Sluchajcie, jak widac wszyscy maja podobne zdanie o Eurowizji co my
Oto co znalazlam na WP:
"Jak co roku Eurowizja potwierdziła, że przede wszystkim jest areną kiczu (duet z Malty), a miejscami również nawet amatorszczyzny (np. duet z Holandii).
W tej galerii osobliwości BLUE CAFE zajęło odległą, 17 pozycję z łączną liczbą 27 punktów. Według nowych zasad oznacza to, że za rok, by wystąpić w finale polski reprezentant będzie musiał przejść przez eliminacyjne sito.
Co pisze polska prasa o występie zespołu? "Blue Cafe wraca z Turcji na tarczy" - czytamy w "Gazecie Wyborczej". "Gęganie i popiskiwania Tatiany Okupnik okazały się dla europejskich widzów magnesem równie lichym jak jej szmirowata kreacja." - czytamy dalej.
"Zły był montaż ujęć, układ choreograficzny banalny, a wrażenie chaosu dopełniła Tatiana Okupnik, którą spaliła trema. Tylko tak można wytłumaczyć, dlaczego zaśpiewała drewnianym głosem, bez typowego dla siebie seksapilu." - tak o występie BLUE CAFE pisze "Rzeczpospolita".
"Wszyscy postawili na widowisko. A my, po raz pierwszy na tak wielkiej międzynarodowej imprezie, byliśmy trochę jak dzieci we mgle. Być może też nasza muzyka była zbyt ambitna. Ale nasz występ został zauważony. Dostaliśmy m.in. zaproszenie od BBC..." - tak PAWEŁ RURAK-SOKAL, lider BLUE CAFE tłumaczy występ na łamach "Super Expressu".
Abstrahując od poziomu wykonania 'Love Song' nie sposób nie zauważyć, że głosowanie na Eurowizji coraz mniej ma wspólnego z oceną artystyczną, a coraz bardziej przypomina polityczny plebiscyt. Od lat Skandynawia głosuje na Skandynawię, byłe republiki Związku Radzieckiego na siebie, co dotyczy również sytuacji na Bałkanach, w państwach byłej Jugosławii. My możemy co najwyżej liczyć na niewielką pomoc Polonii żyjącej w Niemczech czy na Litwie."