Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1]   Do dołu

Autor Wątek: Czarna wilczyca  (Przeczytany 2470 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Czarna wilczyca
« : 2005-01-24, 21:08 »
Dobra, nie chcecie czytać fantasy, to napisałam coś "pod was" opowiadanie o wilku, albo raczej pół - wilku. Bede czekać na komenty






Urodziłam sie w ciemnej norze. Moja matka była wilczycą, ojca - nigdy nie poznałam, choć później dowiedziałam się że nie był wilkiem i własnie to sprawiło że nie mieliśmy łatwego życia. Matka trzymała mnie i trójkę moich braci w norze do chwili kiedy skończyliśmy sześć tygodni. Sądzę że trzymalaby nas dłużej, jednak nora stawała się zbyt ciasna, a my - cztery szczeniaki o nieskończonym zapasie enrgii, stawaliśmy się nie do zniesienia. Zanim nas wypuściła ostrzegła nas przed denrwowaniem starszych, mieliśmy się trzymać zawsze blisko nory i co najważniejsze - zabroniła zbliżać się nam do basiora. Ani ja, ani moi bracia nie wiedzieliśmy dlaczego, jednak staraliśmy się wypełnić jej polecenia. Ach, nigdy nie zapomnę tego jak pierwszy raz wydostałam się z nory, wszystko było nowe - inne, to razące światło, te wszystkie obce, intrygujące zapachy. Kiedy wyszliśmy po raz pierwszy i zobaczyliśmy watahę, niemal od razu zastanowiło mnie to czemu tak bardzo się różnimy od starszych. Nic jeszcze nie wiedzieliśmy o naszym ojcu. Mówię tu o różnicach, a nawet nie powiedziałam jak wyglądamy. A więc, mój starszy o godzinę braciszek - Derro był wyjątkowy pod względem wyglądu, był brązowy w białe łaty, na dodatek miał też dosć śmiesznie zakręcony ogonek. Potem był Nathan, młodszy ode mnie o jakieś piętnaście minut - całkowicie biały. Trzeci z moich braci - Argon chyba był najbardziej podobny do wilka, kolor miał taki jak nasza matka. Ja natomiast byłam czarna.
   Od początku zdawało mi się że matka, najbardziej hołubi Derra, nie wiedziałam czemu i denerwowało mnie to, przy każdej zabawie starałam się pokazywac moją wyższość nad nim - co nie przychodziło mi z trudem, bo choć jestem samicą to i tak byłam zawsze największa z naszej czwórki. Pierwsza przykrość która nas spotkała, zdarzyła się zaraz po naszym pierwszym wyjściu. Matka przestrzegła nas żebyśmy nie wchodzili w drogę starszym,ale nie mówiła nic o tym że nie możemy iść do innych szczeniaków - które jak się okazało były. Właśnie wtedy gdy je zobaczyłam zaczelam się zastabawiać nad naszym wyglądem, podbiegliśmy do nich, chcieliśmy się pobawić, z tego co pamiętam były niewiele młodsze od nas. Nie przyjęły nas, a dokładniej mówiąc mnie, Nathana i Derra. Gwoli ścisłości to Derro został przez nie najgorzej potraktowany, bo mnie i Nathana tylko wyśmiały, Derro natomiast spotkał się z niezbyt przyjemnymi tekstami. popychały go, gryzły - i to nie w zabawie, tylko mocno. W końcu Derro uciekł do matki. Ja z Nathanem też wróciliśmy, Argon został. Nasz pierwszy dzień poza norą nie był przyjemny, najgorzej przeżył to Derro i wcale mu sie nie dziwię. Natomiast Argona matka musiała niemal na siłę zaciągnąć z powrotem do nory.
   Mijały kolejne dni, Argon niemal całkowicie się od nas oddalił, gdyby nie matka, pewnie by siedział z tamtymi bez przerwy. Nasz trójka trzymała sie razem, sami się bawiliśmy, i nikomu nie wchodziliśmy w drogę. Potem dowiedzieliśmy się od matki - która też nie była dobrze traktowana przez resztę stada, że w stadzie tylko basior i wadera maja prawo mieć dzieci i własnie tamte szczeniaki były "prawymy" dziećmi. Nasza matka była bardzo nisko w hierarchii, nie była wprawdzie omegą (temu biedakowi naprawdę współczuliśmy) ale i tak była niewiele przed nim. A to głównie z naszego powodu. Mówiła nam że ma szczęście że żyje i że Khergan (basior stada) pozwolił jej nas wychować. Powiedziała nam że naszym ojcem był pies, który uciekł od ludzi (tak nazywała dunogów o których słyszeliśmy że to najgorsze zwierzęta jakie istnieją - podobno zabijaą dla przyjemności. Brr.. nie mogłam sobie tego wyobrazić... dopóki ich nie poznałam) Nasz ojciec uratował kiedyś matkę przed dwunogami, zakochała się w nim i chciała z nim uciec, dlaczego tego nie zrobiła dowiedziałam się o wiele później.
    Matka uczyła nas praw panujących w stadzie, uczyła nas również jak my mamy się zachowywać, własnie ze względu że nie byliśmy dziecmi basiora. Mówiła nam kto jest kim w stadzie, czasem odwiedzała nas nasza babka - jedna z niewielu wilków które nas częściowo chociaż zaakceptowały. Wiedząc już o stosunkach panujących w stadzie, dziwiło mnie to że przychodziła, a to z tego powodu że nasza babka była właśnie samicą alfa. Bardzo często patrzyła mi w oczy, dziwił ją kolor moich oczu - miałam zielone. Dziwiło ją też to że nie odwracam wzroku, że wytrzymuję jej spojrzenie. Mówiła wtedy że żałuje iż nie jestem prawdziwym wilkiem. Nie wiedziałam o co jej chodzi... Do czasu.
