Nie mam dwóch kotów tylko jedną kotkę, która okociła się, nie z przypadku. Jest mnóstwo ludzi, którzy pragną mieć koty, bo to wspaniałe zwierzęta, a gdyby wszystkie koty były kastrowane czy sterylizowane, nie byłoby na świecie mojej kotki.
I nie byłoby tyle kociej biedy. Wykastrowanie wszystkich kotów jest nierealne. A w schroniskach czekają tysiące kotów na swój własny dom. Jest tysiące ludzi którzy chcą... Wskaż mi ich, proszę. A ja Ci wskaże kocięta, które szukają domu. Setki kociąt.
Kotki te nie są rozmnażane bez potrzeby, to nie wiejskie koty podwórkowe, ani dzikie blokowce.
To znaczy, że że takim kotom - tym wiejskim i tym dziczkom - należy się śmierć? Nie należy ich ratować przed truciem, skalpowaniem, głodzeniem (bo niestety, dużo Administracji pozwala sobie zamurowywać koty wewnątrz piwnic skazując je na śmierć głodową), mordowaniem, topieniem, szczuciem psami? To znaczy, że tylko domowe pupilki mają prawo do bezpiecznego życia?
Niestety, ok 70 % populacji piwnicznych kotów to porzucone koty domowe. Bo zaczęły przeszkadzać. Bo się znudziły. Bo okazało się, że kot drapie, że kłaczy, domaga się jedzenia i robi kupy. Niestety, nie zawsze uda się wysterylizować taką kotkę zanim urodzi. Czy to znaczy, że kocięta po tej kotce nie mają prawa do godnego, bezpiecznego życia? Co zrobić z kociętami w schroniskach? Wymordować? W takim razie te dorosłe, porzucone również.
Asiurka, zapraszam na
http://miau.pl na stronę adopcyjną. Skontaktuj się proszę z Katy, Kasią D, Lidyą, Ryśką. Jeśli masz te "mnóstwo ludzi, którzy pragną mieć koty" dziewczyny będą wdzięczne - mają pod swoją opieką kilkadziesiąt kocich dzieci i ich mam, których nie udało się wysterylizować. Kotek, które zostały porzucone.
I zanim ktoś palnie "a gdyby wszystkie koty były kastrowane czy sterylizowane" niech się dobrze rozejrzy w światku OTOZu, TOZu, wśród osób opiekujących się kotami w schroniskach, czy jest to możliwe. Czy któraś z Was zajmuje się dziczkami? Dokarmia, leczy i broni przed śmiercią? Zwłaszcza kocięta, które stają się łatwym łupem dla tzw. "młodzieży osiedlowej"? Wiecie co ta "młodziez" robi z kociętami? Gra nimi w piłkę nożną. Obdziera ze skóry. Podpala. Ucina ogonki. Łapki też. Przebija patykami uszy by dostać się do mózgu, bo kociątkiem wtedy tak śmiesznie trzepie. Arsenał pomysłów mają bogaty.
Szymon, zanim wtrącisz się w dyskusję, zorientuj się dobrze w temacie.