Oj... Moja bratnia dusza...
Poznałam ją jakieś 6 czy 7 lat temu. Przyjechała do Polski i chodziła ze mną do klasy. I właściwie byłyśmy ze sobą cały czas. Osoba, która zna mnie lepiej, niż ja sama siebie znam (i odwrotnie). Relacja chyba nie do opisania...
3 lata temu wróciła do domu. Czyli jest 1700 km. ode mnie. A dodam, że jest to 1700 km. na wschód - czyli nie żadna tam Europa Zachodnia z powszechnym dostępem do Internetu, jakimiś komunikatorami, skype'ami czy co-tam-jeszcze-technicznego na każdym kroku...
No i nie jest łatwo. Odkąd wyjechała widziałam ją raz - półtora roku po jej wyjeździe, półtora roku temu. Była tu tydzień.
A jednak wciąż zna mnie lepiej, niż ja sama siebie znam. I kiedy np. pokłóciłam się z przyjacielem, to ona krzyczała mi do słuchawki: "Jak on mnie już wkurza! Co on sobie myśli! Po tym, co mówił ostatnio, nagle się TAK zachowuje?!" - i inne podobne
- i wyjaśnię, że po pierwsze osobiście nigdy go nie spotkała, a po drugie - miała zupełną rację we wszystkim, co powiedziała.
No i największa trudność w tej przyjaźni? ... Jak wyślę list, to odpowiedź dostanę nie wcześniej, niż po dwóch-trzech tygodniach. Poza tym - każdemu życzę takiej przyjaźni, bo chyba nie ma silniejszej.
A jej niespełna dwuletnia siostra nazywa się Kasia. Po mnie. (tzn. w rzeczywistości ona nazywa się Katia - ale i tak tam mówią na nią Kasia. A ja nazywam się Kasia, ale od czasu jej narodzin - na mnie mówią Katia
)
To historia numer 1.
A historia numer 2? MAKZAG. (*taki skrót od: Małgosia, Agata, Kasia, Zuz, Ala, Gosia). Nasza szóstka,zawsze razem. Pomyślcie o takich książkach dla nastolatek o "grupie przyjaciółek", o jakiś filmach, kreskówkach, komiksach - gdzie główne bohaterki to właśnie taka grupka przyjaciółek - i u nas to właśnie jest TAK.
Jak mam jakiś problem, to dzwonię do jednej z nich. I wiem, że za 5 minut będą wiedziały wszystkie, wszystkie obgadają to między sobą i zaraz dostanę jakiś telefon ze wspólną radą
No i te babskie wieczory... Z filmami, muzyką, winem, lodami i innymi słodyczami! No i babskie wakacje - dwa tygodnie w zeszłym roku, dwa tygodnie w tym (już od pojutrza!).
I dialogi w stylu:
"- Co Ci jest?
- Nic!
- Zakochałaś się?!
- Nie, coś ty!
- ZAKOCHAŁAŚ SIĘ!
- No co ty, nie bądź głupia! Nie miałam w kim! Ale naprawdę NIE! "
I w końcu okazuje się, że oczywiście,że TAK, tylko któraś z MAkZAGów zorientowała się przede mną
Jednym słowem... Straszne mam szczęście.