   Mieliśmy już cztery miesiące. Biedny Derro był coraz bardziej załamany, miot wadery przestał się wprawdzie na nim wyżywać, czasem nawet wspólnie się bawiliśmy, gdy w pobliżu nie było Khergana. Niestety Argon strasznie się puszył tym że jako jedyny z nas wygląda jak prawdziwy wilk, co najbardziej trafiało własnie Derra. Z Nathana i ze mnie też się nabijał, chociaż oprócz tego że ja byłam czarna , a Nathan biały nie rózniliśmy się od innych. Biedny Derro, nie dość że łaciaty, to jeszcze miał zawiniety ogon i kłapnięte ucho... Argon z dnia na dzien zdawał się coraz bardziej od nas oddalać, pod koniec myśłałam nawet że się nas tak wstydzi że za nic by się nie przyznał że jest naszym bratem. Myliłam się.
   Był piękny dzień, słońce świeciło. Poznaliśmy pierwszy śnieg, było cudownie, bailiśmy się z miotem Hinry (wadery) i z roczniakami, które zostały by ich pilnować . Argon,bawił się tylko z Sharrem - najwredniejszym z miotu. Reszta watahy poszła na polowanie, nie martwiliśmy sie że kogoś będziemy denerwować, albo że Khergan niespodziewanie wróci. I własnie to doprowadziło do nieszczęścia. Wrócił. Derro, po raz pierwszy od dana szczęśliwy, gonił akurat Mishę, jedną ze szczeniąt. Misha zatrzymała się przerażona pojawieniem się jej ojca, Derro również, natychmiast położył się pokazując uległość. Khergan podszedł, był wyraźnie zły. Wszyscy sie cofnęli, Nathan był tuż za mną, nigdzie nie widziałam Argona, zaczęłam nawet podejrzewać że to właśnie Argon, wraz z Sharrem poszli naskarżyć że stawiamy się na równi z resztą watahy. Byłam tego pewna, poszli się podlizać, wydając nas, Przez chwilę nienawidziłam swojego brata. Derro za późno zorientował się, że jego uleglość została olana. W chwili gdy Derro poderwał się do ucieczki Khergan go złapał, chciałam mu pomóc, wiedziałam jednak że nie zdążę, mimo to biegłam w ich stronę. Derro piszczał przeraźliwie, nawet nie próbował się bronić. Khergan nie wydawał żadnego dźwieku, tylko szarpał mojego brata, nikt nawet nie próbował biadakowi pomóc, tylko ja biegłam, wiedząc że to praktycznie samobójstwo. Któryś z obecnych wilków mnie złapał i powstrzymał mnie przed rzuceniem się na starego, wyrywałam się ale był silniejszy. Derro nadal przeraźliwie piszczał, nie wiedziałam czemu Khergan jest tak okrutny, dlaczego to tak przeciaga. Spojrzałam na tego który mnie złapał, byłam załamana , przerażona i... zdziwiona - Sharr, nie rozumiałam dlaczego, przecież nas nie cierpiał. Nagle Sharr puścił mnie, usłyszałam jak wyszeptał "Nie!" Skoczył do przodu, w kierunku mojego brata i jego ojca, przez myśl mi przemknęło że oszalał. Czemu tak się zachował zrozumiałam dopiero gdy ucichły piski Derra, uszłyszałam wściekłe warczenie, Sharr już nie biegł, stał z podkulonym ogonem i drżał, powstrzymał mnie przed samobójstwem. Argona już nie zdążył powstrzymać. Ciężko ranny Derro własnie wolno odpełzywałz miejsca, które stalo sie polem walki. Mimo że Argon był jeszcze szczeniakiem, jakimś cudem udawało mu się unikać kłów basiora, nie było wątpliwości że gdyby Khergan go złapał oznaczałoby  to dla niego koniec. Mój brat atakował z doskoku, nie mógł jednak wiele zdziałać. Nienawidziłam samej siebie za to że zwątpiłam w Argona, że myślałam o nim jak o zdrajcy własnej rodziny. Nie mogłam się ruszyć, Sharr tez nie. Stał popiskując cicho.
     Gdy wróciła matka było już po wszystkim. Była załamana, Argon nie żył, a Derro umierał. Sharr tłumaczył się że próbował powstrzymać Argona, z jakiegoś powodu czuł się winny jego śmierci. Nathan wszedł do nory i nie wychodził, zawsze był najbardziej tchórzliwy z nas i nie mam mu tego za złe, był tez najwyraźniej najbardziej uczuciowy. Matka, Sharr, Misha i ja siedzieliśmy przed norą, czuwając przy Derro. Misha popiskiwała cicho, mówiła jak bardzo go lubiła. Szkoda że Derro nigdy się o tym nie dowiedział. Odszedł w nocy. Powiedziałam o tym Nathanowi, nie odpowiedział. Rodzinna tragedia dotknęła matkę do głębi, z trudem powstrzymałam ją przed pójściem do Khergana. Tamtego dnia, oprócz moich braci umarlo coś jeszcze, coś we mnie. Co to było dowiedziałam się dwa lata później.
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

taigan

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1695
    • WWW
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #1 : 2005-01-24, 21:32 »
Smutne :cry:
Ale mi się podoba 8) Czekam na CD, oczywiście :P

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #2 : 2005-01-24, 22:05 »
Jezu! jaka ta opowieść smutna... Ale starsznie mi się podoba! Naprawde mnie wciągnęło!
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Forum Zwierzaki

Czarna wilczyca
« Odpowiedz #2 : 2005-01-24, 22:05 »

Golden_Tina

  • Gość
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #3 : 2005-01-25, 17:06 »
smutne :cry:  ale wciągające, kiedy dalszy ciąg?
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #4 : 2005-01-25, 20:37 »
Następna część...



