Podejrzewam, że psychopata często doskonale rozumie, że postępuje źle. Jednak potrzeba dewiacyjnych zachowań jest silniejsza, niż jakiekolwiek bariery, wynikające z obowiązujących norm moralnych, strachu przed odpowiedzialnością, itd. Terrorysta wręcz myśli, że postępuje dobrze, jak każdy fanatyk... Co z tego wynika? Chyba tylko to, że nigdy nie przestanie zabijać, jeśli tylko znajdzie sposobność. Przecież pracuje na pośmiertną nagrodę...
Nie skazując na śmierć człowieka, który potem zabija innych, miałabyś na sumieniu życie ofiar. Rozumiem, że nie wiedziałabyś z góry, co się wydarzy w przyszłości. Ale gdybyś wiedziała? Gdybyś wiedziała, że przestępca, któremu nie masz sumienia odebrać zycia, zabije najbliższą Ci osobę? Jak byś postąpiła?
I ja kiedyś byłam przeciwniczką kary smierci. Wychodziłam z założenia, że nikt nie rodzi się zbrodniarzem, że to, jacy się stajemy, jakie wartości wyznajemy, w dużym stopniu zależy od innych. Od rodziny, która nas kształtuje, a której przecież sobie nie wybieramy... Od przeżyć, które fundują nam inni, często wbrew naszej woli... Co winne dziecko, które zamiast miłości doświadcza bicia, poniewierki, molestowania? Oczywiście nie twierdzę, że każdy, kto ma za sobą traumatyczne przeżycia, staje się jednostką niebezpieczną dla otoczenia. Ale i tak bywa, bywa również, że dziecko z tzw. dobrego domu popełnia straszną zbrodnię... To nie są proste sprawy, często trudno dojść do przyczyn patologicznych zachowań. Jednak przyczyny są, także niezależne od przestępcy i skazując go na śmierć, skazujemy także za winy innych lub za okoliczności, nie będące niczyją winą. Można dopatrzeć się w tym niesprawiedliwości... I mimo to uznać, że kara śmierci jest konieczna... Bo nie ma lepszego wyjścia...