CD
XIV"O co Majce chodzi? Wygląda jakby na zauroczoną Maćkiem! Ale to co, ma prawo. Przeciez się w nim nie bujam...
Jedno jest dziwne, zawsze mówiła, że podobają jej się blond skejci... A ten to wybitne przeciwieństwo blond skejta - czarnowlosy rocker, hehe..."
Moje nocne rozważania po pierwszym dniu pobytu Majki u nas przerwało zapadnięcie w sen. Zbudziłam się przed ósmą, jak zwykle.
Wstałam po cichu, tak, żeby sprężyny w materacu nie zaskrzypiały. Dopiero gdy stanęłam na nogach i wyciagnęłam się poczułam, że bola mnie całe plecy... Na materacu śpi się gorzej niż na samej podłodze! Maja chyba tez będzie tak jęczeć po przebudzeniu się, jak ja teraz
Zeszłam na dół do kuchni w samej piżamce, nikogo nie było. "Hmmm... pewnie wszyscy są na werandzie" - pomyślałam i wzięłam sie za robienie sobie śniadania. Po kilku minutkach siedziałam juz przy stole i jadłam bułkę z żółtym serem.
Gdy zjadłam, musiałam pójść do pokoju po ciuchy, aby móc sie przebrać z piżamy w kwiatki w cos sensowniejszego
W pokoju
W pokoju próbowałam tak otworzyc moja starą szafę tak, aby nie zaskrzypiała. Nie udało się. Okropny odgłos starych zawiasów obudził Majkę
- O, sorry, chyba Cie zbudziłam.
- Nie szkodzi - w tym momencie ziewnęła - która godzina?
- Wpół do dziewiątej.
- Co ty robisz tak rano na nogach?!
- Odzwyczaiłam się już od wstawania o dziesiątej
- ja się tego nigdy nie oduczę! Kocham spać!
I razem zaniosłyśmy się śmiechem. Chyba było to troche głośne, bo po chwili usłyszałyśmy zaspany głos mojego taty "Dziewczynki, uciszcie się..."
Gdy juz przebrałam się w kibelku w moje ulubione jeansy, poszłam razem z majką na dół, aby i jej zrobić śniadanie. potem wyszłyśmy na werandę i spotkałyśmy moją mamę rozmawiającą z sąsiadką. Tylko sie przywitałyśmy i zaprowadziąłm Maję do naszej małej stajni, gdzie urzęduje Bratek - nasz kucyk
- Yyyy... Ty i koń? - z dziwna miną spytała mnie Majka.
- Ten konik juz tu wczesniej był... Ten facet co tu mieszkał nie mógl się już nim zajmować.
- Juz myślałam, że ty naciągnęłaś starszych na konia...
Wyprowadziłyśmy bratka na łąkę,a same usiadłyśmy na ławce. W pewnej chwili wpadł nam do głowy szalony pomysł... Piknik nad rzeką.
Był to o tyle szalony pomysł, że postanowiłyśmy zaprosic ludzi z naszego miasteczka i kilka osób z Paszowic. Jakby wszystko wypaliło, zjawiłoby sie u nas niecałe 20 osób, więc zabawa mogłaby sie nieźle rozkręcić.
- Magda, a Twoi rodzice na to pozwolą?
- Powinni się zgodzić, jesli kazdy coś by przyniósł od siebie.
- A gdzie jest tak dokładnie ta rzeka?
- Niedaleko, na drugim końcu wsi. Chodź pokaże Ci.
W drodze nad rzekę zaczęłyśmy obmyślac plan organizacji impry, byłam prawie pewna, że moi starsi się na to zgodzą.
Aby znaleźć sie dokładnie w miejscu naszej przyszłej imprezy, trzeba było przejść na drugą stronę rzeki.
- Maja, jest mały problem... Trzeba przejść przez rzekę...
- jaki Ty w tym problem widzisz? No chyab jest tu jakis most.
- No... Żadnego mostu nie ma.
- A kładka chociaż?...
