wiesz, kiedyś mój pies był świadkiem śmierci w wypadku swojego przyjaciela. Przeżył taki stres, że odszedł od nas...uciekł górą siatkiz działki...znalazłam go u obcych ludzi po prawie 2 tyg. Wcale nie chciał wracać. Pokazywał mi jaki ma ładny domek i nową rodzinę. Nie rozumiałam tego, ale chodziłam do niego codziennie. Po tygodniu zmobilizowałam całą rodzinę - wszyscy byli i w niedzielę wybraliśmy się wszyscy do niego. Wrócił z nami bez problemu i nigdy nawet nie pobiegłw tamtą stronę. A oni go nie więzili. Wychodził.
Długo nie mogłam tego pojąć i wreszcie zrozumiałam. Pies przeżył taki szok, czy też stres, że stracił do mnie zaufanie...jakby wymazał z pamięci i zaczął wszystko od nowa. I to moje przychodzenie do niego, rozmowy...powoli powodowały z powrotem kontakt...nie zmuszałam go przecież, szanowałam jego wybór. Gdy przyszliśmy wszyscy...zrozumiał że jednak znowu może na nas liczyć.
A piszę to wszystko, bo wydaje mi się że twój pies jest dokładnie w takim stanie...stres, szok, wyrwanie z domku i rodzinki...musiał sobie radzić w nowym otoczeniu...bez Was. Stracił do was zaufanie i zamanifestował to...lecąc za obcymi ludźmi.
Myślę że powoli, powoli wszystko wróci do normy...nic na siłę...tylko z nim rozmawiaj i bądź przy nim jak najczęściej. Będzie o'k