Mam pytanie, ponieważ ostatnio natknąłem się na problemy z królikiem. Adaś ma już 9 miesięcy i do szóstego miesiąca wszystko było w porządku. Załatwiał się do kuwety i na ręcznik na fotelu. Po upływie sześciu miesięcy zaczęło się znaczenie terenu, tj. lata po przedpokoju i sadzi bobki, ile tylko bozia siły dała, mało tego - nie leje w normalny sposób (czyt. nie robi kałuży) tylko macha ogonem, podskakuje i oblewa wszystko strumieniem kropelkowym. Czasami zdarza mu się oblać mi rękę.
Adaś jest oswojony, często go przytulałem jak był mniejszy, dawałem mu jedzenie z ręki, lizał mnie po głowie, sam podchodził, stykał się noskiem ze mną itd.
Mało tego, ostatnio, kiedy sprzątałem dywan i chciałem podnieść jednego bobka, warknął na mnie i ugryzł mnie. Dzisiaj z kolei - nie wiem, naprawdę, co takiego mogłem zrobić - po prostu od czapy zaczął za mną latać, warczeć i parę razy mnie ugryzł w nogę.
Domyślam się, że jest to spowodowane agresją hormonalną. Czy ona kiedyś mija? Zastanawiałem się nad kastracją, ale słyszałem podzielone opinie, wiele osób twierdzi, iż po kastracji królik robi się ciapowaty i mało energiczny.
Z góry dziękuję za pomoc i pozdrawiam!