Przepraszam , ze powracam do dosc starego watku , ale to dla mnie bardzo , bardzo wazne. Przynioslam w listopadzie mala znajdke do domu , dziewczynke. Byla bardzo glodna i bardzo zmarznieta , nie moglam jej zostawic samej . Cieszylam sie tez , ze moj Oskarus bedzie mial kolezanke. Malutka nazwalismy Saga . Okazalo sie , ze Sagunia cierpi na koci katar. Oczywiscie od razu wet , antybiotyki i mala szybko wrocila do swoich zabaw i wybrykow , chociaz antybiotyki musiala jeszcze brac przez caly czas. Najgorsze jest to , ze zarazila nam Oskara. Poczatkowo niespecjalnie sie tym przejelam wiedzac , ze byl on na wszystko co tylko mozliwe zaszczepiony. Ale niestety , Oskar przechodzi chorobe tragicznie. Nie chce jesc ( od 4 tygodni jest na kroplowkach , oprocz tego wpychamy mu chociaz troche jedzenia na sile strzykawka ) nie chce pic ...Oprocz tego ma oczywiscie wszystkie inne problemy zwiazane z kocim katarem , zaropiale , metne oczy , kichanie itd. Strasznie dlugo z tym walczy , bardzo dlugo. Najgorsze jest to , ze przedwczoraj lekarz nie widzac zadnej poprawy po zastrzykach i potem po podawaniu mu antybiotyku doustnie , podal cortison ( nie wiem dokladnie jak sie to poprawnie pisze ). Oskar zaczal oczy pomalu otwierac , nawet katar wydawal sie jakis taki lagodniejszy , bylismy tak pieronsko szczesliwy , ze moze juz zaczyna byc dobrze , az wczoraj zostawilam na na kanapie , gdzie usnal , polecialam na chwilke do szpitala , ktory mam doslownie pod nosem , wiec nie bylo mnie gora 15 minut po odebranie swoich wynikow badan, wracam do domu a Oskar lezy na podlodze kolo kanapy i placze. Probowal wstac i okazalo sie , ze ma niewladne tylne nozki.Od razu polecielismy z nim do weta,dal mu srodek przeciwbolowy , bo kocina strasznie cierpial i mowi , ze to pewnie ta choroba tak zaatakowala , ze trzeba to przeczekac. Calutka noc nie spalismy siedzac przy Oskarze,bojac sie , ze moze cos chciec a my go nie uslyszymy.Glaskalismy go na zmiane calutka noc , bo gdy tylko przestawalismy to robic on sie budzil . Rano znow wizyta u weta ,on na to , ze caly czas mysli o naszym kocie , mial nadzieje , ze po nocy przejdzie problem z nozkami , konsultowal sie ze swoimi kolegami po fachu co najlepiej robic w tym przypadku nikt nie umie po moc. Dzisiaj zostawil mojego kocinke pod obserwacja. Nie chce pisac co przezywam ....Czy moze ktos z was zetknal sie z czyms podobnym? Bardzo prosze , jesli ktos wie jak mozna mu pomoc , czy jest jakies lekarstwo ?