prawdę to nie jestem świętym mikołajem tylko roszpunką, a w przyszłym tygodniu okarze się, że jestem karczmarzem zdziesiem... To srawia wrażenie takiego wymyślonego na poczekaniu... Wiem, wiem...taka praca "Sztyletów", szpiegów czy kogo kolwiek w tym filmie... ale wszyscy? (Mówię, moje pratensje wynikają z tego, że normalnie spotykam się z tymi watkami...)
Co jeszcze mi się nie podobało? Eh... no tak, pewnie nie podobało mi się z powodu tej tematyki, wątki miłosne, zdradowe, były przsadzone, mimo, że służyły głównie metaforom, to... jakoś tak... (I ta ślepota... w pierwszej chili się myśli, e, niemożliwe...)
Po prostu zobaczyłam treiler, ze świetnie zrobionymi latającymi sztyletami i poczułam klimat "Naruto"... Za dużo sobie obiecywałam po filmie...
i tyle... Fajne były krajobrazy, śliczne... tylko troch dzine było jak wychodzili latem, a dwadzieścia metrów dalej była jesień...
Metafory... Symboleee... Druga rzecz która misię podobała to aktorka która grała "przywudczynię" sztyletów i wcześniej szefową... no wiecie... (Nie chcę zbyt spojlerować...
) Super była...
Ogólnie film, taaak, dobry... może nawet bardzo, ale do mnie nie przemówił... molestowanie jedego wątku przez dwie i pół godziny...
Porzednie filmy lepsze... Przesadzony w jedną stronę i tyle... Całą jego głębię coś zabija...
(Aha, przypomniała mi się ostatnia rzecz która też mi się źle kojarzy podobnie jak okazywanie się kimś innym... [Gdyby zrobić film na takich założenia, znanych widzowi od początku mógłby wyjść fajny film] tak więc zabijanie się... z serii zabili go i uciekł, w tym filmie ludzie raz zabici wstają jeszcze kilka razy żeby dopowiedzieć swoje...
Strasznie tego nie lubię...)