Forum Zwierzaki

Zwierzęta => Końskie Lukrusy => Wątek zaczęty przez: Maggi_Sue w 2007-09-06, 07:45



Tytuł: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Maggi_Sue w 2007-09-06, 07:45
Jest u nas w stajnii 26 letnia klacz..... tydzień temu położyła sie i ma problemy z podniesieniem sie, czyli mówiąc ogólnie nie może wstać.... Od tygodnia faszerowana jest lekami wzmacniającymi, p/bólowymi oraz kroplówkami.  Próbowała sie podnieść już nie jeden raz, ale tylne nogi jej nie pozwalają.... Jest ćwiczona (ćwiczenia bierne które powtarzamy kilka razy na dzień), wcierana, masowana, przekładana, czyli prowadzona terapia przeciw odlezynowa....

w biochemi krwi wyszedł podwyższony cukier (co jest baaaardzo rzadkie u koni) w tej chwili stabilizuje sie, powtórzyłyśmy morfologie. Wychodzi na to ze ma stan zapalny. Mamy moralniaka pomóc Babci odejsc czy próbować nadal... Klacz leży juz prawie tydzień a co będzie dalej... nawet najstarsze policjanty nie wiedzą....


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Newada w 2007-09-06, 14:57
W jednej ze stajni u nas była 23 letnia kobyłka która ostatnio zaczela sie żle miewac ( dodam ze był to zasłuzony kon którego wszyscy kochali,podobno startowała b.wysokie klasy w zawodach,nauczyła wiele dzieci jezdzic itp.)..Przez jakis tydzien ledwo wychodziła na pastwisko i prawie nic nie jadła. Wnioskuje ze stan Twojej kobylki jest cięzszy ejsli nawte nie wstaje.
Mimo ze była jakas tam nadzieja,własciciel zdecydowal sie uspc klacz,zreszta ja go popieram,niestety padła w przyczepie w drodze do weterynarza...
Jelsi jest bardzo zle to ja jestem za uspieniem,w koncu nawet chorzy ludzie lezacy w łozku (na jakas powazniejsza chorobe oczywiscie) czesto maja dosc zycia i chcieliby juz umrzec no a konia niestety o to nie mozna zapytac. Kon poprostu czuje,a podejrzewam ze jest jej bardzo zle jesli sie nawte nie moza ruszyc..
za szczęsliwa emerytura na zielonych pastwiskach ejstem jak najbardziej,jesli jednak koniowy zostaje tylko boks i cierpienie i tylko kwestia czasu jest keidy zdechnie to jestem za tym zeby uspic..
Ale Ty zdecydujesz i nikt Ci w tym nie pomorze...
A jakie są jej szanse?


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Maggi_Sue w 2007-09-06, 15:27
szanse wedle weta są, jest to stan zapalny stawów,  dajemy jej czas do niedzieli...  Wetka mówi ze klaczka ma szanse chętnie je, pije, rozgląda sie ciekawsko gdzie tylko moze, na przednie nogi próbuje sie podnieść co prawda ciągle dostaje bp/bólowe, wzacniające  i wedle niektórych wskazników krwi juz nie potrzebne sa kroplówki, jednak dostaje takie które uzupełniaja elektrolity....  Nie chcemy by klacz cierpiała mamy ja 5 lat (kupiona ze stada gdzie była matka pewnie jesli ktoś tam jeździł będzie ja znał Baletka)  my mam do niej sentyment bo tak kochanego i mądrego konia nie znałam do tej pory.. wspaniałe konisko... myśle ze te pięć lat u nas były dlaniej szczęsliwe... czasem sobie spacerkiem pod jakimś szkrabem pochodziła , czasem na spacer do lasu pojechala nikt i nic jej do wysiłków wielkich nie zmuszał...

Wetka twierdzi ze jak progresja będzie tak szła jak do tej pory to kobyłka wstanie i będzie ok ale tez nie damy jej cierpieć Bóg wie ile bo szansa jest minimalna 1 na 1000 juz od tygodnia walczymy damy jej jeszcze czas chcielibyśmy by Balunia jeszcze jakiś czas pochodziła po naszych padokach nacieszyła male łapki naszych dzieci (bo tylko im dawała sie pieścić bez oporów) oraz nacieszyła nas swoja obecnoscią a jeśli doszło by do jej śmierci chciała bym by poprostu sobie zasneła spokojnym głębokim snem a nie tak jak teraz .....


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Maggi_Sue w 2007-09-06, 15:35
(http://img510.imageshack.us/img510/7314/zdjcie184wj8.th.jpg) (http://img510.imageshack.us/my.php?image=zdjcie184wj8.jpg)


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Maggi_Sue w 2007-09-07, 10:13
postanowiliśmy podjąć walke... prosze trzymajcie kciuki!!!


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: dziul w 2007-09-07, 14:23
Trzymam kciuki bardzo mocno :) będzie dobrze!


