Marysiu droga - co sobie wymyśliłam, że w Ameryce robi się zabiegi wycinania strun głosowych? Pewnie, że się robi. I usuwania kotom pazurów z kawałkiem palca, permanentnie, też nie wymyśliłam, poodwiedzaj stronki, grupy o zwierzakach amerykańskie - to naczytasz się niejednego. I proszę, nie porównuj tego ze sterylizacją, bo to porównanie nie ma sensu - żyć bez rozmnażania można wygodnie i radośnie, w przypadku zwierząt nie ma presji psychicznej na potomstwo - natomiast żyć z regularnym kalectwem, utrudniającym życie, typu brak głosu czy końców palców - to inna para kaloszy. Te zabiegi, w przeciwieństwie do kastracji, nie mają uzasadnienia żadnego poza wygodą właścicieli.
I zapewniam cię, że nie jest istotne, że to dzieje się w USA, tzn. nie obwiniam za to Amerykanów jako narodu, bo chwała Bogu nakaz narodowy to jeszcze nie jest, ani u nich ani nigdzie indziej.