więc Arrow...uprzejmie donoszę...
w sobotę rano Sarunia dostała michę, w której mięcho było zastąpione w duzej ilosci warzywkami zmieszanymi z mięchem, oczywiście. Nie pasiło , wiec nie jadła przez cały dzień. na delikatne sugestie, aby miche schowac i dac wieczorem usłyszałam że lodówka i magazynek sa przepełnione.
Micha stała.
Po naszym długim spacerku, micha poszła na jeden ząbek. Rano w niedzielę niunia dostała następna michę i wciągnęła na raz. Juz o 10 szukała dalej. Podchodziła do miski , właziła wszystkim w kuchni pod nogi....dziadzia przy obiedzie dzielił się po kryjomu swoją porcją.
Ale do michy nic nie poszło przy mnie.
Myślę że doładowano po moim wyjeździe. Wprawdzie babcia obiecywala , że juz dieta...ale coś nie ufam, jakoś...
Stwierdzam że od ostatniego spotkania ze mną Sarunia PRZYTYŁA.!!!!