Tymczasem nasze życie toczyło się dalej. W ciagu dwóch miesięcy nastąpilo wiele zmian -  głównie na gorsze. O zabawie ze szczeniakami wadery nie mogliśmy nawet pomarzyć. Tylko Sharr - ku mojemu zdziwieniu nas nie "opuścił" trzymał sie blisko nas, czułam jego żal do ojca. Nie mogłam znieść myśli że moi bracia zostaną gdzieś na żer dla ptaków czy lisów, zaproponowałam matce żeby umieścić ich w norze i jakoś ją zawalić, a wspólnie wykopać nową. Tak zrobiłyśmyjeszcze w dzien po tragedii. Nathan nie brał udziału w wykopywaniu nowej, nie był w stanie, zamknął się w sobie, nie reagował niemal na nic. Matkę wyręczył w kopaniu Sharr, ona natomiast pilnowała by Nathan nie zrobił jakiejś głupoty, w jego stanie wszystkiego mozna było sie spodziewać. Gdy skończyliśmy wszedł do środka i wychodził tylko załatwiać swoje potrzeby. Inne wilki unikały nas, matka spadła do pozycji omega, nawet jej "poprzednik" nami pomiatał.  Którejś nocy, dwa miesiące po tym zdarzeniu przyszła do nas Hinre, Wyraziła swój żal na temat tego co się wydarzyło, zdawała się mowić szczerze. Potem rzuciła propozycję, która mnie zaskoczyła. Miałam wziąć udział w polowaniu, gdybym pokazała że jestem przydatna, mogłoby to podnieść pozycję w stadzie. Zgodziłam się niczego nie podejrzewając. Mówiła mi jeszcze żebym się dobrze nad tym zastanowiła. Ja się jednak już uparłam że pójdę. Odprowadziłam ja kawałek na zewnątrz. Odchodząc jeszcze się odwóróciła i spojrzała mi w oczy. Byłam zbyt podniecona polowaniem, żeby prawidłowo odczytać wyraz który pojawil się w jej oczach, dopiero później, gdy się miałam wiele czasu by wracać do tego wspomnieniami dotarło do mnie co to byl za wyraz - głęboki żal.
    Nie zastanawiało mnie to dlaczego polowanie miało odbyć się w dzień, nie myślałam nawet o tym czemu miało się odbyć akurat w tamtych okolicach, które uznawane były przez nas za niebezpieczne. Kiedy zaczęłam się zatsanawiać, niemal od razu usyskałam odpowiedź, ale wtedy było już za późno.
    Wzbierała we mnie euforia, miałam wrażenie że zostałam niewiarygodnie wyróżniona, mogąc brac udział w polowaniu. Miałam zaledwie pół roku i miałam chyba zostać najmłodszym myśliwym w historii stada.  Ależ byłam wtedy głupia, że sie nie domyśliłam. Nie, inaczej, że się nad tym nie zastanwiałam.
   Podszedł do mnie Khergan, powiedział mi że znalazł ślady chorego jelenia, moim zadaniem miało być podążeniem za śladami - wysłał mnie przodem. Z nosem przy ziemi szukałam śladów, irytując się swoją nieudolnością. Nie miałam wtedy pojęcia i na myśl mi nie przyszlo że żadnych śladów nie było. Nie wiem jak długo się włóczyłam, do chwili gdy usłyszałam z dość znacznej odległości ostrzegawcze szczeknięcie jednego z wilków. Zaczełam nasłuchiwać, ale szczekniecie się nie powtórzyło. Dopiero wtedy zauważyłam że byłam sama. Usiadłam zdezorientowana i powoli zaczęło do mnie docierać że te "ślady" miały odwrócić moją uwagę od czegoś. Ale od czego? Odpowiedź uzyskałam gdy dotarł do mnie jakiś hałas, którego przedtem nie zauważyłam. Rzuciłam się do ucieczki, nie uciekałam z powrotem do miejsca w którym opuściłam stado, bo to własnie z tamtąd dobiegały niepokojące dźwięki. Ruszyłam w przeciwnym kierunku, tak szybko jak mogłam. Dźwięki się zbliżały, zdawały się mnie okrążać. Nagle przede mna pojawiło się coś co mnie przeraziło. Wyglądało to jak płominie - ogień o którym słyszałam nie raz, nie czułam wprawdzie dymu, który ponoć gryzł w nos, oczy, sprawiał że trudno było oddychać, ale to wyglądało tak przerażająco. Zawróciłam, nie słyszałam już tamtych dźwięków, a jedynie bicie własnego serca, byłam przerażona, zdyszana. Nie wiedziałam co się dzieje. W którą bym nie pobiegła stronę to to mnie otaczało. Dźwięki rozległy się znowu, czułam teraz niepokojący, obcy zapach. bałam się , bałam się bardzo. W pewnej chwili zobaczyłam "wyjście" miejsce w którym nie było "ognia". Coś mnie jednak powstrzymało przed pobiegnięciem tam. Zawróciłam. Usłyszałam straszny huk i poczułam szarpniecie w nodze, poczułam krew należącą do mnie. Nie czułam jeszcze bólu, ale wiedziałam że wkrótce go poczuję. Dotarłam do drugiego krańcatego co - jak się później dowiedziałam - ludzie nazywali "fladrami". Nie wiem jak udało mi się pokonać strach, ale udało się. Zatrzymałam sie tuz przed nimi, wzięłam głeboki oddech, noga zaczynała mnie rwać. Ostrożnie przepełzłam pod nimi. Udało się! Byłam wolna. Do czasu...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

