Wątek rozpoczęty w innym temacie, ale wart kontynuacji moim zdaniem...
Często mnie ten temat zastanawia, m.in. w kontekście noszenia kagańca. Właściciele często twierdzą, że ich pies nigdy by nikogo nie ugryzł. Mam niestety bardzo smutną historię do opowiedzenia, miałam w dzieciństwie boksera, był kochany jak wszystkie boksery, ułożony, nigdy na nikogo nawet nie warknął, mój wówczas raczkujący dopiero brat notorycznie zganiał go z posłania i pies ustępował i tak dalej. No i pewnego dnia na spacerze zdarzył się wypadek: pies wyrywał się do piłki, szarpał się na smyczy i skakał, w którymś momencie coś mu odbiło, rzucił się najpierw na mnie (ale jeszcze się opamiętał), a potem na moją koleżankę i bardzo poważnie ją ugryzł (dziewczyna spędziła dwa tygodnie w szpitalu). Potem weterynarz podczas badania odkrył, że pies całkowicie wyłamał sobie pazur, prawdopodobnie skacząc i szarpiąc się na betonie i zaślepiony bólem, zaatakował. Niewątpliwie był to nieszczęśliwy wypadek, ale bardzo brzemienny w skutkach. Powiem szczerze, że mróz mnie w kościach przechodzi, jak widzę małe dziecko na spacerze z dużym psem, bo wiem, że w razie czego ono sobie z tym psem nie poradzi, tak jak wtedy nie poradziłam sobie ja. Nie jesteśmy w stanie w 100 % przewidzieć, co się stanie. Za wypadki z psami odpowiadają wyłącznie ludzie, dlatego: nie zostawia się psa samego z dzieckiem, nie puszcza się go samopas po osiedlu i tak dalej i tak dalej. Teraz mam cocker spaniela, bardzo dobrze wychowanego, posłusznego. Mam też dużo większą wiedzę, i wiem, jak nad psem panować, jak szybko zainterweniować etc. Nie pozwalam jej swobodnie biegać, gdy w pobliżu są dzieci (chociaż pozwalam dzieciom się z nią bawić, gdy chcą i gdy sytuacja jest pod moją kontrolą), zakładam jej kaganiec, gdy jedziemy autobusem (niby WIEM, że nikogo nie ugryzie, ale...). Nigdy już nie zaufam psu w 100%, bo to ja za psa odpowiadam i jeśli coś się zdarzy, to będzie moja wina.
Przy okazji, uprzedzając pytania: ten bokser zmienił właściciela, trafił w dobre ręce i w spokoju dożył dni swoich. Oddaliśmy go, bo jednak obawialiśmy się o małe dziecko (czyli mojego brata).