- Kładki tez...
- I ty myślisz, że będę brodzić w rzece?... O niee... Nie dam sie namówić...
Wiem, że ona zawsze trzymała się dala od wody, no ale co jest złego w wodzie po kolana?
Dzis taki upał, że ja tylko marzę o takiej ochłodzie...
Popatrzyłam tylko na Majkę z uśmiechem i poleciałam do brzegu rzeki, ściagnęłam tenisówki, skarpetki i szybko weszłam do wody.
- Chodź! Ciepła woda! - próbowałam ją zachęcić do wejścia, chociaz woda była zimniejsza niz myślałam.
- W życiu! Próbuj dalej, może ci sie kiedyś uda mnie namówić...
- No choooooodź!
Mówiąc to tak gwałtownie machnęłam ręką, że straciłam równowagę i z wielkim pluskiem runęłam w głebszą wode
Na szczeście umiem pływać.
-
no teraz to chyba czujesz się w tej wodzie jak prawdziwa pirania, hahaha
Majka zaczęła się śmiać, ale do wody nie weszła. Co mi zostało? Udać, że się topię! To ostatnia szansa na to, aby wstrętnowoda weszła do rzeki! Krzyknęłam:
- Ratunku!
i zaczęłam dziko wymachiwac rękami. Połknęła haczyk! Spod wody widziałam jak Majka "wylatuje" z butów jak poparzona i nie podciągając nogawek swoich bajeranckich spodni rusza mi na ratunek
Kiedy ze wszystkich swoich sił próbowała mnie postawić na nogi, co chwile pytając, czy nic mi nie jest i czy żyję, ja po przyjacielsku jej odpowiedziałam:
- Zostaw mnie juz! nie topiłam się! Chciałam, abyś weszła do wody! hehe
Udało mi sie stanąc stabilnie na kamieniach dna koryta rzeki, popatrzyłam an Majkę - cała była mokra! Nawet włosy miała wilgotne! Zaczęłam sie z niej śmiać.
- Ty lepiej popatrz na siebie wariatko!
Zrobiłam tak, jak poradziła mi kumpela. Zobaczyłam, że cała jestem oblepiona jakąs trawą rosnącą na dnie! Masakra!
- O maaatko... Jakie to obleśne!
Pościągałam to z siebie
Maja ściagnęła mi z włosów coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało jak jakieś obrzydliwe stworzenie, lecz okazało się kępką wodnej trawy
Razem zaczęłyśmy sie śmiac tak bardzo, że momentami nie mogłyśmy złapać tchu. Po chwili, gdy juz nam przeszło i ucichłyśmy nadal było słychac jak ktoś się śmieje. Odgłosy dochodziły z tyłu...
- Przed kim się ośmieszyłyśmy?... - zapytałam.
- Nie ma pojęcia...
Obracamy się a z drugiego brzegu, tego, do którego zmierzałyśmy, patrzą na nas Jacek (który mieszka zaraz obok mnie) i Maciek! Nigdy nie widziałam ich jeszcze tak roześmianych
Sama tez na nowo zaczęłam się brechtać.
- Ooo... Majka chyba zwiała. - powiedział Jacek.
Zrobiłam piruet o 180 stopni. Fakt, gdzieś się zmyła. Zaczęłam ją wołać, stojąc tyłem do chłopakow, co nie było najlepszym pomysłem...
- Magda
Nie ruszaj sie...
Maciek wskoczył do wody, podszedł do mnie od tyłu i po sekundzie powiedział:
- Ekhm!... Jeszcze to miałaś na zadie...
I pokazał mi ohydna kępkę trawy wodnej, do której przyczepiony był jakis mały smiec... Z obrzydzenia zrobiłam głupią minę, ale po chwili znów zaczęłam się śmiać. Humor wybitnie mi sie poprawił, więc odpowiedziałam Mackowi tak, jak to na mnie przystało:
- A na które części mojego ciała ty sie lampisz?!
I znow zaczęliśmy się śmiac