pao

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 6471
  • Sakazuki-ya yamaji-no kiku-to kore-o hosu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #5 : 2005-01-25, 20:50 »
no to czekam na cięg dalszy...
Zapisane
jeśli piszesz do mnie wiedz, że nie lubię bezsensownych zaczepek, braku kultury i gadania o niczym.

za to z przyjemnością spędzam czas na twórczej dyskusji :)

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #6 : 2005-01-26, 16:20 »
Czyta się super, już się nie moge doczekać następnej części :) . Piszesz cudownie. :wink:
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #7 : 2005-01-28, 22:31 »
No - tu to się trochę rozpisałam, mam nadzieję że nikogo nie zanudze...



Uciekając, potykalam się co chwila. Rwanie w nodze przeszło już w ostry ból, tak ze biegłam już na trzech nogach. Ostry zapach krwi mojej własnej) drażnił mnie. Byłam zła, na siebie - ze dałam się wpędzić w pułapkę; zła na Khergana - że ją zastawił, zła na Hinre - bo to ona mi powiedziała o polowanu, a jeszcze wtedy nie dotarło do mnie że próbowała mnie odwieść od pójścia na nie. Szumiało mi w uszach, czułam gwałtowne bicie swojego serca, nie wiedziałam dokad biegnę, zresztą nie bardzo mnie to obchodzilo - byle przed siebie... Byle dalej od tych okropnych, okrytnych dwunogów. Bałam się obejrzeć za siebie, by sprawdzić czy mnie gonią, nie wiedziałam czy szybko biegaja na tych dwóch nogach, ale wolałam nie ryzykować. Biegłam juz dość długo - w każdym razie tak i się wydawało. Padalam z wyczerpania, z każdym krokiem bylam coraz słabsza. W końcu po kolejnym potknięciu już nie wstałam. Leżałam dysząc ciężko, dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że gdziekolwiek bym nie uciekła to i tak czekała na mnie śmierć. Krew nadal sączyła sie z rany - choć nie tak jak na początku to jednak było jej dość sporo - za dużo jak na mój gust. Nie wiedziałam jak długo trwałoby gojenie się rany, z taka noga nie byłabym w stanie polować, pomijając fakt że wogóle polować nie umialam. Z wodą na razie nie iałam kłopotów, bo leżał śnieg, lecz śnieg mógł stopnieć, a z tego co się orientowałam najbliższy wodopój był na terytorium mojego (byłego już) stada, wraz z tym kłopotem doszedł następny - nie miałam pojęcia gdzie jestem, a wracać do miejsca gdzie jeszcze to wiedziałam nie miałam najmniejszego zamiaru.Przede mną rozpościerały się jakże nieprzyjemne perspektywy - śmierć głodowa, śmierć z pragnienia, ewentualne zakażenie, czy choroba (kto wie czym dwunogi mogły być zarażone), zamarźnięcie czy nawet wykrwawienie się - w koncu nie wiedziałam jak poważna jest rana. Zdziwiło mnie , że się nie bałam. Nie czułam strachu wogole, jedyne uczucia które mi towarzyszyły w tamtej chwili były wściekłość i nienawiść. Nie pamietam dokładnie co działo się ze mną w ciągu kilku najbliższych dni. Na przemian odzyskiwałam i traciłam przytomność, nadzieja na szyką śmierć (wykrwawienie się) prysła już po godzinie leżenia. Podczas tych krótkich okresów gdy byłam przytomna , pamiętam że irytowała mnie moja bezsilność i , jako że miałam czarną sierść i leżałam na śniegu - byłam idealnie widoczna. podczas tych okresów co i raz słyszałam też złośliwy chichot lisa , który najwyraźniej czekał na łatwy łup, ale dopóki tliło się we mnie jako tako życie byłam dla niego zagroźeniem (mimo moich sześciu miesięcy). Lis jednak zrezygnował ze mnie zdaje się że na drugi dzień. Najgorsze chyba było zimno. Cały czas dygotałam, czasem przed oczami widywałam różne obrazy, niektóre z nich były kojące, inne mnie przerażały. Przy życiu utrzymywała mnie chyba tylko nienawiść do Khergana i chęć zemsty. Zdaje się że czwartego dnia mojego leżenia gorączka zaczęła ustępować, nie bylo mi już tak zimno jak przedtem (być mże też z tego powodu że cała skostniałam i prawie że nie czułam swojego ciala) i okresy przytomności trwaly dłużej.  Tak mi się w każdym razie zdawało. Spróbowałam wstać, jednak moje zesztywniałe z zimna nogi odmówiły mi posłuszeństwa, na domiar złego podparłam się też ranną nogą. Ostry przypłym nagłego i nieznośnego bólu sprawił , ze pociemniało mi przed oczami, nie byłam w stanie nawet zaskowyczeć - choć bardzo bym chciała.Straciłam po raz kolejny przytomność - tym razem jak się okazało na dosć długo.
    Powoli wracałam do swiadomości, baardzo powoli. Zanim poruszyłam się w jakikolwiek sposób poczekałam aż wróci mi wzrok i zacznę trzeźwiej myśleć. Nie wiem jak długo to trwało, ale w pewnej chwili poczułam coś na nodze - tej z raną. Domyślałam się że nie jest to najlepszy pomysł ale odwróciłam się tak szybko jak mogłam.
- Jasssna cholera!!! - Miałam wrażenie że okrzyk odskakującego lisa rozsadzi mi łeb. Omal sie przy odskoku nie zabił o pobliskie drzewo. - Ty.. ty mogłas chociaz ostrzec mnie ze zyjesz... - Zamurowało mnie, nie sądziłam że jeszcze tu jest, a on najwyraźniej nie sądził że ja jeszcze żyję. Był nie niej zaskoczony ode mnie.
- Taaaa, a jak właściwie miałam cie ostrzec? - Od brzmienia mojego własnego łosu przeszły mnie ciarki, był nieprzyjemny, zachrypniety i nie brzmiał przyjaźnie. Właściwie to to co powiedziałam zabrzmialo jak groźba choć wcale nie zamierzałam grozić rudzielcowi.
- Nooo nie wiem, jakoś się eee... ruszyć? - Zdawało mi się że lis zachowuje sie dziwnie , ale co ja mogłam wiedzieć o lisach. Sposób mówienia wydawał mi się śmieszny, gadał troche niezrozumiale - jakoś strasznie chaotycznie i szybko.
