E tam... u nas już "karabiny" dawno poszły z modą
Teraz to chłopacy (no niestety, chyba silniejsza płeć...) wrzucają dziewczyny do stawu. Ja musze być naprawdę happy, bo staw mam pod nosem, cholera
Ale cóż... oprócz stawu, pod okienkiem płynie rzeka... a wiadra w lany poniedziałek idą w ruch...
Najlepiej to jak wstaniemy o 6 rano z kumpelką i idziemy po innych. Strugamy przed drzwiami wariatów, zeby nas starzy wpuścili (nie dziwię im się że nas wywalają widząc, dwie dziewczynki z kilkulitrowymi, napełnionymi woda wiadrami...) no a jak już wpuszczą to wiadro na potencjalną ofiarę. No cóż... takie prawa natury
Później idziemy wzbogacone o jedną osobę, nawiedzac innych.
Oprócz wiader, rzeczki, stawu i zalewu Goldi jako jedyna w okolicy biega po podwórku ze szlaufem