Natchnęło mnie xD
Dziewczyna szła ponórą ulicą Grand Town. Z dala widziała neon przystanku metra do którego zmierzała. Zaczął padać deszcz. Założyła czarny kaptur bluzy na długie blond włosy z czerwonymi pasemkami. Idąc tak zauważyła na znaku drogowym czarnego kruka. Przypomniały się jej chwile w Krainie Cienia, walki, ucieczki, tułaczki... Uśmiechnęła się do siebie.
Jeszcze kilka miesięcy temu została przeniesiona z kilkoma przyjacółmi, jako wybrani do Krainy Cienia, nazwanej teraz Hartsmont by ją ocalić przed okrutnym obliczem Rakasz z Południa, potworów żyjących w wielkich skalistych górach, zwanych Kasro. Przewodziła nimi Sarkoz, siostra Triona, władcy Hartsmont. Obaliła brata magią i swoimi mrocznymi wojskami próbowała zniszczyć ten kraj. Ann z przyjaciółmi wędrowała po karine uciekając przed Sarkoz i próbując dotrzeć do stolicy Kariny Cienia, Frogma, by zebrać lud i pokazać medalion Menfora. Ten medalion miała tylko ona z piątki przyjaciół. To ona, wraz z uleczonym królem dowodziła w bitwie Trus Karmon, bitwie Wiecznej Wolności.
Zatopiona w strasznych, lecz czasami wspaniałych wspomnieniech nie zauważyła że od krótkiej chwili ktoś jej towarzyszy. Był to Alex, też odwiedził Kraine Cienia. On najbadziej wspomagła ją w tamtych trudnych chwilach. Ann nagle go zauważyła. Jej twarz rozjaśnił uśmiech.
-Cześć Alex. Co tam u ciebie?- zapytała, witając się. Chłopak też się uśmiechnął.
-Elo. A nic... A co tam u ciebie? Rodzice się pogodzili?- zapytał. Rodzice dziewczyny ciągle się kłócili. Ann skrzywiła się na wspomnienie o rodzicach.
-Nie... sprawa rozwodowa...- powiedziała smutno. Alex popatrzył na nią zakłopotany. Nagle z nieba spadły tony wody. Była to prawdziwe oberwanie chmury. Ann i Alex szybko wbiegli do najbliższego sklepu. Dziewczyna była cała przemoczona. Czerwony warkoczyk zwisał jej z boku twarzy.
-Ann, może wpadłabyś do mnie. Wiesz moja mama cię uwielbia, a jak ty będziesz w taką pogode wracać do domu- zaproponował. Czternastolatka kiwneła głową na zgode.
-To zaczekaj, musze kupić chleb, mąke i sok do domu, poo przecierz wyszłem- powiedział z uśmiechem. Stanął w krótkiej kolejce. Już po chwili biegli w deszczu do domu chłopaka. Szybko weszli do klatki, a potem wiechali windą na czwarte piętro.
Mama Alexa bardzo się ucieszyła na widok dziewczyny. Dała jej jakieś ubrania starszej siostry Alexa, która wyjechała na studia. Sucha i przebrana w suche rzeczy weszła do pokoju chłopaka. Siedział przy komputerze. Usiadła na łóżku gdy nagle usłyszała cicho Nevada Tan "Vorbei" i poczuła wibracje w kieszeni dżinsów. Odebrała telefon.
-Hej mamo... Jestem u Alexa. Nie martw się. Jak przestanie padać to przyjde... Dobrze, mamoo.. Ja nie mam trzech lat! Trafie do domu! Nie musisz po mnie jechać... Wiesz co... Przestań już... Narazie- zakończyła rozmowe z mamą. Miała już dość że jej matka uważa ją za trzylatkę i myśli że nie będzie potrfiła dojechać metrem do domu, jesli robi to codziennie wracając ze szkoły.
Nagle cały pokój rozświtliło niebieskie światło. Alex i Ann upadli na łąke. I znów w krainie cienia. Ann popatrzyła. pamiętała to miejsce. To tu właśnie trafili za pierwszym razem. Słońce właśnie wschodziło i ziemia skąpana była w złotym blasku.
-Dobrze że tu przynajmniej mamy dobrą pogode- powiedział z humorem Alex do trójki przyjaciół którzy właśnie do nich dołączyli. Mikel, Cuba i Susan mieli nie mniej zdziwione miny od Ann.