- Ruszyć? Ruszyłam się i z tego co wiem zauważyłeś to. Jesteś jakiś ograniczony czy co? - Ach mój "piękny" głos, miałam wrażenie że lis zaraz narobi pod siebie ze strachu.
- No ale ... No wiesz, mogłaś zrobić to wcześniej, zanim podszedłem... No bo wiesz.. eee. Jakostak wyglądałaś jak... eee... Martwa? - Rany, jak on mnie zaczynał wkurzać, te jego przerwy w zdaniach, wahanie się przy odpowiedziach, a szczególnie to że stwierdzenia wypowiadał jako pytania. Zanim zdążyłam mu odpowiedzieć, znów zaczął gadać, teraz rozglądał się przy tym niespokojnie. - Eeee, słuchaj, mam takie pytanie.. Jesteś sama? Znaczy się nie żebym chciał to wykorzystać, mam na myśli to ze jesteś sama, znaczy się wykorzystać to że lezysz tu od jakiegoś czasu... eee...Chodzi mi o to czy nic mnie nagle nie złapie? - Jego chaotycznośc dobijała mnie coraz bardziej, Szczerze mówiąc, gdyby nie pociągnął tego swojego wywodu o wykorzystaniu mojego beznadziejnego położenia to wcale bym o tym nie pomyśłała. Jednak nie czułam się z jego strony zagrożona, choć mam wrażenie że powinnam.Odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą że jestem sama. Odetchnął z wyraźną ulgą. Chociaż sądząc po jego zachowaniu nie do końca mi wierzył. Z początku był irytujący, ale jego gadanie i sam fakt że miałam z kim rozmawiać (choć był ode mnie ze cztery razy mniejszy) jakoś poprawiło mi humor. Dowiedziałam się od niego sporo rzeczy o lisach i ich zwyczajach, o ile udawało mi się zrozumieć jego bezładne gadanie. Poczułam się senna, prawie juz usypiałam, przestałam słuchać lisa, gdy ten nagle "wystrzelil" z pytaniem które wydawało mi się conajmniej dziwne po długiej rozmowie (albo raczej monologu)
- Ej ty, a dlaczego ja właściwie jeszcze żyje???
- Ze co? - Ach słodkie zaskoczenie...
- No , dlaczego jeszcze żyję? Przecież jesteś wilkiem , no nie? Mogłaś mnie złapać kiedy cie obwąchiwałem, ale ty tylko się odwróciłaś. Mogłabyś też skoczyć na mnie tak że nie zd ązyłbym uciec. Prawda? Przecież to że leżysz i się nie ruszasz wcale nie musi znaczyć że naprawdę nie możesz... - Przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu, rany - co za kretyn z tego lisa. Nie dość ze zaaferował sie całkowicie gadaniem (głównie o niczym) to jeszcze podsuwa pomysły. Powiedziałam mu że mi nawet przez myśl nie przeszło by go skrzywdzić, mimo że jestem piekielnie głodna. Wyrwało mu się rozdzierające westchnienie ulgi. Na wspomnienie o moim głodzie , przez chwilę wprawdzie był przerażony, ale zaraz wrócił mu humor.
- Słuchaj, a może byś tak wstała? Przecież nie możesz tu leżeć do usr... do śmierci. - Kolejne zdziwienie. Zwątpiłam by ten lis z taką ufnoscią długo pożył.
- Myślisz że nie próbowałam? Próbowałam , ale mi nie wyszło. Szczerze mówiąc to nie bardzo widzę możliwosci wstania - Lis na to stwierdzenie ożywił sie (jesli mozna się jeszcze bardziej ożywić co wydawało mi się mało prawdopodobne)
- Nie możesz? Musisz spróbować!! Musisz próbować cały czas!! Inaczej długo tu nie pożyjesz, wierz mi wiem coś o tym... - Jeśli on coś wiedział o przeżyciu to zaprawwdę nie wiedziałam co to mogło być. - No dalej! Próbuj! Będę ci mówił jak masz wstawać, dobra? - Niezbyt miałam ochotę się ruszyć, aż za dobrze pamiętałam co było przy ostatniej (i jedynej jak dotąd) próbie, szczerze to wolałbym leżeć do- jak on to chciał określić usr*** śmierci. W koncu się jednak zgodziłam. jego "instrukcje" okazały się mało pomocne, głównie z tego powodu że mało z nich dało się zrozumieć. Jednak entuzjazm który okazywał przy pomaganiu wilkowi który go nie zjadł był wystarczającą motywacją - chyba. kiedy uniosłam się na przednie łapy, w całym ciele poczułam okropny rwący ból, wydałam z siebie coś na kształt skowytu, ale że bylam zachrypnięta, bardziej przypominało to warczenie. Po dłuższym czasie (i wielu nie udanych próbach) w końcu udało mi się stanąć chwiejnie na trzech łapach. Dostrzegłam że lis , mimo ze nadal latał wokół mnie, to jednak teraz trzymał się w znacznie większej odległości. Chyba jednak jego instynkt przetrwania był większy niż mi się zdawało.
- Heeeej, udało ci się! Wspaniale! A tak poza tym - jestem Łazik. - Przedstawił się? czy nie zrobił tego wcześniej? Wyraźnie nie. Tak był zajety gadaniem że widać zapomniał, albo zostawił to na "uroczystą okazję"
- Miło mi, jestem Kheira. - Kręciło mi się w głowie, byłam zmęczona, chciałam się znów położyć, zasnąc. Ale Łazik zdaje sie robil wszystko bym pozostała na stojąco. Znów nie dawał mi dojśc do slowa, tymczasem czułam coraz większe zmęczenie. I ból. Stałam chwiejnie i nie odzywałam się. W końcu to zauważył, a jego reakcja - jak chyba wszystko co do tej pory robił zaskoczyła nie. Przestał skakać i wyraził szczere zatroskanie, choć nie wiedziałam czy było rzeczywiście szczere. zaoferował się że zaprowadzi mnie w bezpieczniejsze miejsce, pod warunkiem że nie będę próbowala go skrzywdzić. Zgodziłam się. Nie miałam pojęcia co to za "bezpieczne miejsce" ale poszlam za nim. Biegł dość daleko przede mną, uważałam jedynie by nie stracić go z oczu. W pewnej chwili poczułam zapch jedzenia, byłam tak wygłodzona że nie mogłam mu się oprzeć. Skierowałam się w kierunk zapachu. Nie obchodziło mnie że czuć było jeszcze coś innego . Zobaczyłam świeże ścierwo królika. Lis zauwazył co robię w chwili gdy było już za późno. Usłyszałam jego ostrzegawczy rozpaczliwy krzyk w chwili gdy sidła zacisnęły się na mojej szyi...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