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Martynika w 2007-09-07, 17:34
Wspaniale, że podjelliscie walke i zze jest nadzieja :D Trzymam mocno kciuki za Was i kobyłke :):)


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Kamyczek87 w 2007-09-07, 19:38
Też trzymam kciuki.Z jakiej jest stadniny?. :)


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Maggi_Sue w 2007-09-07, 21:52
Nasza walka przypomina walke z wiatrakami ale co tam, póki jest cień nadzieji walczyć będziemy..  Dziękuje za wsparcie bo jest nam coraz ciężej.. Klaczka coraz słabsza a nas coraz bardziej dopada mysl ze może sie nie udać choć ciagle mam nadzieje ze jadac tam  zobacze naszą Balusie stojacą niepewnie aczkolwiek stojacą na swych starych spracowanych przez wczęsniejsze lata nogach (kupiliśmy ja pięć lat temu jako konia dla mojej znajomej którą miała nauczyć jeździć, więc stała sie maskotką i nauczycielką mojej 5 letniej teraz córki) ...


Kamyczek87  to prywatna stajenka (zaledwie 3 konie) we wsi Nietków


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Newada w 2007-09-08, 08:30
Nie no jesli jest nadzieja to ratujcie.Tylko tez musisz wiedziec kiedy przestac jak kon sie zacznie juz strasznie męczyc... :(


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Maggi_Sue w 2007-09-09, 11:27
Newada wiem zdaje sobie sprawe, dziś zakładamy wyciąg i próbujemy ja postawić na nogi zobaczymy po takim czasie lezenia jest zapewne bardzo obolała odrętwiała i zmczona kilka dni wyciągu i będzie decyzja czy usypiamy, najgorsze ze klacz prócz tegoze nie moze wstać jest pełna werwy i energii do życia, rzy gdy ktoś sie zbliża, je jak szalona i pija, inne funkcje życiowe tez sie unormowału (serduszkowróciło do normy) tylko jeszcze cukier jej skacze....


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Maggi_Sue w 2007-09-11, 10:34
Sanczo Pansa i Don Kichot odchodza z pola walki pokonani przez wiatraki...

przepraszam wiecej dziś nie jestem w stanie napisać


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: martaska w 2007-09-11, 14:56
<przytula>


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: DuniA w 2007-09-12, 08:42
Bala [ * ]
odpoczywaj koń w spokoju na zielonych łąkach [ * ]


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: Maggi_Sue w 2007-09-12, 12:54
Pomału otrząsam sie po przegranej bitwie..
Baletka była niesamowitym koniem, drugiego takiego nie spotkam już raczej. Gdy sie do niej mówiło zdawało sie że rozumie wszystko, pokazywała to do ostatnich swoich dni...

Poznałam ją 5 lat temu gdy znajomi wykupili ja z Gryżyny, ją i jej córke. Ponieważ ja byłam "wynajęta" do objeżdżania koni i nauczenia jazdy ów znajomych (szef juz kiedys jexdził za to jego zona była zielona Balusia była zakupiona własnie dla niej) początkowo Baletka była mi obojatna gdyz ja częściej dosiadałam jej córke, z czasem to własnie ona podbiła moje serce swoim zachowaniem. Gdy ją sie o coś prosiło (głosem) wykonywała czynności bez zmruzenia okiem, w terenie zawsze chciała prowadzić, zawsze bstra i do przodu. Potem zaczeła uczyc dzieci dosłownie jak dziecko juz umiało anglezować nie szarpiąc wodzy chętnie z nim "współpracowała" z czasem zwiększając swój poziom trudnosci, kobyłka wyczuwała pod kim co moze poprostu...Nie raz w lesie poniosła moja kolezanke... Jednak zawsze była oazą spokoju, zawsze delikatna spokojna i opanowana.  Gdzy sie ostatni raz położyła znów udowodniła swą mądrość.. Weterynarka weszła z kroplówkami Balecia zaś ułozyła sie jej w taki sposób by łatwiej było podłaczyć kroplówki i choć troche to trwało spokojnie czekała aż zlecą wszystkie. Próbowała sie kilka razy podnieść jednak bez efektu... To był udar, poraziła prawą częśc ciała tej wspaniałej klaczy niestety choroba ta nie jest łatwa w diagnostyce zwłaszcza u konia lezącego, ponadto dołaczyła sie cukrzyca... Klacza dzielnie znosiła zabiegi pielęgnacyjne, mycie i opatrywanie odlezyn... pomagała a bynajmniej starała sie pomóc przy zmianie ułożenia ciała, próbowała sie odsuwac  i przekładać z boków na mostek...WEalczyła dzielnie... Lecz najlepszym rozwiazaniem w tej sytuacji było pomóc jej w odejsciu...  Lezała w sumie 10 dni... Cud ze prócz odlezyn nic sie nei babralo, nie miała kolki ani zapalenia płuc sam Wet był w szoku gdy przyjechał ja usypiac (usypiał ja drugi wet nasza panie doktor z całym szacunkiem do niej nie była w stanie za bardzo polubiła naszą Babunie)... Babunia na zawsze pozostanie w naszych sercach ..........


Tytuł: Odp: ratować konia za wszelką cene czy....
Wiadomość wysłana przez: hes w 2007-09-18, 15:10
Maggi_Sue, smutne, ale koń już się nie męczy. Ja jestem za tym, by skracac cierpienia zwierząt, wiedzac, że nie ma za duzych szans.
Pewnie smutno jest bez klaczy, ale przynajmniej nie czuje juz bolu. Trzymaj sie.