O tym porodzie to dowiedziałam się od weta, który namawiał nas niemiłosiernie i gotów był poszukać Arze odpowiedniego partnera, aby szczeniaki wyszły również ładne i lepiej się sprzedały. Ale my się na to w życiu nie zgodzimy, bo po porodzie będzie tak, że nie sprzedamy ani jednego szczeniaka (nie sprzedamy, bo nie chcemy, a nie bo nie znajdą się kupcy!!!), i będziemy mieć cały dom w pinczerach noszących nam cały dzień piłki i buty do zabawy
. Wysterylizować naszej suni też nie możemy, bo za bardzo się boi i serce może w czasie operacji nie wytrzymać... Już pojechaliśmy na operację, wszystko było przygotowane, a tu Ara tak się bała, taka była zdenerwowana, że jeśli byśmy zaryzykowali operację mogłoby się to skończyc jej śmiercią
. Teraz dajemy jej zastrzyki przeciw cieczce, ale w wieku 5 lat będziemy musieli przestać, żeby nie zachorowała na ropomacicze. A potem... pewnie znowu zastrzyki, bo o sterylizacji chyba nie ma mowy. A szkoda
.