Sąsiad umarł. Tryb życia niekoniecznie higieniczny prowadził, ale taki chłop do pogadania, jakoś mnie lubił. No i psiarz - 15 lat pod blokiem z labradorką siedział, od 2 lat siedział z innym kudłaczem. Siedział od rana do wieczora i oglądał jak osiedlowy świat się przed nim przesuwa, a pies się bawił. Wietrzył.
Wczoraj sąsiad już się nie obudził. Dla niego to może i dobrze - tak w domu i nieświadomie. Ale moja pierwsza myśl: co z psem. Facet z córką mieszkał, ale córka pracuje, często na zmianach 12h. A to nie dom z ogrodem, że piesek wyjdzie na siku jak mu się zechce, tylko blokowa kawalerka na 4 piętrze w bloku bez windy. Psiunia taka ok 35 kg. Grzeczny, dobrze zsocjalizowany, bo siedząc pod blokiem mnóstwo ludzi i psów poznał. No ale jednak wiele się zmieni. Córka jeszcze nie wie co z psem, postara się ogarnąć wszystko, ale boi się, że nie podoła.
Ech. Zaoferowałam, że jak coś to jako Stowarzyszenie pomożemy w szukaniu domu.