Jeszcze nie tak dawno inni panowie z tej budowy pomagali mi szukać kocurka który był gdzieś zamknięty. Przechodząc obok budowy słyszałam rozpaczliwe kocie miauki. Wreszcie nie zdzierżyłam, i poszłam sprawdzić. Oczywiście na teren budowy wstęp surowo wzbroniony. Ale od czego wdzięk i łzy kobiece... Razem z robotnikami oraz moim mężem udaliśmy się na rekonesas. Kocurka znaleziono, poprzednia ekipa nie zauważyła go i zamknęła w składziku. Pewnie się nieborakowi przysnęło. Na szczeście był tylkogłodny i nieco wystraszony. Panowie pochwlili mi się, że oni też dokarmiają a nawet zrobili im miejsce w starej szopce.
Teraz też ci sami panowie obiecali, ze zajmą się swoimi "kolegami" z pracy i wyedukują ich w temacie "kot też człowiek"