musicie mi pomoc... bo niewiem co robic... wczoraj gadalam na gg z obiektem moich westchnien... gadka jak zawsze czyli: czesc, jak tam itp...
w pewnym momencie zauwazylam ze w jego opisie napisal: zycie jest bardzo trudne
wiec ja na to: (latwiej bedzie jak napisze wam dialog)
Ja: czemu uwazasz ze zycie jest takie trudne?
On:bo tak jest
Ja: mysle ze w naszym wieku az takie straszne nie jest ( wiem beznadzieja ale chcialam podtrzymac jakos ta rozmowe)
On: moze dla ciebie ale dla mnie takie jest
po paru minutach nicnie mowienia...
Ja: co sie stalo?
On:nic, jak chcesz to ci opowiem w srode (chodzilo mu o to zeby powiedzec mi to w szkole chyba)
Ja: ok jesli to ci pomoze
ale potem mi sie przypomnialo ze w srode po szkole musze zostac pare godzin bo mamy kare( cala klasa)
powiedzialam mu to, ale na koniec tak sie zgadalismy ze zostane z nim po tej "kozie"
po tym juz nic sie nie odzywal, czyli nie wiem czy przyjdzie po mnie pod szkole czyco... ja tez sie juz do niego nic nie odzwalam... chyba nie chcialam naciskac na to spotkanie bo mam wrazenie ze on chyba zabardzo nie chce... sama nie wiem, ciezkogo rozgryzc.. a ajbardzej sie boje ze mnie oleje i w ogoletak jak kiedys, mial zostac na dlugiej przerwie ze mna i z taka kolo ( sam to zaproponowal) a jak przyszlo co do czego to przeszedl tylko mowiac czesc z kolega... kurde moze wy mi pomozecie bo ja juz nie wiem co o tym myslec... co o nim myslec...
pewnie znowu cos spapralam