pao

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 6471
  • Sakazuki-ya yamaji-no kiku-to kore-o hosu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #8 : 2005-01-28, 22:39 »
straszna opowieśc bargziej do mnieprzemawiała... ale i tak chętnie poczytam kolejne części
Zapisane
jeśli piszesz do mnie wiedz, że nie lubię bezsensownych zaczepek, braku kultury i gadania o niczym.

za to z przyjemnością spędzam czas na twórczej dyskusji :)

Forum Zwierzaki

Czarna wilczyca
« Odpowiedz #8 : 2005-01-28, 22:39 »

taigan

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1695
    • WWW
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #9 : 2005-01-28, 22:58 »
CDN 8)

Nanami

  • Gość
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #10 : 2005-01-30, 22:26 »
Nie zauwazyłam wiekszych błedów. W 1. czesci opis co sie własciwie stało podczas spotkania młodych z basiorem jest troche pomieszane, trudno sie rozeznac co i jak. Gdyby sie sztywno trzymac wilczych zachowan, samica Alfa zawsze zagryza młode innej samicy z tego samego stada. Wilki nie próbują pozbyc sie swoich członków stada, nawet najnizszych.

Ale ogólnie rzecx biorąc: fajne!  ;)
Zapisane

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #11 : 2005-01-31, 18:31 »
Co do opisu spotkania z basiorem to jest to naumyślnie pomieszane - chodziło mi o odzwierciedlenie chaosu jaki panował w jej głowie, co do wilczych zachowań to wiem jak jest, jednak musiałam "parę" rzeczy "trochę" ponaciągać na moje potrzeby.
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #12 : 2005-02-01, 20:35 »
Fantastycznie! Jak zawsze! Tylko, że koniec tej części nie byłzbyt entuzjastyczny.. Lis jest spoko ;) .. Przypominał mi osła ze shreka ;) .. Mammamija! oby nic sie nie stało Kheirze ( sory za odmienienie imienia, ale inaczej nie potrafiłam :P ) Pisz dalej! to jest wciągające!
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #13 : 2005-02-03, 21:11 »
Imie "Kheira" mozna odmieniać. Porównanie osła ze shreka do lisa.. hmmm... lis gada szybciej, bartdzeij bez sensu i wogole jest taki że nie może usiedzieć na miejscu. Dalsze części będą dopóki nie napiszę że koniec:P Teraz niestety zaserwuję wam sporą porcję nudy, nafaszerowanej błędami gramatycznymi i krótką. Totalna porażka wynikająca z nieumiejetności przelania obrazów z głowy "na papier"


