Żeby zrozumieć mój problem trzeba się cofnąć rok wstecz... Kiedy przyszlam do zupełnie nowej klasy. Znalazłam wtedy przyjaciólkę, Gosię. Nie tak od razu, musiało minąć dużo czasu. Dobrze sie rozumiałyśmy, miałysmy dużo wspolnych cech, hobby... Ale gdy poznałam Gabi, zaczęłam się z nią bardziej kolegować. Była inna. Przebojowa i śmiała. I wtedy zostawiłam Gosię... i zaczęłam się "przyjaźnić" z Gabi, która zostawiła swoja przyjaciółkę. Gabi zawsze miala dużo czasu, była pełna temperamentu i często się śmiała. Czułam się z nią super. Ale w miarę czasu opuszczalam dla niej swoich przyjaciół. Ona zdawała się tylko na mnie, ja na nią, Przez nią nie byłam juz lubianą osobą. Moja paczka się odsunęła. A ona bluzgała na nie przy byle okazji. Jakoś z tym żyłam, bo byłysmy najbardziej przebojowymi dziewczynami w klasie. Ale... ona zawsze była pierwsza, lepsza. Ja byłam jej bardziej sługą. Ona mi się zwierzała a ja nie moglam nic powiedzieć bo zaraz mnie zagłuszała i gadala o sobie. No i tak się przyjaźniłysmy może rok... do tej pory. Coraz częściej było kłótni, ona się wydzierała, ja płakałam po kątach. Nie było jak dawniej. I coraz częściej lądowałam w ramionach dawnej paczki, której się wyrzekłam dla Gabi. I w koncu nie wytrzymalam. Wybuchło. Darłyśmy się na siebie przez dobre pół godziny. Wtedy po prostu poczułam że nie mam przyjaciółki tylko wroga.I jaka jest moja sytuacja teraz? Gabi sie do mnie nie odzywa, zmieniła miejsce, traktuje mnie jak powietrze i jeszcze gorzej. Jak bardzo śmierdzące powietrze. Już wiem że nie będę się z nią przyjaźnić. Ale czuję sie bardzo niewporzadku do mojej starej paczki. One mnie znow przygarnęły, a ja czuję się jak syn marnotrawny. Jak czarna owca. No i nadal istnieje Gabi która na mój widok wyglada jakby miala zwymiotować. A mojka stara paczka mnie broni. Ale czuję sie tam nieswojo i tak.. chyba sami rozumiecie. No i już nie mam przyjaciółki. Ale przyjaciólkę to chyba straciłam na samym początku...