A oto następna część! proszę odpisujcie!
Chłopiec przyjął to bardzo spokojnie. Otworzył usta, żeby odpowiedzieć, ale w tej chwili wbiegł do łazienki jego tata i postanowił się nie wypowiadać na ten temat.
- Pogotowie już jedzie- oznajmił Jack.
Po chwili usłyszeli sygnał. Wyszli przed dom.
Była mgła, a na trawie jeszcze mocno srebrzysta rosa. Teraz usłyszeli krzyki.
- Kiedy my znajdziemy ten dom to ten chłopiec strasznie osłabnie. Ta mgła jest taka gęsta, że nie widzę tu żadnych domów!
- Halo! Tutaj panowie!- krzyknął Jack znikając w mgle.
Po chwili przy jego boku szedł szczupły mężczyzna z czerwonym krzyżem na plecach.
- Gdzie poszkodowany?- zapytał
- Danielu idź już do karetki- zawołał Jack.
W ambulansie siedział na razie tylko kierowca i Daniel. Zaraz jednak wszedł Jack i szczupły mężczyzna. Chłopiec nawet nie zauważył kiedy dojechali do szpitala. Nikt się do siebie nie odzywał, nikt nie zadawał pytań. W końcu weszli do jakiegoś pomieszczenia, a za Daniela zabrał się lekarz. Gdy skończył zakładać chłopcu gips i zszył mu głowę, powiedział:
- No to... gotowe! Możesz raczej już iść do domu. A jakby cię ręka bolała to przekaż tą wiadomość swojemu tacie- teraz spojrzał na Jack’a.- A więc do widzenia!
- Może się jeszcze spotkamy, co panie doktorze?- wtrącił Jack.
- Miejmy nadzieję, że w szpitalu już nie będzie potrzeby- lekarz bardzo szeroko się uśmiechnął.
Niedziela minęła bardzo spokojnie, słońce nie miało zamiaru schować się za jakąś chmurę. Nadszedł poniedziałek czyli dzień, w którym Happy miał wrócić do szopy.
- No Danielku! Nadszedł czas!- oznajmiła Susan
- Tak, tak pamiętam!- daniel wszedł do sypialni swoich rodziców.- Happy, musisz już wracać do szopy- wziął psa zdrową, szepnął mu coś w ucho i z powrotem położył na ziemi. Pies zaszczekał, a potem chłopiec zmrużył oko.
- Pamiętaj!- dodał, wychodząc do przedpokoju.
Doszli do szopy.
- Coś tu się zmieniło, co?- zapytał Daniel.- Tak nie było tutaj tych półek...yyy...No i jest świeże zboże, chyba więcej niż wcześniej, tak stanowczo więcej.
Happy spojrzał na swojego pana jakby chciał powiedzieć:
„ Hej, czy nie wydaje ci się, że za bardzo to porównujesz?”
- Ah, mój drogi piesku trzeba ciebie już tu zostawić- Daniel spostrzegł wzrok psa i trochę poczerwieniał.- Obiecuję ci, że będę przynosił tu codziennie jedzenie.
- Pożegnał się ze swoim pupilem i poszedł. Psiak położył się na zbożu i zasnął.
- Mamo, co dzisiaj na kolację?- zapytał Daniel, gdy na podwórku zrobiło się ciemno.
- Jajecznica- odpowiedziała Susan.
- No to wspaniale. Oo... już ją zrobiłaś. To jeszcze lepiej. Padam z głodu.
Chłopiec najadł się to syta i postanowił się położyć. Szybko się przebrał i zasnął. Teraz śnił mu się Happy. Radosny chopiec biegnący za psiakiem miał gips. To musiał być Daniel.
Wchodzą do domu, a Daniel pyta ojca
- Powiedz mi tato dlaczego nie możemy przechowywać psa w domu?
- Zawsze ci powtarzam, po pierwsze: masz alergie, po drugie: nie masz kiedy się nim zajmować, bardzo długo odrabiasz zadania domowe.
- Ależ tato ja tak bardzo lubię psy. Podobno jest takie coś jak odczulanie. A na pewno w lekcjach bym się polepszył, obiecuję.
- Ale synu my z mamą nie przepadamy za zwierzętami! Więc przestań nas męczyć tymi samymi pytaniami!- tata daniela po tych słowach poczerwieniał i zamieniał się w diabła z długimi kłami.
Chłopiec krzyknął i nerwowo usiadł na łóżku. Ciężko oddychał.
- To tylko sen! To tylko sen!- powtarzał sobie.
Nagle poczuł ścisk w prawej- złamanej ręce. Zacisnął zęby. I nagle... usłyszał.
„ Co to?” zapytał w myślach. To było jakieś... skrobanie. Coś za drzwiami, tak. Daniel wstał z łóżka i otworzył je.
- Happy? Co ty tutaj robisz o ...- teraz spojrzał na zegarek- o 2 w nocy?. Przecież miałeś być w szopie.
Psiak zaskomlał.
- No dobrze. Wchodź.
Chłopak wyjrzał przez barierkę, na korytarz. Nic się nie zmieniło. Drzwi od sypialni rodziców były nadal otwarte.
- Co się stało?- zapytał zdenerwowany chłopiec.
Happy stał przy oknie na dwóch łapach i szczekał.
- Cicho! Bo rodzice się obudzą- teraz Daniel podbiegł do okna.
Spojrzał w kierunku szopy. Coś się tam poruszało.
- A więc tego się przestraszyłeś? Ale jak ty mogłeś tu się dostać? A może drzwi od tarasu były otwarte? Tylko zwierze tam może się przedostać więc się nie dziwię. Ale…- chłopiec znów spojrzał na szopę- to przecież… pies! Choć zobaczymy go z bliska!
Wciągnął szybko spodnie, wybiegł z pokoju, a za nim Happy. Włożył kurtkę i znalazł się na ciemnej trawie przed domem. Daniel zatrząsł się z zimna. Mimo to pobiegł w stronę szopy.
Happy nagle stanął jak słup.
- Co jest?- zapytał chłopiec.
Rozejrzał się.
- Tak to ten pies- spojrzał teraz na Happy’ego.- Nie bój się przecież jesteśmy razem.
To psiaczka zachęciło.
Weszli do szopy. Daniel chuchał w swoje ręce. Trochę się rozgrzali.
- Nie, nie możemy tutaj siedzieć!- oznajmił chłopak.
I wyszli.
CDN jeśli chcecie