Szczęście w nieszczęściu. Gdybym wykazała się lepszym refleksem, prawdopodobnie bym zginęła, szybko , lecz niekoniecznie bezboleśnie. Sidła zacisnęły mi się bardziej na mięśniach, niż na gardle, w przeciwnym razie właśnie bym się wykrwawiała albo dusiła - choć troche przyduszona byłam i dość mocno krwawiłam. zobaczyłam Łazika , który podbiegł i zaczął coś mamrotać. Nie byłam za bardzo w stanie zrozumieć co mówi. Odkąd go poznałam gadał dość niezrozumiale, szybko, chaotycznie, a teraz na dodatek w nerwach. Jedyne co zrozumiałam z jego gadania było to żebym sie nie ruszała, a jeśli już to żebym nie ruszała głową. Ten rudy kłębek nerwów zaczał mnie naprawdę wnerwiać. Chciałam powiedzieć mu żeby się zamknął, ale nie dałam rady wydobyć z siebie głosu. nic dziwnego, po kilku dniach leżąc w śniegu, byłam porządnie zachrypnięta, a teraz jeszcze ściskały mnie sidła. Stanie z pochyloną głową, mając przyczepiony do szyi nieprzyjemny ciężar, którego "zęby" były w tą szyję wbite, nie było zbyt wygodne. Bolało jak cholera, utrudniało oddychanie i powodowało masę innych rzeczy niezbyt sprzyjające przeżyciu. Stałam na wszystkich czterech łapach, również na tej z postrzałem, stojąc na trzech nie zdołalabym utrzymać równowagi, i miałam nieodparte odczucie ze jeśli teraz upadnę, czy się położe to juz nie wstanę. "Przyzwycziałam się" do utrudnionego oddychania (o ile mozna się przyzwyczaic do czegoś takiego) i w końcu udało mi sie warknąć na Łazika.. Powiedziałam mu żeby się zamn\knął, a on zacząl jeszcze więcej (i szybciej) gadać. Miałam szczerą ochotę mu przyłożyć i ta ochota rosła z każdym jego zdaniem (bo zdania wymawiał z prędkością słów) W końcu puściły mi nerwy i rzuciłam się na niego, zapominając o więżacych mnie sidłach . Szarpnięcie, a potem straszny ból, w szyi którą stalowe "zęby" porządnie rozorały. Szarpnięcie pozbawiło mnie też równowagi i padłam na zamarźnietą ziemię. Łazik chyba nie zauważył mojego ataku na niego, bo podszedł i zacząl gadac o tym jak bardzo się o mnie martwi i że próba uwolnienia się była głupotą. ja natomiast zaczynałam załowac ze nie wykończyłam go przy pierwszej okazji...Zauważyłam, ze sidła nieco sie obsunęły , wprawdzie kosztem mojej skóry, ale zawsze byłam odrrobinę bliżej wolności. Pewnie byłabym w stanie sie uwolnić, jeśli zdołałabym pociągnąć na tyle silnie, zeby sidła nie odpadły, zanim zdążyłyby się zacisnąć mi na tchawicy. Wątpiłam jednak w sukces i własnie z powodu tych wątpliwości postanowiłam tego nie robić. Natomiast po nieudanej próbie wstania, zdołałam stwierdzić że rany spowodowane stalowymi zebami, bardziej krwawią niż początkowo sądziłam. Szybko słabłam, było mi zimno, wszystko mnie bolało, byłam uwięziona i za nic nie mialam zamiaru umrzeć.Zaczełam nawet słuchać Łazika i zdołałam usłyszeć coś o sprowadzeniu pomocy i o tym że nie jest pewnien czy to dobry pomysł bo coś sprawiało że sie tej "pomocy" bał. Pewnie powiedział dlaczego sie bi ale tego już nie zdolałam wyłapać. To ciekawe, mimo że moja sytuacja zdawała się być beznadziejna, nie bałam się. Byłam zła, na to co się stało, choć to była tylko i wylącznie moja wina, byłam zła na to że mnie wszystk boli - choć to normalne, byłam zła na Łazika że ciągle gadał, choć wiedziałam że chce mi pomóc i dodać mi otuchy. Byłam zła na cały świat. Zamknęłam oczy, nie słuchałam już lisa - nie obchodziło mnie co mówi i dlaczego. Zaczęłam rozmyślac nad moją wściekłością, nie próbowałam jej jednak tłumić. Z jakiegoś powodu było mi dobrze z tą wściekłością.
  Byłam tak głęboko pogrążona w rozmyślaniach że nie zauważyłam nawet , iż Łazik sie zamknął. Gapił sie w kierunku w którym nie mogłam się obrocić, czułam jego strach. Lis zaczął się cofać - ostrożnie, tak jakby nie chciał by ktoś go zauważył. Z kierunku w którym sie gapil dobiegł mnie jakiś zapach. Zrozumiałam dlaczego lis sie bał. Też nie czulam się bezpieczna gdy poczułam ten zapach, a kiedy go poznałam wcale to nie poprawiło mojego samopoczucia. Chociaż nie -  pojawiła się we mnie nadzieja na rozładowanie wzbierającej furii. Kątem oka zauważyłam lisa który biorąc rozbieg skoczył na drzewo, na wysokośc niemal dwóch metrów i kolejny metr sie wdrapał, po czym zniknął w dziupli. Zapach podsycał moją wściekłość jeszcze bardziej. Nie widziałam właściciela zapachu, ale wiedziałam doskonale kim jest... Khergan...
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

pao

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 6471
  • Sakazuki-ya yamaji-no kiku-to kore-o hosu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #14 : 2005-02-03, 22:04 »
niesamowicie skupiasz sie na szczegółach wewnątrz watahy i zależności międzyzwierzęce. niestety nie dajesz mozliwości zaistnienia wartkiej fabuły no i (na czym najbardziej mym zdaniem opowiadanie traci) nie dajesz możliwośći by bohaterowie nabrali swych prywatnych cech. myślę, że nie będzie wielką tragedią podarować sobie szczegółowe wilcze zalezności, bo juz wiemy,że je znasz zaś opowiadanie niestety na tym traci bo gubi swą wartkość.
czekam na dalsze :wink:
Zapisane
jeśli piszesz do mnie wiedz, że nie lubię bezsensownych zaczepek, braku kultury i gadania o niczym.

