Samobójstwo? O_o
http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Emo_%28ludzie%29
--> Tylko tacy o tym myślą a ja do takiego poziomu nie zniżyłam się...narazie
Wielce się cieszę,ze wszystko u Ciebie gra,że myśli samobójcze Cię nie nawiedzają, ale (do cholery
) nie szufladkuj, proszę Cię.
"Nie masz po co żyć,żyj na złość innym" - to proste zdanie tak mnie kiedyś w lepszy nastrój wprawiło i jakimś złośliwym spokojem napełniło
Myśli samobójcze miewam, ale nie praktykuję. Za czasów liceum, miewałam je dzień w dzień, albowiem niedawne czasy LO były dla mnie piekłem. Nieraz na lekcji obmyślałam rozmaite wersje tego jak to zrobić. Czułam się jak nieustannie mieszany z błotem i wdeptywany w ziemię śmieć najgorszej kategorii, z dosyć towarzyskiego ludzia stałam się zupełnym odludkiem co utrzymuje się do dziś - znajomych nie mam wcale.
Odkąd pamiętam byłam ulubionym kozłem ofiarnym w mojej rodzinie- bo taka nieśmiała,taka ciamajda i kawał baby, Do tego nie potrafiąca się bronić i bardzo wrażliwa na wszelkie docinki,krytykę czy wyśmianie- wręcz cud,miód materiał do przypuszczania ataków i gnojenia, we wszelkich kategoriach- czy to nauki, czy wyglądu("wyglądasz jak zapasiona świnia, nie jedziesz z nami") Doskonale pamiętam parsknięcia śmiechem, gdy jeszcze się ucząc coś wspominałam o pracy- śmiech, szyderstwo, bo wszakże oni wiedzieli najlepiej,że ja- dziewczyna która potyka się na prostej drodze,zupełna ciapa i chorobliwie nieśmiały strachliwiec, który cholernie poważnie przejmuje się byle głupstwem i boi się ludzi,do żadnej pracy się nie nadaje. Ktoś rzucał hasło: Lidka i praca? Po czym wszyscy boki zrywali ze śmiechu,kręcili głowami a ja malałam i malałam... To powtarzanie,że jestem beznadziejna,że do niczego się nie nadaję, wyśmiewanie wszelkich moich planów i chęci bolało jak diabli, a najgorsze,że w to wierzyłam.
I co? I jakoś się tak stało,że pracuję. Jako sprzedawca, czyli ja, dzikus wielki,z ludźmi mam kontakt właściwie non stop. Głosy szydercze na ten temat ucichły jak nożem ciachnięte. A ze mną jakoś lepiej, bo nauczyłam się doceniać siebie samą, przecież kto ma mnie najlepiej docenić jeśli nie ja sama?
Toć ja najlepiej wiem za co sobie samej w duchu pogratulować- bo coś co dla kogoś z zewnątrz jest zupełnią błachostką, dla mnie bywa wielkim krokiem naprzód(przykładowo: odezwanie się do klienta,wyjaśnienie czegoś- niby nic, ale dla mnie odezwać się do obcego człowieka kiedyś było nie do pomyślenia) Przez to takie "samonagradzanie" się, zrobiłam się trochę silniejsza już nie sugeruję się tylko i wyłącznie zdaniem innych o sobie, po prostu wiem,że milimetrowymi kroczkami już jakiś fundament pod coś osiągnęłam i ta świadomość jakoś tak mnie wspiera. Myśli samobójcze stały się rzadkością.
Z niewiadomych względów wiele ludzi kieruje się szyldem "Dopiec mu,dowalić,zgnoić... a poprawię sobie samemu humor", to jest takie zwykłe,perfidne odreagowywanie na kimś swoich żali,negatywnych emocji itp. Okropność- oby mnie ta przypadłość nigdy nie dopadła.
Iras trzymaj się i nie daj się, bo fajna,wartościowa baba z Ciebie jest i nie daj sobie wmówić,że jest inaczej. Często podstawa jest taka, aby zacząć się byle g..wnem cieszyć
Na początku śmieszne i wymuszone, potem wchodzi w krew i trochę uodparnia, pomaga poźniej zmagać się ze sprawami i sytuacjami cięższego kalibru.