nie moge napisac ciągotki bo mi się klawisze psują... TZN NIE WIEM JAK SOBIE Z TYM PORADZIĆ :"( PRZYKŁADEM JEST TEN CAPS LOCK KTÓRY SAM SIĘ WŁĄCZYŁ
No! Nareszcie klawisze naprawione,, więc mam warunki do pisania ciągotki
Rozmyślając o propozycji Pawła za każdym razem dostawałam śmiechawki. Nie wyobrażałam
sobie siebie w roli żony, matki i kury domowej.. Ale nawet w tej chwili brakowało mi
go. Aż do tej pory pamiętałam smak tego pocałunku. Muszę zacząć zastanawiać się
poważniej nad jego propozycją, bo coraz bardziej myślę , że to nie byłby wcale taki zły
pomysł.
Po południu wybraliśmy się na wycieczkę rowerową. Nie licząc tego, że po godzinie
jechałam ledwo żywa, to nawet było miło. W końcu zrobiliśmy upragniony spoczynek..
- Musieliśmy jechać tą godzine pod górę? jesteś po prostu okrutny.
- Przecież nie możliwe nie isntnieje..
Wbrew temu co mówiłam to nie miałam mu tego za złe. Kocham go jeszcze bardziej i teraz
to wiem, że gdyby się jeszcze raz poprosiłby mnie o ręke, zgodziłabym się bez wahania.
- Fajny widok ztad jest nie?
- Gdzie? Ten wychodek? No niezły..
- Mówie ogólnie. Po lewej widać las, z przodu kolorowe pola i domostwa, z tyłu żółty
łan zboża, a z prawej .. Ty..
- E tam.. wychodek lepszy
- Wiesz co? Chyba się zdrzemne..
- Co? Tutaj?? Ty chyba zwariowałeś! Jeszcze ktoś nas przejedzie traktorem!
Ale Paweł nie zważając na moje słowa, położył się i zamknął oczy.
"No świetnie!" - pomyślałam - " Tak to by było w małżeństwie, mąż idzie spać, a ty
pilnuj domu jak głupia. Na dodatek jeszcze musi być obiadek gotowy jak się obudzi"
To co sobie myślałam, nawet bardziej mnie pociągało w strone ślubu z nim. Ach, jak on
słodko wygląda jak śpi. Tak niewinnie.
Położyłam się przy nim kładąc głowę na jego ramieniu, a on tylko mnie objął i tak
zostaliśmy przez jakiś czas w letargu. Ja oczywiście nie spałam. Słuchałam jego
równomiernego oddechu. Przynajmniej nie chrapał, bo to jest najczęstrzy powód kłótni
małżeńskiej.
Zagubiona w tych myślach, nie usłyszałam kombajnu, który pędził prosto na nas.
Próbowałam obudzić Pawła, ale to przychodziło mi z wielką trudnością. Dosłownie sekundy
dzieliło nas od trybów kombajnu. Paweł się obudził, ale wogóle nie wiedział co się dzieje. Ja nie myśląc ani chwili dłużej, rzuciłam się na niego, po czym razem poturlaiśmy się na dół ze stromego zbocza porośniętego trawą, a nasze rowery właśnie teraz były trawione przez kombajn. Gdy kierowca usłyszał rumot ocknął się i zatrzymał. Był pijany ża asz! Ale teraz to się nie liczyło. Zastanawiałam się, czy czegoś nie mam złamanego, ale nic na to nie wskazywało. W czasie zturlania się na dół, nie puszczaliśmy się, a teraz jakoś tak nie fortunnie wyszło, że znalazłam się na Pawle, który nadal był zdzwiony i przerażony.
- Nic ci nie jest? - zpytałam
- Nie.. chyba nie... Tylko.. chyba straciłem czucie w nogach!
- Boże! Nie! Paweł!
- Żartowałem
-
- No nie denerwuj się... Dzięki za ratunek.
- Jeśli bym zasnęła, już byśmy byli mielonką na polu.
- To prawda, i chwała ci za to, że nie spałaś..
Zdenerwowanie znikło z mojej twarzy w momencie, gdy pocałował mnie w policzek..
- To za ratunek
- Jak ja cię bardzo kocham, wiesz? Ale niestety nie uratowałam rowerów...
- ... A po co mi rowery, gdy mam ciebie?
- No.. ja nie myśle cię nieść na plecach do domu...
- Jestem zawiedziony.
- Może chodźmy się umyjemy u mnie w domu.
- Tak, to jest dobry pomysł.. Aj! Zapomniałem ci o czymś powiedzieć ...