za to z przyjemnością spędzam czas na twórczej dyskusji :)

Forum Zwierzaki

Czarna wilczyca
« Odpowiedz #14 : 2005-02-03, 22:04 »

Nanami

  • Gość
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #15 : 2005-02-04, 11:35 »
I jakbyś mógł uzywaj wiecej akapitów, przerw. Bo taki jednociągły tekst nie najlepiej sie czyta. A tak to się robi ciekawie. Tylko sobie tych sideł nie moge wyobrazic jakos  ;)
Zapisane

vitani

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 1390
  • najważniejsze jest niewidoczne dla oczu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #16 : 2005-02-04, 18:19 »
a da sie wogóle robić tu akapity? Bo jakoś nigdy nie mogłam ich zrobić. Nie wiem czemu tak krytykujecie tą ópowieść, przecież jest superowa! Może ja sie nie znam , a krytykują poloniści :P .. Mi się świetnie czyta i ta część wcale nie była nudna. Przeciwnie.. Wzbudziła moją ciekawość, zwłaszcza scena końcowa :)
Zapisane
dokud se zpívá, ještě se neumřelo, hóhó

pao

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 6471
  • Sakazuki-ya yamaji-no kiku-to kore-o hosu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #17 : 2005-02-04, 19:55 »
Cytuj

 tak krytykujecie tą ópowieść

jest poważna różnica pomiędzy krytyką a krytykanctwem. opowieść Iras nie jest wolna od błędów a jej uwidocznienie pozwoli na przyszłość ich uniknąć a tym samym coraz lepiej pisać. właśnie na tym polega krytyka. jest to twórcza i bardzo ważna sztuka ale niestety wielu "krytyków sztuki" to właśnie krytykanci, którzy wylewają swe frustracje. na szczęście są i tacy, którzy ratują jeszcze dobre imię tej profesji która jest bardzo ważna a kazdy twórca, który chce poprawiać swój warsztat ma swych krytyków by pomogli mu wyłuskać ze swego dzieła to co najlepsze.
to co napisałam tyczy również polonistów i miałam do czynienia zarówno ze świetnym krytykiem (szkoła podstawowa) jak i z klasyczna krytykantką (a to już w liceum)... życzę Wam waszystkim dużo krytyki, krytyki nie krytykanctwa ;) to bardzo pomaga
Zapisane
jeśli piszesz do mnie wiedz, że nie lubię bezsensownych zaczepek, braku kultury i gadania o niczym.

za to z przyjemnością spędzam czas na twórczej dyskusji :)

Iras

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 7221
  • technik weterynarii Przyszły ratownik medyczny :P
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #18 : 2005-02-11, 23:04 »
krytyki oczekuje - jak najbardziej. Co do fabuuły - nie chce nikogo rozczarować, ale w moim przypadku jest tak ze fabuła dopiero powstaje po jakimś czasie... co do stosunków międzyzwierzecych - częsciowo to konieczność, z tym ze teraz bedzie się tego mniej pojawiać (ale bedzie).

nanami - jestem dziewczyną - to po pierwsze, po drugie.. hmmm.. sidła... jak to wytłumaczyć... jest taka reklama piwa gdzie występuje wilk złapany w sidła.

qrde.. mam juz spory kawałke... ale tylko w głowie i mam problemu z przebrięciem przez "formalności" (kontynuacja "spotkania")
Zapisane
http://www.youtube.com/watch?v=ayI3I-SdRPc  Obejrzyj zanim rozmnożysz...

Jeśli zadajesz pytanie, a ja odpowiadam pytaniami - odpowiedz na WSZYSTKIE. inaczej uznam, ze ci nie zależy i oleję twój problem.

Moje "diagnozy" - to tylko PODEJRZENIA - nie zwolnia cie od obowiązku wizyty u weta!

"Nie sprzeczaj się z idiotami. Ściągną cię na swój poziom i pokonają doświadczeniem."

HMMMM powrot?

pao

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 6471
  • Sakazuki-ya yamaji-no kiku-to kore-o hosu
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #19 : 2005-02-11, 23:06 »
nie śpiesz się. wole poczekać a dostać coś dopracowanego niz szybko czytać coś stworzonego w pośpiechu.
Zapisane
jeśli piszesz do mnie wiedz, że nie lubię bezsensownych zaczepek, braku kultury i gadania o niczym.

za to z przyjemnością spędzam czas na twórczej dyskusji :)

Alyszek

  • *
  • Wiadomości: 4752
Czarna wilczyca
« Odpowiedź #20 : 2005-03-19, 23:35 »
Według mnie świetne . I na dodatek świetna znajomość wilczej psychiki  :) Czekam na CD :)
PS Czy Twój avatar (Iras) ma coś z tym opowiadaniem wspólnego ?
Zapisane

Forum Zwierzaki

Czarna wilczyca
« Odpowiedz #20 : 2005-03-19, 23:35 »
Strony: [1]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.142 sekund z 28 zapytaniami.