Trochę ruszę ten stary temat, bo zachwyt się ze mnie wylewa, wleję go tutaj
Nogi poniosły mnie do sklepu zoo aby wydać złotówki na rybie pożywienie, przez chwilę przez łeb przemknęła mi myśl o zakupie prędkopłetwych danio (co by moje grubasy rozruszały a zjeść się nie dały), niemniej tak jak ostatnio, dogorywający na dnie nieszczęśnik spowodował, że otrzeźwiałam momentalnie.
Odbiłam więc w lewo, w stronę bojowniczych kubeczków: czerwono-niebiesko-ciasno.
Jeden bojek był wygięty w dość nienaturalnej pozycji, pożałowałam go w myślach "Już po Tobie, bracie", gdy ów zwierz się poruszył, błyszcząc łuskami przyjmując pozę bardziej dogodną: okazał się to być śliczny bojownik CT o płetwach czerwonych, łuski równiez czerwone, ale mieniące się na niebiesko.
Obecnie mam stan, który często prezentują dziewczęta gdy "zachorują" na jakieś buty czy torebkę: nie mogę przestać o nim myśleć. Jak bojki nigdy we mnie specjalnego poruszenia nie sprawiały, ten jest mi pisany
Tylko zbiorniczka brak